Geohistoria

Wiele jest serc (nadal), które czekają na Ewangelię

Ks. Paweł Rozpiątkowski
Redaktor Naczelny

Pojawienie się Jezusa Chrystusa w ludzkiej historii było – dziś to już znany koncept – prawdziwym „czarnym łabędziem", wydarzeniem, które zmieniło losy świata, choć jemu współcześni prawie w ogóle go nie zauważyli. Historycy rzymscy mało interesowali się osobą Jezusa i chrześcijanami. Dziś to największa wspólnota.

Do zajęcia się tym tematem skłoniła mnie coraz częściej występująca dziś w analizach, przywoływana w komentarzach, obserwacja, że oto po dwudziestu wiekach zmienia się środek ciężkości Kościoła, z czym niekiedy trudno – zwłaszcza starym krajom chrześcijańskim – się pogodzić, ale co w sensie przynajmniej statystycznym, także geograficznym, jest niezaprzeczalnym faktem. Chrześcijańskiego centrum nie stanowi już dziś, oparty na chrześcijańskiej kulturze, stary zachodni świat, ale jest nim świeżo – nawet jeżeli mówimy o 100 latach lub więcej – nawrócone Południe. Jeżeli te proporcje będą się jeszcze zmieniać, to raczej na korzyść tego nowego świata, bo właśnie tam przybywa wyznawców Chrystusa i dlatego rokrocznie w Annuario Pontificio wybija się wzrost liczby członków Kościoła. Liczba chrześcijan w „starym” chrześcijańskim świecie maleje, bo ludzie uważają, że religia im niepotrzebna, choć pewnie z punktu widzenia statystycznego główną przyczyną tego stanu rzeczy jest to, iż ten świat się po prostu szybko starzeje. Tyle tytułem usprawiedliwienia podjęcia tego tematu. Zapraszam do prześledzenia, jak przez wieki chrześcijaństwo się rozwijało, jak i w jaki sposób zyskiwało nowych adeptów, jak realizowany był misyjny paradygmat: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody...”.

Pełna treść tego artykułu w wersji drukowanej
lub w e-wydaniu.

Niedziela. Magazyn 2/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie