Wyniosła z kościoła parafialnego bombę zegarową. Po wkroczeniu na te tereny żołnierzy Armii Czerwonej jeździła po okolicznych kościołach i zabierała Najświętszy Sakrament oraz naczynia liturgiczne, chroniąc je przed profanacją. Siostra M. Iwona Król została nazwana „cichą bohaterką Wschowy”. Dziś to kandydatka do chwały ołtarzy.
Wschowa w województwie lubuskim to miasto, gdzie wyczuwa się ducha niezwykłej historii. A ta rozpoczęła się tutaj setki lat temu. W latach 1345 i 1349 król Kazimierz III Wielki obdarzył Wschowę przywilejami miasta królewskiego, a w 1365 r. zawarł tu małżeństwo z księżniczką Jadwigą żagańską. W 1793 r. w wyniku II rozbioru Polski Wschowa została wcielona do Królestwa Prus i przyłączona do Śląska, tworząc powiat Fraustadt. Mimo pewnych przygotowań nie została objęta działaniami powstania wielkopolskiego. Ze względu na przewagę ludności niemieckiej w mieście po I wojnie światowej pozostała w granicach Niemiec. Siostra M. Iwona przybyła do Wschowy w listopadzie 1939 r., a więc tuż po wybuchu II wojny światowej. I chociaż początki pobytu w tym mieście były dla niej bardzo trudne, to spędziła tu 51 lat swojego życia, odznaczając się głęboką pobożnością, samarytańską miłością względem bliźnich oraz heroiczną odwagą i patriotyzmem.
Trudne początki
Siostra M. Iwona Król urodziła się 12 maja 1908 r. w Mrozach k. Kartuz. 6 sierpnia 1930 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Poznaniu. W czasie początkowej formacji zakonnej uzyskała dyplom pielęgniarski i państwowe uprawnienia do wykonywania tego zawodu. Pracowała jako pielęgniarka na placówkach w Wyrzysku, Kruszwicy i Pucku. Po wybuchu II wojny światowej trafiła najpierw do Wrocławia, a następnie do Wschowy.
Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej (zamów telefonicznie 34 369 43 51 lub mailowo kolportaz@niedziela.pl)
lub zamów e-wydanie.
