Puls historii

Życie dzieci w Ziemi Świętej w czasach Jezusa

Ks. dr Krzysztof Kowalik
Biblista

Z przekazów Ewangelii znamy dobrze kilka obrazów z dzieciństwa Jezusa. Niemniej jednak te zapisy pozostawiają pewien niedosyt.

Ewangelia ukazuje z dzieciństwa Jezusa to, co jest nam potrzebne do zrozumienia Jego osoby i dzieła. Braki w informacji próbowały uzupełnić apokryfy, ale one zazwyczaj odwoływały się do legend. Dziś chcemy zapytać, jak wyglądało życie dzieci w czasach Jezusa w Ziemi Świętej. A skoro początki życia Jezusa, zwane „życiem ukrytym”, w niczym nie różniły się od życia innych ludzi, tak też było z Jego dzieciństwem. Ponadto warto zobaczyć, czy i na ile różniło się życie dzieci dawniej i obecnie.

W cieniu rodziców

W biblijnym Izraelu przyjście na świat dziecka traktowano jako wielki dar i powód do radości. Dotyczyło to narodzin zarówno synów, jak i córek. Już od chwili narodzin pozycja chłopców była jednak bardziej uprzywilejowana. Wynikało to przede wszystkim z tego, że to oni byli przyszłymi dziedzicami majątku. Córki natomiast opuszczały dom, przeprowadzając się do domu męża. Wśród synów szczególne znaczenie miał syn pierworodny. On w przyszłości miał stać się głową rodu, dlatego dziedziczył o jedną część majątku więcej niż pozostali bracia. Tym samym zazwyczaj zasadnicza uwaga rodziców koncentrowała się na nim.

Prawie zaraz po narodzinach wybierano imię dla dziecka. Często wiązało się ono z jego wyglądem czy jakąś charakterystyczną cechą lub okolicznościami narodzin. Pierworodnemu najczęściej nadawano imię należące do któregoś z przodków. Wybór imienia spoczywał na ojcu, choć w sytuacji, w której nie mógł on tego uczynić, to matka podejmowała decyzję dotyczącą tego, jakie imię będzie nosiło dziecko. Niekiedy nadawano dziecku dwa imiona. Jedno było związane z tradycją żydowską, drugie zaś wiązało się ze środowiskiem pogańskim.

Chłopców w ósmym dniu obrzezywano. Był to znak włączenia we wspólnotę narodu wybranego. Ów obrzęd był na tyle istotny, że dokonywano go ósmego dnia nawet wtedy, gdy dzień ten przypadał w szabat. Tak, choć jeszcze nieświadomie, malec wkraczał w przestrzeń religii i wiary. Obrzęd ten dotyczył tylko chłopców.

Choć dziecko było darem Boga i znakiem Jego błogosławieństwa, to nie miało ono własnych praw, lecz było całkowicie zależne od swych rodziców. Oni chronili je, opiekowali się nim i łożyli na jego utrzymanie. Decydowali też o jego przyszłości związanej z dorosłym życiem, czyli wykonywanym zawodem i małżeństwem. Od dziecka oczekiwano posłuszeństwa. Teksty biblijne mówiły o tym, że stopniowo stawiano dzieciom wymagania, a w sytuacji krnąbrności nie cofano się przed karaniem. To ostatnie traktowano jako konieczną metodę wychowawczą, stosowaną wtedy, gdy słowo zawodziło. Miało ono przełamać upór i brak szacunku.

Karanie dotyczyło starszych dzieci i nie oznaczało, że rodzinne relacje były naznaczone przemocą. Wręcz przeciwnie. Wystarczy tu odwołać się do prorockich obrazów ojca, który przytula do policzka niemowlę lub cierpliwie uczy chodzić swego syna (por. Oz 11, 1-4). Mowa również o matce czule tulącej w ramionach swe dziecko (por. Ps 131, 2). Tym samym dzieci otoczone były czułością i miłością ze strony swych rodziców. O trosce i opiece rodziców nad dziećmi świadczy postawa przełożonego synagogi – Jaira. W obliczu ciężkiej choroby córeczki szukał on ratunku i pomocy u Jezusa (por. Mk 5, 22-23). Podobnie pochodząca z Syro-Fenicji matka błagała o ratunek dla swego dziecka. Była ona gotowa na wszystko, byle je ocalić (por. Mk 7, 24-30). W chwilach trudnych dzieci – jak i dziś – szukały pocieszenia u rodziców (por. Iz 66, 13), a oni pamiętali o nich, choć w przeszłości, a pewnie i w czasach Jezusa, zdarzały się przypadki ich porzucania. Na szczęście takie zachowania były czymś rzadkim i nietypowym (por. Iz 49, 15).

Wraz z wiekiem dziecko zyskiwało samodzielność. Uznawano, że dwunastoletni chłopiec odpowiada już za swe postępowanie. Widać to w opowieści o powrocie dwunastoletniego Jezusa z pielgrzymki do Jerozolimy. Rodzice uważali, że może On samodzielnie przebywać podczas drogi w towarzystwie krewnych, przyjaciół lub też innych pielgrzymów. Obawy o Syna pojawiły się dopiero po jednym dniu Jego nieobecności. Wspomniany wiek nie łączył się jednak jeszcze z pełnym usamodzielnieniem. Świadczy o tym wyrzut, jaki Maryja uczyniła Jezusowi po Jego odnalezieniu, oraz uwaga Ewangelisty, który zaznacza, że w kolejnych latach był On posłuszny we wszystkim swym rodzicom (por. Łk 2, 41-52). Dla dziewcząt natomiast granicę usamodzielnienia przesuwano o pół roku później.

Zabawa

Dzieciństwo to czas zabawy i zabawek. Tak było i w czasach Jezusa. Miejscem wspólnych zabaw dzieci były place i ulice (por. Za 8, 5; Mt 11, 16 nn.), a pewnie też i domy. Miały one również swoje zabawki. Ich pozostałości odnaleźli archeolodzy. Patrząc na nie, można powiedzieć, że przez wieki zmieniło się niewiele. Owe zabawki bowiem to przedstawienia ptaków, niewielkich zwierząt, grzechotki, zdobne kule czy miniaturki wozów. Wykonywano je z gliny. Na pewno były kupowane. Zabawki sugerują, że niektóre zabawy stanowiły dziecięcą próbę odwzorowania świata dorosłych. Miały też budzić radość lub uspokajać. Znaleziono i lalki, którymi bawiły się dziewczynki. Jest to o tyle ciekawe, że prawo żydowskie zabraniało tworzenia przedstawień człowieka. Stąd wykonane lalki wskazują, że w przypadku dziecięcych zabaw najprawdopodobniej czyniono od tej reguły wyjątek.

Znane były również gry planszowe. Podczas wykopalisk w Megiddo zauważono wyryte na kamieniu linie, które przypominają grę w klasy. Wprawdzie pochodzą one z epoki odleglejszej niż czasy Nowego Testamentu, ale najprawdopodobniej ta gra przetrwała próbę czasu. Tym bardziej że w czasach Jezusa wśród dorosłych znane były inne gry planszowe, jak choćby gra „w króla”. Fragmenty wyrytej planszy do takiej gry znaleziono w Jerozolimie na kamieniach wbudowanych w ulicę z czasów Hadriana, odkrytą pod budynkiem klasztoru Ecce Homo. Podobne plansze wyryto na posadzce w pomieszczeniu przyległym do synagogi w Kafarnaum. Choć używali ich dorośli, to pewnie i dzieci grały w takie lub nieco prostsze gry.

Wśród wspólnych zabaw poczesne miejsc zajmowały taniec i śpiew. O nich wspomina Jezus, porównując współczesnych sobie ludzi do dzieci bawiących się na rynku (por. Mt 11, 16-17). Porównanie to zawiera zwrot „biadaliśmy, a wyście nie zawodzili”. To znaczy, że wspomniana zabawa dzieci polegała na odtwarzaniu wydarzeń związanych z pogrzebem. Spodziewać się należy, że w swych zabawach dzieci naśladowały też inne, bardziej radosne wydarzenia codziennego życia.

A co ze sportem? W większych miastach znajdowały się stadiony i miejsca ćwiczeń fizycznych. Korzystała z nich zhellenizowana część społeczeństwa, w tym młodzież. Żydzi religijni stronili jednak od pogańskich wpływów i mieli do tych rozrywek spory dystans – w obawie przed złym wpływem pogańskich zwyczajów i wierzeń. Domyślać się jednak możemy, że bieganie po otwartej przestrzeni, gonitwa czy zapasy niewątpliwie były obecne we wspólnych zabawach.

Czas do szkoły

Zabawa stanowiła ważny element dzieciństwa. Kolejnym, choć trochę trudniejszym, była nauka. Ta rozpoczynała się już w domu. Rodzice, a szczególnie ojciec, stopniowo przekazywali dziecku swe doświadczenie życiowe. Bardzo ważne było wychowanie religijne. O tym, że troszczono się o związek dziecka z Bogiem, mówią fakty przynoszenia dzieci Jezusowi, by je pobłogosławił (por. Mk 10, 13-14). Szczególną okazją do kształtowania wiary dziecka było wspólne świętowanie, podczas którego tłumaczono mu znaczenie poszczególnych świąt. Opowiadano też o dziejach narodu wybranego i o tym, co Bóg uczynił dla przodków (por. Pwt 6, 20 nn.). Warto zaznaczyć, że choć wychowanie religijne syna spoczywało na ojcu, to od tej reguły zdarzały się wyjątki. Znamienny jest przypadek małżeństwa mieszanego. Gdy ojcem był poganin, wtedy wychowaniem religijnym zajmowała się matka lub babka (por. 2 Tm 1, 4; 3, 14).

Dom rodzinny dawał także możliwość zdobycia przyszłego zawodu. Jego tajniki przekazywał synowi ojciec. Matka natomiast wprowadzała córki w reguły prowadzenia domu. Starsze dzieci pomagały w codziennych czynnościach. Na wioskach dość wcześnie zajmowały się pasterstwem i pomocą w pracach domowych. Były też obecne i pomocne w warsztacie czy sklepie. Ewangelia, opowiadając o nakarmieniu do sytości głodnych tłumów nad Jeziorem Galilejskim, wspomina o chłopcu, który miał kosz, a w nim pięć chlebów i dwie ryby. Mogły to być zapasy, które niósł ze sobą, a może dokonane sprawunki lub to, co chciał sprzedać, aby zarobić pieniądze potrzebne na utrzymanie (por. J 6, 9).

Edukacja nie kończyła się na domu. W Palestynie w czasach Jezusa istniały szkoły. Znany jest dokument wydany przez arcykapłana Jozuego Ben Gamala z 64 r., który wzywał rodziców, by posyłali swych synów do szkół. Wspomina on także o karach nakładanych na niesolidnych uczniów oraz na tych, którzy uciekali z zajęć. Nauka szkolna w początkowym stadium polegała na powtarzaniu i przyswajaniu kwestii podawanych przez nauczyciela. Zapoznawano się również z alfabetem. Podstawą do ukazywania uczniom świata były księgi Pisma Świętego. Zakres zdobywanej wiedzy i poziom wykształcenia zależały natomiast w dużej mierze od zamożności i statusu społecznego rodziców ucznia i jego możliwości intelektualnych.

Wspomniane nakazy arcykapłana mówią również o możliwości dalszego kształcenia w przypadku uczniów bardziej uzdolnionych. Na takich uczniów zwracano uwagę. Wskazuje na to opis rozmowy młodocianego jeszcze Jezusa z uczonymi w świątyni. Oni dostrzegają bystrość Jego umysłu i mądrze stawiane pytania (por. Łk 2, 46-47). Niekiedy w dalszej edukacji sięgano i do kultury hellenistycznej. Świadczy o tym wykształcenie św. Pawła.

Edukacja dotyczyła nie tylko chłopców. Wskazuje na to pozycja, jaką odgrywały w społeczności Izraela niektóre kobiety. Pojawiały się wśród nich osoby bardzo zamożne, zajmujące się handlem, posiadające znaczne wpływy społeczne, odgrywające dużą rolę w polityce. To wszystko nie byłoby możliwe bez zdobycia dobrego wykształcenia.

Wśród chrześcijan

Na nową pozycję dziecka w społeczeństwie wskazuje Jezus. Przedstawia to scena, w której błogosławi On dzieci. Wtedy krytykuje sprzeciwiających się temu uczniów. Zapis tego wydarzenia mówi o dzieciach. Nie ma rozróżnienia między chłopcami a dziewczynkami. Tym samym każde dziecko jednakowo jest ukazane jako pełnoprawny uczestnik królestwa Bożego (por. Mk 10, 13-16). Jeszcze bardziej wymowny w tej kwestii będzie fragment Listu do Hebrajczyków, który zaznacza, że dzieci na równi z dorosłymi uczestniczą w owocach zbawienia (por. Hbr 2, 14). Pamiętano jednak, że dzieci nie są jeszcze w pełni dojrzałe i samodzielne. Stąd wzywano je do posłuszeństwa rodzicielskim nakazom, by dorastały do samodzielności (por. Kol 3, 20-21).

Niedziela. Magazyn 7/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum