Geohistoria

Wiele jest serc (nadal), które czekają na Ewangelię

Ks. Paweł Rozpiątkowski
Redaktor Naczelny

Pojawienie się Jezusa Chrystusa w ludzkiej historii było – dziś to już znany koncept – prawdziwym „czarnym łabędziem", wydarzeniem, które zmieniło losy świata, choć jemu współcześni prawie w ogóle go nie zauważyli. Historycy rzymscy mało interesowali się osobą Jezusa i chrześcijanami. Dziś to największa wspólnota.

Do zajęcia się tym tematem skłoniła mnie coraz częściej występująca dziś w analizach, przywoływana w komentarzach, obserwacja, że oto po dwudziestu wiekach zmienia się środek ciężkości Kościoła, z czym niekiedy trudno – zwłaszcza starym krajom chrześcijańskim – się pogodzić, ale co w sensie przynajmniej statystycznym, także geograficznym, jest niezaprzeczalnym faktem. Chrześcijańskiego centrum nie stanowi już dziś, oparty na chrześcijańskiej kulturze, stary zachodni świat, ale jest nim świeżo – nawet jeżeli mówimy o 100 latach lub więcej – nawrócone Południe. Jeżeli te proporcje będą się jeszcze zmieniać, to raczej na korzyść tego nowego świata, bo właśnie tam przybywa wyznawców Chrystusa i dlatego rokrocznie w Annuario Pontificio wybija się wzrost liczby członków Kościoła. Liczba chrześcijan w „starym” chrześcijańskim świecie maleje, bo ludzie uważają, że religia im niepotrzebna, choć pewnie z punktu widzenia statystycznego główną przyczyną tego stanu rzeczy jest to, iż ten świat się po prostu szybko starzeje. Tyle tytułem usprawiedliwienia podjęcia tego tematu. Zapraszam do prześledzenia, jak przez wieki chrześcijaństwo się rozwijało, jak i w jaki sposób zyskiwało nowych adeptów, jak realizowany był misyjny paradygmat: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody...”.

Obiecujące początki

Jeśli chodzi o początki misji – wiek I i II – mało mamy źródeł pozachrześcijańskich. Opieramy się przede wszystkim na Dziejach Apostolskich, co wcale nie oznacza, że to źródło mniej wiarygodne, choć wiadomo, że nie jest to kronika, oraz na przekazie Tradycji. Pierwsza chrześcijańska misja miała miejsce w dniu Zesłania Ducha Świetego, kiedy to na żydowskie Święto Plonów dotarli przybysze z najdalszych krain. Gdybyśmy posiłkowali się geografią nam współczesną – byli wśród nich nie tylko ludzie z bliskiego sąsiedztwa Izraela, ale także pielgrzymi znad Morza Kaspijskiego, Morza Czarnego, Zatoki Perskiej. Diaspora żydowska była już wtedy rozproszona i w sensie liczebnym, nawet w skali całego Cesarstwa Rzymskiego, istotna. Najdalszą drogę do przebycia mieli przybysze z Rzymu. Trudno powiedzieć, czy powróciwszy z łaską wiary – u schyłku dnia Apostołowie mieli ochrzcić 3 tys. osób – przekazywali ją oni w swoich miejscach zamieszkania. Pewne sygnały wskazują, że tak było, ale nie zachowały się mocne dowody na potwierdzenie tej tezy. Paradoksalnie rozwojowi misji sprzyjały prześladowania. To one zmusiły Apostołów do wyjścia, a właściwie ucieczki poza Jerozolimę. Najdalej – według przekazu tradycji – dotarli Tomasz (Indie) oraz Mateusz (Etiopia), jednak przez dwa pierwsze wieki chrześcijaństwo rozwijało się zasadniczo w obrębie Cesarstwa Rzymskiego, głównie w basenie Morza Śródziemnego. W III wieku, z którego mamy więcej danych, pierwsi chrześcijanie dotarli już w głąb Afryki oraz za wschodnie rubieże cesarstwa, na Bałkany i na Kaukaz. Znaczącym wydarzeniem, zapowiadającym późniejszą strategię chrystianizacji, było powstanie pierwszego w całości chrześcijańskiego państwa świata – Armenii. Stało się to po tym, jak chrzest przyjął król Tiridates III, a za nim jego poddani, co było zapowiedzią późniejszych praktyk chrztów narodów, m.in. Polski. We Włoszech dopiero pod koniec IV wieku chrześcijanie stali się liczniejsi niż poganie. Na koniec V wieku Dobra Nowina dotarła do kilku procent ludności całej powierzchni ziemskiej, najdalej na północ – do Irlandii i najdalej na południe – do Etiopii. Dramatem ostatniego z omawianych wieków były jednak podziały, szczególnie na wschodzie, które wywołali najpierw Ariusz, powątpiewający w bóstwo Chrystusa, a później Nestoriusz i Eutyches. Te podziały widoczne są po dziś dzień.

Chrześcijaństwo wyparte przez islam

Tradycją kościelną jest, że każdy biskup ma swoją diecezję, w przypadku biskupów pomocniczych są to diecezje tytularne, tzn. takie, które co prawda już dziś nie istnieją, ale były ważnymi ośrodkami chrześcijańskimi w przeszłości. Wspomniane stolice biskupie przestały istnieć w związku z gwałtowną ekspansją nowej religii – islamu – która w VII wieku pojawiła się na Bliskim Wschodzie. Islam błyskawicznie podbił całe afrykańskie – chrześcijańskie do tej pory – wybrzeże Morza Śródziemnego, by dotrzeć w VIII wieku nawet do Hiszpanii. „Dorobek” ewangelizacyjny z II i III wieku został utracony, a chrześcijańska ludność – siłą nawrócona na islam. W tym samym czasie wypierani ze swoich terytoriów perscy nestorianie założyli chrześcijańskie gminy w Turkiestanie, Chinach i Mongolii. Wtedy nastąpiła pierwsza próba ewangelizacji dalekowschodnich kultur. Sukcesy, nawet jeżeli były, okazały się krótkotrwałe. Nie mamy żadnych wieści o wspólnotach chrześcijańskich za Wielkim Murem w IX wieku. Prawdopodobnie, pozbawione kapłanów, zanikły. Drugie pięć wieków chrześcijańskiej misji to nie tylko porażki afrykańskie. Około 1000 r. Dobra Nowina zakorzeniła się wśród większości ludów europejskich, na części Półwyspu Skandynawskiego i na Islandii, a są powody do przypuszczenia, że dotarła nawet za Atlantyk, dokąd do krainy Vinland miał dopłynąć skandynawski żeglarz Leif Szczęśliwy.

Misje ewangelizacyjne

Przez pierwszą połowę kolejnych pięciu wieków w świecie chrześcijańskim dominowała myśl o konieczności odbicia terytoriów, które zajęli muzułmanie. Służyć temu miały wyprawy krzyżowe, które trudno jednak nazwać ewangelizacją w naszym rozumieniu, choć w kategoriach, które obowiązywały w tym czasie, gdzie proweniencja religijna władcy decydowała o wierze ludu, teoretycznie temu miały właśnie służyć. Efektu nie przyniosły praktycznie żadnego. W połowie XIII wieku ewangelizacją terenów muzułmańskich w naszym rozumieniu zajęli się zakonnicy z zakonów żebraczych – franciszkanie i dominikanie. Ci pierwsi ruszyli na tereny muzułmańskie Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. Ci drudzy, z polecenia papieża – do budzących grozę w Europie Mongołów. Mimo pojedynczych sukcesów ewangelizacyjnych, takich jak np. nawrócenie wielkiego chana Toktaja w 1311 r. czy 30-letnia podróż misyjna franciszkanina Odorico z Pordenone, który dotarł nawet do Pekinu, a być może założył nawet wspólnotę w Korei, nie można powiedzieć, że te efekty były trwałe. W XIV wieku mamy pierwszy cały schrystianizowany kontynent, czyli Europę. Dopiero wiek XV i związane z jego końcówką wyprawy morskie doprowadziły do tego, że Ewangelia dotarła za Atlantyk. Przez pierwsze piętnaście wieków Ewangelia zakorzeniła się na raptem 7-8% ziemskiego globu. Większość naszej planety pozostawała dla chrześcijaństwa białą plamą.

Przełomem okazały się wieki kolejne, związane przede wszystkim z wielkimi odkryciami geograficznymi. W XVI wieku chrześcijaństwo dotarło przede wszystkim do wybrzeży nowo odkrytych kontynentów. Na początku XVII wieku powstał specjalny urząd w Watykanie koordynujący misje – Propaganda Fide. Posuwały się one w głąb nowo odkrytych terytoriów, może z wyjątkiem Afryki. W XVIII wieku już niemal cała Ameryka Południowa była objęta ich zasięgiem, choć białe plamy obejmowały nadal większość Afryki, Ameryki Północnej, Azji i Australii. Na wybrzeże tego ostatniego kontynentu Dobra Nowina dotarła dopiero w XIX wieku. W tym samym czasie wędrowała w głąb Ameryki Północnej i częściowo Afryki. Ewangelizacja tego kontynentu to kwestia już XX wieku.

To z konieczności mocno skrótowy opis gwałtownych, często dramatycznych (chciwi konkwistadorzy, prześladowania w Azji, zabójcze środowisko w Afryce) postępów ewangelizacji ostatnich pięciu wieków, możliwych dzięki rewolucji w mobilności.

Chrześcijańskie dziś

Chrześcijan na świecie jest dziś niemal cztery razy więcej, niż było w 1910 r. Tuż przed I wojną światową na całym globie żyło 600 mln wyznawców Chrystusa. Dziś – ponad 2 mld. Skąd ten przyrost? Zadziałała przede wszystkim demografia. Na Ziemi żyje dziś dużo więcej ludzi. Przyrost ogólnej liczby ludności mniej więcej pokrywa się z dynamiką przyrostu populacji chrześcijan – tak jak wtedy, i dziś stanowią oni mniej więcej trzecią część świata. Ale jeżeli głębiej wnikniemy w dane, to zauważymy zmianę geografii chrześcijańskiego świata. W 1910 r. chrześcijanie żyli przede wszystkim w Europie i w obydwu Amerykach, stanowiąc 93% światowej populacji tej religii. Dziś na tych trzech kontynentach żyje 63% tej populacji. Pozostali żyją w Afryce i w Azji, gdzie w sposób znaczący przybyło chrześcijan, w Afryce nastąpił przyrost z 9 do 63%, a w Azji – z 3 do 7%. Dopiero w ostatnich latach chrześcijaństwo stało się religią prawdziwie globalną.

Niedziela. Magazyn 2/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum