Kościół i Naród

Cezaropapizm i papocezaryzm

Ks. Paweł Rozpiątkowski
Redaktor Naczelny

To jeden z najbardziej znaczących i najbardziej dynamicznych procesów kształtujących historię. Naturalne, powiedzielibyśmy, napięcie. Raz mocniejsze, innym razem słabsze, ale zawsze obecne, niekiedy wywołujące wydarzenia gorszące, które dzieją się nawet po drodze do ideału. Tak pokrótce można scharakteryzować współistnienie wspólnoty państwowej ze wspólnotą religijną, władzy państwowej z władzą duchowną oraz pojedynczego człowieka, który jest zarówno obywatelem, jak i wiernym.

Dniem mroźnym był 25 stycznia 1077 r. W tym dniu w leżącej u podnóża Apeninów Canossie zjawił się cesarz rzymski Henryk IV. Nie wjeżdżał triumfalnie, w asyście licznego orszaku, wystrojony w cesarskie szaty. Był odziany w zwykłe łachmany, nazywane worem pokutnym, miał gołe nogi, które musiał mrozić śnieg. Bram zamku nie otwarto mu od razu. Najwyższy zwierzchnik chrześcijańskiego świata – a przynajmniej do tej pory Henryk był co do tego przekonany – czekał na to pokornie trzy dni. Tak rozgrywał się jeden z najbardziej znaczących sporów ówczesnej Europy, który był znakiem ukorzenia się władzy politycznej przed władzą duchową, którą w tym czasie uosabiał jeden z najwybitniejszych papieży w historii – Grzegorz VII, z wcześniejszego życia (papieżem nie jest się od urodzenia) mnich Hildebrand. Ostatecznie Grzegorz VII kazał bramy otworzyć, aby przyjąć pokłon najpotężniejszego władcy całej Europy – rzymskiego cesarza. O co chodziło? O wolność Kościoła, która była celem trwającej właśnie kościelnej reformy. Reformatorzy, wywodzący się ze słynnego opactwa Cluny, dążyli do tego, aby uniezależnić się od feudalnych panów, którzy rościli sobie prawo – tak było przez stulecia – do leżących na ich terenach jednostek kościelnych. To z kolei niczym gangrena powoli drążyło niezbędną dla jasności świadectwa, które jest solą Kościoła, duchowość, jaka charakteryzowała Kościół pierwszych wieków, do którego w każdych czasach się odwołujemy jako do wzorca. Ewangelizacyjny sukces, rozszerzanie się Ewangelii, wchodzenie coraz bardziej na radar państwa i władzy zmuszało do ułożenia wzajemnych relacji. To był proces nieunikniony.

Pełna treść tego artykułu w wersji drukowanej
lub w e-wydaniu.

Niedziela. Magazyn 5/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie