Dramaty w dziejach

Pokój u stóp Chrystusa

Ireneusz Korpyś
Historyk, publicysta

Na początku XX wieku oczy całego świata pilnie śledziły doniesienia z granicy chilijsko-argentyńskiej. Wojna, która mogła zatrząść gospodarkami globu, wisiała w powietrzu. W najbardziej newralgicznym momencie konfliktu przyszła pomoc, której nikt się nie spodziewał.

Argentyński ekspansjonizm narastał począwszy od lat 50. XIX wieku. Politycy rządzący krajem dążyli do maksymalnego rozrostu terytorialnego, a ich oczy zwróciły się na północ, na rozległe obszary Pampy i Patagonii kontrolowane przez rdzennych mieszkańców kontynentu. Kulminacja podboju tych terenów nastąpiła w latach 1874-85 i zakończyła się pacyfikacją Indian oraz wcieleniem spornych obszarów do Argentyny, co napędziło argentyńską gospodarkę, ale też otworzyło nowe pole konfliktu granicznego z Chile na tle m.in. dostępu do Cieśniny Magellana, przylądku Horn i kanału Fuegian. Gdy argentyńskie wojsko podbijało kolejne kilometry Patagonii, Chile pochłonięte było wojną graniczną z połączonymi siłami Boliwii oraz Peru. Zajęte tym konfliktem – który do historii przeszedł pod nazwą wojny o guano i saletrę (częściej określanym jako wojna pacyficzna) do 1884 r., roku zawarcia pokoju z Boliwią i Peru – nie eskalowało sporów na granicy z Argentyną.

Gdy Argentyna i Chile zakończyły absorbujące je konflikty, ponownie odżyła nieuregulowana kwestia granicy na Andach. Rozważając rozwiązanie siłowe, oba kraje zaczęły się zbroić na potęgę. Inwestowano głównie w marynarkę wojenną, przewidując, że to na morzu rozstrzygną się losy wiszącej w powietrzu wielkiej wojny. Świat pilnie śledził doniesienia ze stolic obu południowoamerykańskich krajów, wszak w tamtym czasie Argentyna stanowiła gospodarczą potęgę – znajdowała się w dziesiątce najbogatszych krajów świata, zaś Chile było liczącym się dostawcą cennego surowca – saletry. Wojna między sąsiadami spowodowałaby poważne reperkusje na światowych rynkach.

Balansując na krawędzi wojny i pokoju

Argentynie i Chile kilkukrotnie udawało się dyplomatycznie zażegnać spory o pewne odcinki granicy. Najważniejszą z umów granicznych podpisano w Santiago de Chile w 1881 r. Główne ustalenia traktatu zostały potwierdzone w 1899 r. Spotkali się wówczas prezydenci obu państw: Julio Roca, prezydent narodu argentyńskiego. i Federico Errázuriz Echaurren, prezydent Republiki Chile. Choć obaj przywódcy wyrazili wolę pojednania, to ich postawa nie uśmierzyła militarystycznych nastrojów panujących wśród społeczeństwa i politycznych elit ich państw. Kolejne incydenty graniczne tylko dolewały oliwy do ognia. W najbardziej newralgicznym momencie sporu papież Leon XIII ogłosił encyklikę, w której apelował o pokój i harmonię na świecie, a zarazem wzywał do większego nabożeństwa do Chrystusa Odkupiciela. W odpowiedzi na apel z Watykanu Kościół argentyński podjął starania o osiągnięcie pokoju między zwaśnionymi stronami. Szczególnie aktywny na tym polu okazał się biskup prowincji San Juan de Cuyo – prałat Marcolino del Carmelo Benavente, który tuż po ogłoszeniu encykliki Tametsi futura prospicientibus (O Jezusie Chrystusie Odkupicielu) wyszedł z inicjatywą wzniesienia posągu Chrystusa Odkupiciela Andów, który byłby symbolem pojednania zwaśnionych narodów. Inicjatywa bp. Benavente odbiła się głośnym echem w argentyńskim społeczeństwie i przyczyniła się do wzrostu koncyliacyjnych nastrojów, które z czasem coraz mocniej zaczęły wybrzmiewać nie tylko w Argentynie. Utorowało to grunt pod dalsze działania dyplomatyczne, zwieńczone 28 maja 1902 r. podpisaniem Traktatu o równoważności morskiej, pokoju i przyjaźni, zwanym również Paktem Majowym, który powstrzymał południowoamerykański wyścig zbrojeń. Obie strony zobowiązały się do poddania pod arbitraż wszelkich sporów powstałych między nimi, których nie można było rozstrzygnąć w drodze bezpośrednich negocjacji. W pierwszej kolejności arbitrem został wyznaczony Rząd Jej Brytyjskiej Mości, a w drugiej kolejności Rząd Konfederacji Szwajcarskiej. Wkrótce Chile i Argentyna przyjęły arbitraż Wielkiej Brytanii, wytyczając bezkrwawo jedną z najdłuższych na świecie granic lądowych. Inicjatywa wzniesienia majestatycznego posągu Chrystusa – jako antidotum na wojenne nastroje – pokazała, że Kościół i argentyńskie społeczeństwo potrafią się zjednoczyć we wspólnej misji – osiągnięciu pokoju.

Chrystus zamiast armat

Gdy przedstawiciele Argentyny i Chile podpisywali Pakt Majowy, posąg był już gotowy. Środki na jego wzniesienie pozyskano ze zbiórki, którą zorganizował bp Benavente. W zbieranie datków zaangażowały się rozmaite środowiska katolickie, szczególnie aktywne okazały się kobiety ze Stowarzyszenia Matek Chrześcijańskich, któremu przewodniczyła Ángela de Oliveira Cézar de Costa. Już w pierwszym roku zbiórki zgromadzono 30 tys. peso, co było sumą niemałą jak na tamte czasy. Wymowne było też przetopienie starych armat używanych w czasie wojny z Paragwajem, które tylko sobie znanym sposobem pozyskał bp Benavente. Brąz uzyskany z tych narzędzi wojny posłużył za materiał do wyrzeźbienia statuy symbolizującej pokój między narodami Ameryki Południowej. Prace nad posągiem powierzono argentyńskiemu rzeźbiarzowi Mateo Alonzo, który wówczas był młodym artystą, dopiero zyskującym uznanie. W pierwotnych zamierzeniach bp. Benavente statua miała stanąć w argentyńskiej części Andów. Ta lokalizacja nie spotkała się jednak z powszechnym entuzjazmem. Posąg Chrystusa ustawiono więc w znacznie mniej symbolicznym miejscu – na dziedzińcu szkoły Lacordaire w Buenos Aires, należącej do zakonu dominikańskiego. Dopiero interwencja Ángeli de Oliveiry Cézar de Costy zmieniła ten stan rzeczy.

Droga na szczyt

Pani de Costa była osobą z szerokimi koneksjami, jedna jej znajomość zaważyła na dalszych losach rzeźby Chrystusa Odkupiciela Andów. Kobieta od lat przyjaźniła się z prezydentem Argentyny Rocą. Usilnie zapraszała go do Lacordaire, by na własne oczy mógł zobaczyć symbol pojednania. Roca uległ wreszcie jej namowom, odpowiadając: „Idea pomnika Chrystusa Odkupiciela, upamiętniającego ostateczny pokój z Chile, wydaje się bardzo chrześcijańska, bardzo patriotyczna i bardzo godna oklasków. (...) nie będę miał problemu ze współpracą przy jego umieszczeniu na jednym z najwyższych szczytów Andów, jakby chcąc powiedzieć światu, że te dwa narody na zawsze zapomniały o swoich kłótniach i powróciły do starej i chwalebnej przyjaźni”. Po obejrzeniu statuy wyraził zgodę na jej instalację w Andach. Wkrótce tę inicjatywę zaakceptowała także strona chilijska. Jako miejsce lokalizacji rzeźby wskazano przełęcz Uspallata znajdującą się na wysokości 3832 m n.p.m. Jest to malowniczy, ale trudno dostępny fragment Andów, przez który prowadziła niebezpieczna, usłana 65 ostrymi zakrętami droga łącząca oba kraje, aż do 1980 r. była to główna andyjska trasa między Argentyną a Chile. Uroczyste odsłonięcie pomnika nastąpiło 13 marca 1904 r. Mimo trudnych warunków atmosferycznych panujących w tym miejscu w inauguracji wzięło udział blisko 3 tys. osób, w tym przedstawiciele Kościoła i urzędnicy z obu krajów oraz dziennikarze m.in. z obu Ameryk i Europy. Na cokole rzeźby Chrystusa umieszczono wymowny napis: „On jest naszym pokojem, który zjednoczył oba narody”.

Wydarzenie z Andów było bezprecedensowe nie tylko dla Ameryki Łacińskiej, która wówczas przypominała przysłowiową beczkę prochu – dzięki zaangażowaniu katolików zwaśnione narody zawarły wieczysty pokój. Wyrazy uznania napływały z różnych stron świata, list gratulacyjny przesłał nawet car Rosji Mikołaj II. Politycy Stanów Zjednoczonych, gdzie prasa szeroko komentowała chilijsko-argentyńską drogę do pokoju, zaczęli wywierać dyplomatyczny nacisk na inne kraje, by podobne pomniki ustawiono na granicach innych narodów chrześcijańskich. Pani de Costa została nawet nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla, a w geście uznania dla wkładu w osiągnięcie trwałego światowego pokoju replikę Chrystusa Odkupiciela Andów ustawiono w Pałacu Pokoju w Hadze.

Niedziela. Magazyn 7/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum