Prokurator Generalny oraz Prezes IPN poinformowali 14 marca 2023 r., że w toku śledztwa w sprawie śmierci ks. Franciszka Blachnickiego ustalono, iż jego śmierć w Carlsbergu 27 lutego 1987 r. „nastąpiła w wyniku podania toksycznych substancji”, a „zebrany materiał dowodowy nie pozostawia wątpliwości co do przestępczych przyczyn śmierci”.
Ksiądz Franciszek Blachnicki spędził na emigracji nieco ponad 5 ostatnich lat swojego życia. „Trudności, jakie tu przeżywam przez trzy lata, są większe niż przez 30 lat w PRL” – zwierzył się w rozmowie z ks. Henrykiem Bolczykiem, który – jako nowo mianowany moderator krajowy Ruchu Światło-Życie – odwiedził go w sierpniu 1986 r. w Carlsbergu.
Pół roku później – w piątek 27 lutego 1987 r. – ks. Blachnicki nagle zmarł. Wiadomość o tym dotarła do Polski jeszcze tego samego dnia. To był piątek – na Jasnej Górze właśnie zaczynała się Kongregacja Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie – coroczne spotkanie wszystkich zaangażowanych w jego działalność. „Stawialiśmy sobie pytanie o wymowę daty śmierci naszego Ojca...” – wspomina po latach ks. Bolczyk.
Dziś wydaje się to dziwne, ale wtedy nikt nie stawiał pytań o przyczynę śmierci ks. Blachnickiego. Przyjęto jako niepodlegające wątpliwości ustalenie lekarza obecnego przy zgonie, że był to zator płucny. Pogrzeb odbył się już w poniedziałek. W świadomości niemal wszystkich, którym ks. Franciszek był bliski, na długie lata ugruntowała się opinia, że umarł, bo był stary (66 lat!), schorowany i nie radził sobie w sprawach finansowych.
Życie na emigracji
Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej (zamów telefonicznie 34 369 43 51 lub mailowo kolportaz@niedziela.pl)
lub zamów e-wydanie.
