W świecie ogarniętym wojną on zdecydowanie apelował o pokój, ale chrześcijańscy przywódcy go nie słuchali, dlatego gdy w 1922 r. Benedykt XV zmarł, wielu uważało, że poniósł porażkę. Ale czy na pewno?
Zamach w Sarajewie z 28 czerwca 1914 r., w którym austro-węgierski następca tronu Franciszek Ferdynand zginął wraz z małżonką Zofią, stał się ogólnoświatowym wydarzeniem, o którym rozpisywała się prasa w najodleglejszych zakątkach globu, początkowo jednak nic nie wskazywało na to, by zrodził większe konsekwencje. Na przełomie XIX i XX wieku zamachy na przedstawicieli rodzin panującej arystokracji nie należały do rzadkości, a dodatkowo Franciszek Ferdynand, który nie cieszył się popularnością nawet na dworze w Wiedniu, tym bardziej nie mógł liczyć na sympatię wśród poddanych. Mimo to opinia publiczna w monarchii Habsburgów opowiedziała się za zdecydowaną rozprawą z Serbią, która maczała palce w zamachu. 28 lipca 1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, co poruszyło pierwszą kostkę „wojennego domina”. Papież Pius X z niepokojem i bólem serca śledził łańcuch wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu – jak się później okazało – bezprecedensowego konfliktu, który pochłonął życie ponad 14 mln ludzi. Schorowany papież zmarł 21 sierpnia. Wkrótce kardynałowie wybrali jego następcę – Benedykta XV, którego cały pontyfikat naznaczony został dramatem Wielkiej Wojny.
Niepozorny kardynał

Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej (zamów telefonicznie 34 369 43 51 lub mailowo kolportaz@niedziela.pl)
lub zamów e-wydanie.