Edytorial

Czas wolny

Ks. Paweł Rozpiątkowski
Redaktor Naczelny

Jeszcze świeżo w pamięci mamy dyskusję o wolnej Wigilii. Zwolennicy argumentowali, że temu dniowi należy się ranga dnia wolnego od pracy z racji jego wyjątkowości oraz żeby ludzie mogli wypocząć, choć – najczęściej dla pań, niekiedy dla panów – przedświąteczne dni trudno nazwać wypoczynkiem. Przeciwnicy z kolei argumentowali, że dni wolnych od pracy mamy zbyt dużo, a każdy kolejny do strata dla gospodarki i dla mitycznego PKB.

W bieżącej debacie coraz głośniejszy staje się postulat czterodniowego tygodnia pracy, który pozwalałby na dłuższy wypoczynek, co dla osób pamiętających sześciodniowy tydzień pracy i nauki – do nich się zaliczam – wydaje się już nadmiarem szczęścia. Należy jeszcze wspomnieć o pojęciu „dochodu obywatelskiego” – świadczenia, które byłoby wypłacane każdemu, zaspokajałoby minimalne potrzeby i jeżeli komuś by to wystarczyło, to miałby wolny cały tydzień. Mamy coraz więcej czasu wolnego, ale nie zawsze tak było.

Oczywiście, człowiekowi należy się czas wolny, w sensie: czas na odpoczynek. Mówi o tym Biblia od pierwszych jej stron, choć – należy o tym pamiętać – niezbyt często. Na początku wakacji w wielu kościołach usłyszymy Jezusowe słowa: „Idźcie i odpocznijcie nieco”. To „nieco” oznacza umiar. Doskonałym przykładem balansu między koniecznymi dla rozwoju i trwania człowieka aktywnościami jest reguła benedyktyńska, która zaleca poświęcanie takiej samej ilości czasu dla Boga, dla pracy i na odpoczynek. To wyraz prawdziwie chrześcijańskiego realizmu i prawdziwy fundament naszej cywilizacji, bez którego by się pewnie tak nie rozwinęła.

Bez dwóch zdań człowiekowi odpoczynek się należy, ale – to także trzeba pamiętać – nie może być w tym przesady. Zwykle bowiem jest tak, że pęd za wolnym czasem, czasem bez pracy, czasem bez Boga oznacza w istocie pęd za coraz większą konsumpcją, a ponieważ człowiek też ma ograniczone możliwości konsumowania, bo sam w sobie jest ograniczony, z konieczności zmierza to ku marnotrawstwu. Dla opisania tego typu zjawiska stworzono nawet ponad wiek temu termin – kiedy tylko niewielu mogło sobie pozwolić na długi wypoczynek, nazywano takich ludzi „klasą próżniaczą”.

Nie mam zamiaru piętnować wypoczynku i obrzydzać wakacji. Chodzi tylko o to, by odpoczynek nie był dla samego odpoczywania.

Niedziela. Magazyn 9/2025

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum