Wbrew powszechnym opiniom, forsowanym przez różnej maści wrogów chrześcijaństwa, instytucjonalny Kościół katolicki zawsze uważał postęp naukowy za zjawisko pozytywne, a co najmniej neutralne dla swojej głównej misji.
Na początku warto zauważyć pewien truizm – dbanie o rozwój nauki nie jest i nigdy nie było naczelnym celem Kościoła. Była to sfera nieco poboczna, niezwiązana z jego główną misją, którą jest głoszenie Dobrej Nowiny i prowadzenie ludzi ku zbawieniu. Znacznie ważniejsza zawsze była dla niego działalność społeczna – pomoc ubogim i prześladowanym, gdyż bliżej było jej do celu zasadniczego i z niego zresztą wynikała. Czy wobec tego prawdziwy jest oświeceniowy mit, zgodnie z którym Kościół miał hamować rozwój nauki? Okazuje się, że bez księży i zakonników nauka nigdy by się nie rozwinęła do współczesnego poziomu.
Naukowcy w habitach
W pierwszych wiekach Ojcowie Kościoła i papieże nie przykładali do kwestii naukowych większej wagi, gdyż dziedzinę tę już od dawna zagospodarowywały rzymskie władze państwowe, instytucje cywilne, takie jak np. Biblioteka Aleksandryjska, oraz poszczególne osoby świeckie, posiadające fundusze na mecenat oraz osobiste prowadzenie badań. Dbałość o ten temat została poniekąd wymuszona sytuacją w Europie po upadku cesarstwa zachodniorzymskiego. Zamęt, jaki zapanował u styku starożytności i średniowiecza, spowodował, że poprzedni model organizacji badań naukowych się wyczerpał. Zabrakło prywatnych mecenasów, a nowo tworzone królestwa germańskie nie przykładały do tej sfery jakiejkolwiek wagi (z niewielkim wyjątkiem dla kwestii militarnych), skupiając się na przetrwaniu poszczególnych dynastii i walkach o terytorium. Wówczas to okazało się, że jedyną grupą społeczną, która jest wystarczająco wykształcona, a w dodatku dysponuje odpowiednimi budynkami i funduszami, a także dobrymi chęciami dbania o naukę, są katoliccy zakonnicy. Ci skupili się przede wszystkim na gromadzeniu i przechowywaniu w bibliotekach klasztornych pergaminów i manuskryptów z poprzedniej epoki, zabezpieczając w ten sposób dla przyszłych pokoleń dorobek cywilizacyjny i dzieła wybitnych naukowców doby starożytności. Mnisi, głównie benedyktyńscy, sporządzali kopie poszczególnych dzieł oraz rozprowadzali je dalej, aż na krańce kontynentu. Chodziło nie tylko o traktaty filozoficzne, historyczne czy wojskowe, ale także o bardzo praktyczne z punktu widzenia gospodarki zapiski dotyczące rolnictwa, hodowli, inżynierii budowlanej. Co ciekawe, w okresie średniowiecza europejski postęp gospodarczy dotarł wyłącznie tam, gdzie dotarli mnisi, np. cystersi. Nie sposób nie zauważyć, że chęć sprowadzenia do danego kraju zakonników, którzy przynieśliby ze sobą wiedzę potrzebną do podniesienia cywilizacyjnego barbarzyńskich dotychczas ziem, była jednym z istotnych argumentów za przyjęciem chrztu przez danego władcę. Bez wątpienia tak było m.in. z księciem Polan Mieszkiem I. Od co najmniej IX wieku panowało bowiem powszechne przekonanie, że dołączenie do świata chrześcijańskiego wiąże się nie tylko z nową religią, ale także z rozwojem gospodarczym i naukowym, nieznanym społeczeństwom pogańskim.
Wędrujący po kontynencie zakonnicy nie ograniczali się jednak wyłącznie do chrystianizacji i przeszczepiania starych odkryć na nowych ziemiach, położonych na północy i wschodzie. Wielu z nich eksperymentowało i ulepszało dawne wynalazki. Tworzyli też nowe. To dzięki ludziom Kościoła rozwinęła się architektura (np. gotyckie katedry z innowacyjnymi sklepieniami krzyżowo-żebrowymi i witrażami), mechanika (np. mechanizmy zegarowe instalowane na kościelnych wieżach) czy rolnictwo (np. rozwój selektywnej hodowli i upraw, kieraty, trójpolówka i czteropolówka, udoskonalenie i upowszechnienie młyna wodnego oraz wiatrowego). Księża i zakonnicy prowadzili szkoły, w których uczono świeckich pisać, czytać i liczyć, co było z kolei niezbędne do korzystania z bardziej zaawansowanych wynalazków. Było też podstawą do prowadzenia badań przez świeckich naukowców.
Katalizator postępu
W erze stabilizacji politycznej, która nastąpiła w pełnym średniowieczu, Kościół poszedł jeszcze dalej. Z inicjatywy papieży zaczęły powstawać pierwsze uniwersytety jako centralne ośrodki myśli naukowej. W XIII wieku podzielono nauki uniwersyteckie na cztery fakultety: teologiczny, prawniczy, lekarski (przyrodniczy) i filozoficzny. Kościół uznawał uczelnie za instytucje użyteczne, zachęcał świeckich władców do ich wspierania oraz nadawał im liczne przywileje. W ten sposób inicjatywy kościelne spowodowały znaczne przyspieszenie rozwoju naukowego. Przykładowo – w dziedzinie przyrodniczej wyróżnił się polski kanonik Mikołaj Kopernik (1473 – 1543), który napisał dzieło O obrotach sfer niebieskich, dedykowane zresztą ówczesnemu wielkiemu mecenasowi nauki papieżowi Pawłowi III. Wielu dziś atakuje Kościół, przypominając, że po 73 latach od ukazania się dzieło trafiło na indeks ksiąg zakazanych, jako hipoteza, która oczekuje potwierdzenia. Zapomina się jednak, że umieszczono je tam przy okazji sprawy Galileusza, który powtarzał odkrycia Kopernika, łącząc je ze swoimi heretyckimi pomysłami filozoficznymi. Kościół bowiem – i to kolejny truizm – uważał, że uczeni powinni prowadzić badania i wykorzystywać swoje odkrycia w sposób odpowiedzialny, dla dobra ludzkości, a nie do rozbudzania niepokojów społecznych czy nastrojów rewolucyjnych.
W kolejnych wiekach również nie brakło wybitnych naukowców, którzy wywodzili się z kręgów kościelnych. Nierzadko mogli oni liczyć na pomoc zarówno lokalnych biskupów, jak i papieży, którzy wśród warstw wyższych przywrócili antyczne zwyczaje związane z mecenatem kultury, sztuki i nauki. Warto wskazać, że to pod protekcją papieża Grzegorza XIII przeprowadzono obserwację nieba i dokonano niezbędnych obliczeń długości roku, czego wynikiem była bulla Inter gravissimas z 1582 r., wprowadzająca w Europie nowoczesny kalendarz, nazwany od jego imienia gregoriańskim.
Od wiary do genetyki i informatyki
Wprawdzie z biegiem lat, wraz ze wzmocnieniem struktur państwowych, ciężar finansowania uczelni wyższych i badań przesuwał się na stronę świecką, a inicjatywy kościelne na tym polu nierzadko były i nadal są wręcz zwalczane, jednak ludzie Kościoła wciąż mieli i mają poważny wpływ na rozwój nauki. Wymieńmy tylko kilka co istotniejszych nazwisk: Francesco Grimaldi (1618-63) – zakonnik jezuicki, matematyk i fizyk. Prowadził badania nad optyką i odkrył zjawisko dyfrakcji optycznej. René Laennec (1781 – 1826), francuski lekarz i katolicki apologeta, który w sferze teologicznej walczył z szerzącym się w jego czasach materializmem, a w sferze naukowej pracował nad nowoczesnymi metodami osłuchu, stosowanymi przez lekarzy pierwszego kontaktu – jest wynalazcą stetoskopu. Mary Kenneth Keller (1913-85) – amerykańska zakonnica, pierwsza w historii kobieta, która uzyskała doktorat z dziedziny informatyki; to ona rozwinęła podstawy nowoczesnego programowania. Jérôme Lejeune (1926-94) – lekarz i genetyk, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, odkrył przyczyny powstawania zespołu Downa. Obecnie toczy się jego proces beatyfikacyjny.
Bez wątpienia najsłynniejszym nowożytnym odkrywcą, który wywodził się z Kościoła instytucjonalnego, jest Grzegorz Mendel (1822-84). Ten wybitny czeski zakonnik, a od pewnego momentu opat zakonu augustianów w Brnie, był prekursorem genetyki. Badając warzywa i starając się rozwikłać zagadkę zwiększonych plonów przy zastosowaniu selektywnej uprawy grochu, odkrył reguły rządzące przekazywaniem cech dziedzicznych, które od jego imienia nazwano pierwszym i drugim prawem Mendla. Prowadził też zakończone wieloma sukcesami badania meteorologiczne.
Wielką niesprawiedliwością są twierdzenia, że Kościół hamował rozwój nauki. Było wręcz odwrotnie, czego najlepszym dowodem jest fakt, że zainicjowana przez niego idea uniwersytecka przyjęła się nie tylko w krajach chrześcijańskich, ale również we wszystkich innych na całym świecie.