Burzliwe dzieje Jasnej Góry pobudzają wyobraźnię, co sprawia, że niekiedy zaciera się granica między legendą a historią – oto jedna z takich opowieści.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych podań, które miejscowa ludność przekazuje z pokolenia na pokolenie, jest ta o tunelu łączącym Jasną Górę z oddalonym od klasztoru o ok. 15 km zamkiem w Olsztynie. Nie wiadomo, kiedy narodziła się legenda o tunelu, jedno jednak nie ulega wątpliwości – jest wciąż żywa i intryguje historyków. Ostatnie odkrycia archeologiczne prowadzone pod ruinami olsztyńskiej warowni, pamiętającej czasy abp. Józefa Świnki i Władysława Łokietka, podsycają nadzieję łowców sensacji i pokazują, że w każdej legendzie może się znajdować ziarenko prawdy...
Burzliwe dzieje warowni
Zamek w Olsztynie był jedną z potężniejszych fortyfikacji budowanych na wapiennych wzgórzach Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej w ramach systemu warowni Orlich Gniazd, zabezpieczających Królestwo Polskie przed najazdem ze strony południowego sąsiada. Średniowieczna sieć warowni ciągnęła się od Jasnej Góry po Wawel. Olsztyńska twierdza z całą pewnością istniała przed 1306 r. – kiedy po raz pierwszy zostało to poświadczone w źródłach pisanych – ale jej znaczenie podniosła dopiero rozbudowa przeprowadzona za panowania Kazimierza Wielkiego. Wówczas zamek ten stał się jedną z najbardziej warownych twierdz w systemie Orlich Gniazd. Warownia stale była rozbudowywana aż do XVI wieku, kiedy to jej potężne mury oparły się austriackim działom arcyksięcia Maksymiliana, pretendenta do polskiego tronu. Udana obrona warowni przed przeważającymi siłami wroga miała jednak wysoki koszt – zginął kilkuletni syn starosty Kaspera Karlińskiego, dowódcy obrony. Austriacy uprzednio porwawszy malca, wystawili go jako „żywą tarczę” podczas jednego ze szturmu na zamkowe mury. Ucierpiały także zamkowe mury, których kolejni włodarze tego miejsca, z różnych przyczyn, nie byli w stanie odbudować. Dzieła zniszczenia dopełnili Szwedzi, gdy część sił ciągnących w 1655 r. na Jasną Górę zdobyła i zrujnowała zamek, a przyległą do niego miejscowość puściła z dymem. Ogrom zniszczeń był znaczny, twierdza nie nadawała się już do użytkowania, a wysoki koszt jej odbudowy przekreślił plany o renowacji. Zresztą, znaczenie militarne zamku, wobec rozwoju artylerii, traciło na znaczeniu, a tym samym determinacja związana z jego odbudową pryskała niczym mydlana bańka na wietrze. Zamek przez kolejne dekady popadał w ruinę. W XVIII wieku kamienie z sypiących się zamkowych murów i zabudowań posłużyły jako budulec do wzniesienia kościoła parafialnego. Ponadto jeszcze w XIX wieku miejscowi chłopi pozostałości zamku traktowali jako tani materiał budowlany.
Obecnie ruiny olsztyńskiego zamku stanowią atrakcję turystyczną, którą można zwiedzać przez cały rok, dla historyków i archeologów zaś pozostają one wyzwaniem i kopalnią wiedzy o przeszłości tych terenów.
Jaskinie i tunele
Systematycznie prowadzone badania archeologiczne i prace konserwatorskie na terenie ruin Zamku Królewskiego w Olsztynie odsłaniają kolejne przestrzenie pod wzgórzem zamkowym. Szczególnie obiecujące było odkrycie z 2020 r., kiedy to natrafiono na olbrzymią jaskinię oraz niezwykle rozległy system szczelin i tuneli. Dalsze badania gruntu przeprowadzone metodą elektrooporową wykazały istnienie jeszcze jednej ogromnej pustki. Czy ta kolejna komora jest wynikiem działalności krasowej, czy też została wykonana ręką człowieka – tego na razie naukowcy nie zweryfikowali. Jedno nie ulega wątpliwości – nieznanych szczelin i tuneli wiodących do kolejnych jaskiń może być w rejonie zamku w Olsztynie zdecydowanie więcej, co wynika z geologii terenu. Niektórzy badacze twierdzą, że może to być największy na całej Jurze system jaskiń. Czy mogą one tworzyć tak rozległą sieć, by te naturalne tunele prowadziły akurat do wzgórza, na którym posadowiony jest jasnogórski klasztor? Odpowiedź na to pytanie, podobnie jak na pytanie o przeznaczenie takiego tunelu, pozostaje otwarta – nie wiemy, do czego mieliby go wykorzystywać paulini. Hipotezy mówiące o tym, że byłby tunelem ucieczkowym, albo że w przyległych do niego jaskiniach zamierzano w chwilach zagrożenia klasztoru ze strony obcych wojsk przechowywać jasnogórskie skarby, są chwiejne – wszakże w czasie potopu szwedzkiego paulini skorzystaliby z tej bezpiecznej kryjówki, a jak wiemy, woleli najcenniejsze przedmioty, w tym cudowny obraz, wywieźć do klasztoru w Mochowie k. Głogówka.
Neandertalczyk i piec hutniczy
Część jaskiń znajdujących się pod zamkiem w Olsztynie znana była jego ówczesnym mieszkańcom i wykorzystywana m.in. jako podziemne spiżarnie, do czego z racji panujących w nich niskich temperatur znakomicie się nadawały. Archeolodzy natrafili jednak na ślad innego przeznaczenia części tych jaskiń. W jednej z nich odkryto fragmenty pieca hutniczego pochodzącego z XV wieku oraz pozostałości po obróbce metalu. Ulokowanie pieca pod ziemią jest kolejną zagadką. Ze względu na konieczność dobrej wentylacji (by odprowadzać powstałe w czasie wytopu dym oraz toksyczne gazy) i wysokie temperatury osiągane przy wytopie rudy podziemna lokalizacja „huty” jest nietypowa. Na tej podstawie naukowcy przypuszczają, że przedsięwzięcie wydobywczo-hutnicze w tym miejscu miało charakter nielegalny.
Jaskinie zamkowe kryją więcej sekretów sięgających znacznie dalej w przeszłość niż istnienie Olsztyna czy klasztoru na Jasnej Górze. Natrafiono w nich na lewaluaskie ostrza, używane przez neandertalczyków w środkowym paleolicie, przynajmniej 40 tys. lat temu. Niestety, brak funduszy na dalsze prowadzenie badań sprawia, że wiele tajemnic olsztyńskiej warowni, również sekret domniemanego tunelu łączącego Olsztyn z Jasną Górą, nadal czeka na odkrycie i konfrontację z prawdą naukową.