Drugi, po św. Piotrze, papież musiał budować wszystko od nowa, a czasy, w których przyszło mu sprawować urząd, nie były sprzyjające dla rozwoju rzymskiej wspólnoty chrześcijan.
Wielki pożar Rzymu z 64 r. zapisał się trwale w historii, choć nie był to pierwszy pożar, nie był nawet największy. Szacuje się, że ogień strawił w całości lub w części dziesięć z czternastu dzielnic Rzymu. Miasto musiało się szybko odbudować. Prace ruszyły, a jeszcze przed ich rozpoczęciem zaczęto szukać winnych pożogi. Neron odpowiedzialność miał zrzucić na chrześcijan, którzy stali się kozłami ofiarnymi. Następstwa tych wydarzeń składają się na pontyfikat Linusa – to on, musiał budować rzymską wspólnotę od nowa po prześladowaniach będących wynikiem intryg szalonego cesarza.
Nowe centrum
Gdy Linus obejmował urząd biskupa Rzymu, na wschodnich rubieżach cesarstwa rzymscy legioniści walczyli o utrzymanie spokoju w pewnej prowincji, która z punktu widzenia największego i najludniejszego mocarstwa starożytności przejawiała znaczenie marginalne, lecz była kluczowa dla Żydów i nowej wspólnoty religijnej, którą byli chrześcijanie. Początkowo ograniczone lokalnie powstanie w Jerozolimie dość szybko przerodziło się w regularną wojnę z Rzymem, która do historii przeszła pod nazwą wojny żydowskiej. Już w pierwszych tygodniach konfliktu głównym strategiem zbuntowanych Żydów został arcykapłan Annasz syn Annasza, ten sam, który wydał na śmierć Jakuba, o czym wspomina Józef Flawiusz. Przejęcie władzy przez nienawistnego chrześcijanom arcykapłana nie pozostawiało wyznawcom Chrystusa złudzeń co do ich przyszłości w Jerozolimie. Jedynym ratunkiem było opuszczenie Palestyny.
Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej
lub w e-wydaniu.