„Nadeszła milicja, ale kobiety wzięły ich pod pachę i zaproponowały im, by podeszli do miejscowej gospody. Światła wygaszono. Milicjanci świecili latarkami, ale z daleka, tak że nie mogli rozpoznać, kto buduje...” – relacjonował w parafialnej kronice ks. Antoni Woźniak
Parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata w podkarpackiej wsi Wiśniowa nad Wisłokiem obchodziła w 2022 r. pół wieku swego istnienia, ale sama miejscowość jest znacznie starsza. Miejsce to zwraca naszą uwagę jako egzemplifikacja tego, jakimi sposobami w PRL wierni zmuszeni byli walczyć o swoje świątynie.
Ziemiańska dziedzina
W 1867 r. dobra w Wiśniowej nabyli Mycielscy. Gospodarzyli w niej do końca II wojny światowej. Potem polska władza ludowa ziemiański majątek znacjonalizowała, przekazując grunty, pałac i zabudowania folwarczne w gestię Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Wśród dóbr „odziedziczonych” przez socjalistyczne przedsiębiorstwo wyróżniały się okazały park z wiekowymi dębami i neoromańska kaplica grobowa hrabiów Mycielskich, którą zamknięto, bo nowa polityczna rzeczywistość miała się stać krainą wiecznej szczęśliwości bez Boga.
Mijały lata, kaplica grobowa Mycielskich powoli zarastała chaszczami. Nadzieję na nowe życie zyskała, kiedy miejscowi zapragnęli mieć swój kościół. Nie dziwiło to, bo do najbliższych świątyń – we Frysztaku czy w Niewodnej – było ładnych parę kilometrów. Plany zyskały błogosławieństwo abp. Ignacego Tokarczuka, ordynariusza diecezji przemyskiej, który w latach 60. ubiegłego stulecia – i później – wbrew woli władz komunistycznych wspierał budowę nowych świątyń. Uważał bowiem obostrzenia państwowe dotyczące tworzenia parafii i budowy kościołów za bezprawne. Niezłomna postawa arcypasterza zachęcała wiernych do odważnych działań na rzecz własnych społeczności.
Mieszkańcy Wiśniowej, Szufnarowej i Jazowej postanowili zatem zawalczyć o swój kościół i parafię. Podstawą miała być kaplica grobowa rodziny Mycielskich.
Zdobywanie kaplicy
Kazimierz Grzebień, jeden z bohaterów walki o nową parafię, napisał we wspomnieniach, że bodajże w pierwszych dniach czerwca 1970 r. wraz z Władysławem Szufnarowskim i Bronisławem Szpondem weszli po cichu do kaplicy po uprzednim odcięciu kłódki. Ich oczom ukazał się obraz Matki Bożej Królowej Świata zawieszony nad kamiennym ołtarzem. Kaplicę panowie zamknęli na nową kłódkę, a klucz do niej przekazali ks. Janowi Ramockiemu, proboszczowi parafii w Niewodnej, do której Wiśniowa należała. W tej sytuacji proboszcz ogłosił, że odprawi w kaplicy Mszę św. w ostatnią niedzielę czerwca. Niestety, władza odcięła „społeczną” kłódkę i ponownie zamknęła kaplicę swoją, „partyjną” kłódką. „(...) nastąpiła niedziela (28 czerwca 1970 r. – przyp. M.F.) i zbliżała się godzina nabożeństwa, w kierunku kaplicy zaczęli tłumnie podążać ludzie”. Pan Kazimierz przewidująco zabrał na nabożeństwo piłkę do cięcia żelaza. Dzięki niej kobiety przepiłowały nowe zamknięcie i kapłan mógł wejść do kaplicy.
W czasie trwania Mszy św. dyrektor PGR stwierdził, że zgromadzenie jest nielegalne. Od tego momentu zaczęły się szykany i prześladowania osób zaangażowanych w powstanie parafii i kościółka.
Boje
Te kolejne trudności opisał Jan Banaś, syn Józefa Banasia, który czynnie angażował się na rzecz powołania placówki kościelnej w Wiśniowej: „(...) zagrodzono przejścia do kaplicy drutem, siatką i innymi zasiekami. Postawiono nawet wartownika z kamieniołomu w Cieszynie do pilnowania kaplicy i informowania o wszelkich działaniach ludności. Pomimo tego mieszkańcy w ukryciu usuwali te zabezpieczenia, aby udostępnić kaplicę na niedzielną Mszę św.”.
Nie było jednak łatwo, a wobec najbardziej zaangażowanych stosowano represje. Jak napisał wspomniany Jan Banaś: „W grudniu 1971 r. Służba Bezpieczeństwa z milicją wtargnęła do domu mojego ojca Józefa Banasia w celu przeprowadzenia rewizji. Odbyło się to o godzinie 6 rano. Wszystkich domowników postawiono w kącie i przeszukiwano cały dom, dopuszczając się kompletnej dewastacji (rozpruwano pościel, wyrzucano wszystko z szaf, przeszukano piwnice, niszczono sprzęty i meble)”.
Po pierwszych starciach z ówczesną władzą komunistyczną i dyrekcją PGR oraz „przez trzykrotne zdobywanie kaplicy” (określenie ks. Antoniego Woźniaka, pierwszego proboszcza parafii w Wiśniowej i budowniczego dwóch świątyń) udało się kaplicę udostępnić wiernym.
Walka jeszcze raz
Od początku było wiadomo, że kaplica jest za mała, by pomieścić wszystkich wiernych, dlatego postanowiono ją powiększyć. W konspiracji przystąpiono do jej rozbudowy. Po wielomiesięcznych przygotowaniach „w ciągu 11 godzin w nocy z 20 na 21 listopada 1971 r., przy bardzo zimnym wietrze północnym”, udało się postawić metalową konstrukcję nośną przyszłego kościółka. Jak dalej zapisał w swoich notatkach ks. Woźniak – pomagali wszyscy, kto mógł. Mężczyźni sprawnie montowali elementy, a kobiety przebrane za mężczyzn patrolowały cały przykapliczny teren. „Budowa szła dość żywo, mimo mroku i zimna. Proszak Rozalia, sąsiadka kościoła, staruszka, gotowała herbatę w grobowcu i w domu, aby dać napić się pracującym. Nadeszła milicja, ale kobiety wzięły ich pod pachę i zaproponowały im, by podeszli do miejscowej gospody. Światła wygaszono. Milicjanci świecili latarkami, ale z daleka, tak że nie mogli rozpoznać, kto buduje. W ciemnościach ktoś krzyknął: «dawaj młot». Po krótkim czasie wycofali się” – relacjonował ks. Antoni. Po jakimś czasie, mimo szykan, sprytem, konsekwencją i siłą woli mężczyzn i kobiet ukończono kapliczną dobudówkę.
Pierwszą Mszą św. w rzeczywiście bardzo ubogiej szopce, jak nazwał nowy kościółek ks. Woźniak, była Pasterka odprawiona w 1971 r. W roku następnym aktu poświęcenia świątyni dokonał abp Ignacy Tokarczuk, który w latach 1966-93 w kierowanej przez siebie diecezji przemyskiej ustanowił 220 parafii i zbudował 430 kościołów.
Serdeczne podziękowania dla Piotra Myćki, autora opracowania Historia parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata w Wiśniowej, Wiśniowa 2022.