
Statystyki Kościoła katolickiego stawiają Polskę na szóstym lub siódmym miejscu w świecie, jeśli chodzi o liczbę katolików – za Brazylią, Meksykiem, Filipinami, Demokratyczną Republiką Konga i Włochami.
Nominalnie katolików francuskich jest nieco więcej niż polskich, ale zważywszy na niski odsetek praktykujących Francuzów, Polskę należałoby umieścić w tej hierarchii wyżej. Liczby formalnie ochrzczonych nie są więc całkiem miarodajne; liczy się codzienne przywiązanie do wiary. Według statystyk dominicantes i communicantes, Polska zajmuje też dość wysokie miejsce w świecie. Ważne są tu jednak także tradycja i historia. Polska weszła do rodziny narodów chrześcijańskich dopiero w 966 r., ale od tej pory Polacy mocno zaznaczyli swe miejsce w Kościele. Można wymienić wielu polskich świętych, błogosławionych i męczenników, ale przypomnimy tu niektórych polskich błogosławionych i świętych, którzy u progu epoki nowożytnej szczególnie wsławili się w debatach na temat relacji między wiarą i nauką.
CHOĆ JESZCZE NIE ZOSTAŁ WYNIESIONY NA OŁTARZE, ogromną rolę w historii Kościoła odegrał Paweł Włodkowic, rektor Akademii Krakowskiej. Pochodził on z rodu Dołęgów, a urodził się ok. 1370 r. w Brudzeniu Dużym k. Płocka. Ukończył szkołę przy kolegiacie płockiej, po czym przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Pradze. W 1393 r. otrzymał tam tytuł mistrza, czyli magistra sztuk wyzwolonych, a trzy lata później – bakałarza prawa kanonicznego. Później pełnił funkcje kanonika płockiego i rektora Akademii Krakowskiej. Na soborze w Konstancji w 1416 r., gdzie reprezentował króla Jagiełłę, przechylił szalę sporu Polski z Krzyżakami, argumentując, że wśród pogan też może istnieć legalna władza, zaś do prawdziwej wiary należy pogan przekonywać, a nie przymuszać. Jego formuła: Fides ex necessitate esse not debet (Wiara pod przymusem nie zobowiązuje) przeszła do historii. Włodkowic odszedł z tego świata w 1435 r.
„Ciebie, Święty, dały Kęty” – głosi napis przed kościołem w tym miasteczku u podnóża Beskidu Małego. Święty Jan z Kęt, zwany Janem Kantym lub Janem Wacięgą, urodził się w 1390 r. Ukończył Akademię Krakowską, po czym przyjął święcenia kapłańskie i podjął pracę wykładowcy logiki, filozofii i ekonomii na krakowskiej uczelni. W dojrzałym wieku ukończył jeszcze studia teologiczne, uzyskując doktorat w 1444 r. Miał więc dwa doktoraty: z filozofii i teologii. Był też wybitnym kaznodzieją. Zmarł w grudniu 1473 r. W XV wieku ludzie polskiego Kościoła należeli do intelektualnej elity Europy.
Wraz z Janem z Kęt zbliżamy się do innej niezwykle ważnej postaci w historii Kościoła.
MIKOŁAJ KOPERNIK (1473 – 1543) był człowiekiem Kościoła – przyjął niższe świecenia kapłańskie i był kanonikiem kapituły warmińskiej – i jego teoria nie spotkała się początkowo z większą negatywną reakcją instytucji kościelnych. Wywołała ona jednak dalekosiężne konsekwencje. O ile dotąd wizja świata geocentrycznego ze Słońcem krążącym wokół naszej planety – notabene wizja naturalna, oparta na prostej obserwacji ruchu Słońca na niebie – wydawała się ściśle związana z wizją biblijną, o tyle „detronizacja” Ziemi i wyrzucenie jej z centrum świata spowodowały spore zamieszanie. Coraz częściej pojawiało się przekonanie, że tam, gdzie jest Biblia, nie ma miejsca dla współczesnej nauki, a tam, gdzie jest współczesna nauka, Biblia musi iść do lamusa. Zaczął się stopniowy, choć otwarcie nieprzyznawany zanik autorytetu Biblii. Kościół zaś reagował na to wyzwanie powoli i defensywnie, czego najlepszym dowodem było wpisanie O obrotach sfer niebieskich na listę kościelnego Indeksu ksiąg zakazanych w 1616 r. Stolica Apostolska zdjęła dzieło Kopernika z tej listy dopiero w 1823 r., po tym, jak teorię Kopernika udowodniono metodami empirycznymi. Kościół respektował więc metodę naukową i choć wywołało to ogromne reperkusje, nie spieszył się z uznaniem teorii.
WIARA I ROZUM ścierały się w historii od bardzo dawna. Pogańska starożytność była zdominowana przez wierzenia nierzadko całkowicie sprzeczne z rozumem. Pierwszym przełomem była epoka wielkich filozofów greckich, z których na czoło wybili się Platon i Arystoteles. Rolę rozumu jako instrumentu poznania utrwalili wielcy matematycy, astronomowie i fizycy aleksandryjscy z IV i III wieku przed Chr., jednak kult rozumu doprowadził niektórych myślicieli do przekonania, że wszelka religia to zabobon. W I wieku przed Chr. takie przekonanie utrwalił np. wśród rzymskiej elity Lukrecjusz Karus.
Wcielenie Boga w Jezusie Chrystusie stało się faktem doświadczalnym dla grona Apostołów, choć pełnię prawdy mogli poznać dzięki wierze (o czym świadczy epizod ze św. Tomaszem Apostołem), zwłaszcza po Zesłaniu Ducha Świętego, nie przychodziło im potem do głowy, by przeciwstawiać rozum wierze. Byli świadkami na oba te sposoby. Gdy świadkowie wymarli, a świat pogański pogrążał się w sprzecznościach licznych wierzeń i ateizmu, a także niejednokrotnie wielbił władców jak bogów, Ojcowie Kościoła pogodzili wiarę z rozumem. W tradycji Kościoła przetrwały dwie formuły podkreślające potrzebę harmonii wiary i rozumu: fides quaerens intellectum (wiara szuka zrozumienia) i intellectus quaerens fidem (rozum szuka wiary). Święty Augustyn połączył je w formule: „Rozumiej, abyś wierzył, i wierz, abyś rozumiał”. Epoka christianitas w świecie zachodnim oznaczała harmonię między poznaniem rozumowym i wiarą, a badania naukowe kwitły aż do epoki nowożytnej – nie w opozycji, ale w zgodzie z wiarą. Dopiero epoka nowożytna przyniosła nieuzasadniony bunt rozumu przeciw wierze. Nieuzasadniony w tym sensie, że odwołujący się do hipotez, a nie pewników naukowych, jak w tragicznym przypadku Giordana Bruna.
ROZBRAT NAUKI I WIARY na początku epoki nowożytnej był początkowo pozorny. Nawet jeśli na wspomnianym indeksie znalazło się wiele dzieł teoretycznych, których wymowy teologicznej Kościół się obawiał, pamiętać należy, że wielu wybitnych naukowców odrodzenia oraz następnych stuleci było ludźmi związanymi z Kościołem. Przykładem może być włoski matematyk i fizyk o. Franciszek Grimaldi (1618-63), fizyk i matematyk Evangelista Torricelli (1608-47), wychowanek profesora matematyki i astronomii o. Benedykta Castellego (1557 – 1643), czy duński biskup katolicki i lekarz Niels Stensen (1638-86). Jezuitą był o. Ruđer Josip Bošković (1711-87), chorwacki fizyk i matematyk, prekursor teorii względności i geometrii nieeuklidesowej. Również w dalszych dekadach racjonalizmu można znaleźć wielu wybitnych uczonych związanych z Kościołem.
Gwałtowny rozwój antyreligijnego racjonalizmu XVIII wieku, w wydaniu takich autorów jak Claude Adrien Helvétius, Paul Henri Thiry, znany jako baron d’Holbach, czy François-Marie Arouet, znany jako Wolter, zapoczątkował kościelną defensywę w sprawach roli rozumu. W XIX wieku podzielone chrześcijaństwo zalewane było przez kolejne fale ateizmu, stanowiącego podstawę ówczesnych prądów filozoficznych czy może raczej ideologicznych. Wojujący ateizm zyskał aktywnych promotorów wśród zwolenników lewicy heglowskiej czy Ludwiga Feuerbacha, który nie tylko głosił nieistnienie Boga – co jest logicznie wykluczone – ale zajął się psychologiczną charakterystyką ludzi wierzących, podważając ich zdolności poznawcze. Niski poziom badań biblijnych w Kościele pozwalał tym pisarzom na snucie dowolnych rozważań „naukowych” o kwestiach, o których nie mieli większego pojęcia. Antyreligijny materializm oraz wiarę w rozum głosili także anarchiści z Maxem Stirnerem na czele oraz całe pokolenia marksistów. Pisarzem, który lansował ateizm, był Friedrich Wilhelm Nietzsche, byli nimi także nihiliści rosyjscy.
WIEK XIX przyniósł w myśli zachodniej swoiste upojenie postępem naukowym i technicznym i związanymi z tym zmianami w życiu społecznym. W rozwoju socjologii, a więc nauki, która wykształciła się na dobre w XIX wieku, szczególną rolę odegrał pozytywizm. Wynikał on z przekonania, że podstawą filozofii może być tylko nauka. Filozofami, którzy zapoczątkowali ten typ myślenia, byli: twórca empiryzmu John Locke oraz szkocki sceptyk i empiryk David Hume. Klasyczną doktrynę pozytywistyczną reprezentował Auguste Comte. Główną jego tezą było stwierdzenie, że jedynie pewną wiedzą jest wiedza naukowa, osiągalna dzięki weryfikacji hipotez teoretycznych przez empiryczną metodę naukową. Pozytywizm zawodził jednak całkowicie w etyce. Nie potrafił bowiem wyjaśnić podstaw wartościowania. Podobny stosunek do wiary mieli zwolennicy pragmatyzmu, tacy jak Charles Sanders Peirce czy William James, oraz utylitaryzmu: Francis Hutcheson i Jeremy Bentham, a także ewolucjoniści idący za Karolem Darwinem i zwolennicy psychologizmu Sigmunda Freuda. Wywody Freuda były bliskie marksowskiemu twierdzeniu o religii jako „opium mas”.
Poglądy, w których naczelne miejsce zajęły: nauka, doświadczenie, użyteczność czy szczęście, stały się niezwykle popularne ze względu na swoją łatwość i pozorną atrakcyjność, ale jednocześnie prowadziły do podważenia etyki chrześcijańskiej, w której pojęcie Boga Stwórcy pełnego miłości „uniesprzecznia” różne aspekty rzeczywistości. Konsekwencją tych ideologii stała się bezradność współczesnej cywilizacji zachodniej wobec zagrożeń praktycznego amoralizmu, którego straszliwe efekty poznaliśmy w XX wieku, w czasach totalitaryzmów nazistowskiego i komunistycznego. Ideologie te także głosiły prymat „nauki”, ale rozumiały ją, wedle słów Raymonda Arona, jako swoiste „opium intelektualistów” lub jako instrument terroryzowania ludzi mniej wykształconych. Żadna bowiem z teorii antyreligijnych nie zdołała „naukowo” dowieść nieistnienia Boga.
Przez większą część XIX i XX wieku Kościół katolicki nie potrafił znaleźć skutecznego sposobu na piewców „nauki” i „postępu”, gdyż jego przesłanie nie jest ideologią ani nauką empiryczną, ale Dobrą Nowiną dla sumień. Jezus Chrystus nie przyszedł bowiem na świat, by uczyć ludzi o grawitacji czy promieniowaniu tła, ale o tym, jak powinniśmy postępować. Wyjaśnianie zagadek fizycznych, chemicznych czy biologicznych nie jest nauką moralną.
W DZIELE PRZYWRÓCENIA PRZEZ KOŚCIÓŁ właściwych relacji między wiarą i rozumem szczególną rolę odegrali współcześnie dwaj Polacy. Kardynał Stefan Wyszyński stał się już przed II wojną światową wybitnym znawcą teorii i praktyki komunizmu. Zainspirowany katolicką nauką społeczną, a w 1937 r. dodatkowo encykliką Divini Redemptoris Piusa XI wydał dwie prace, w których gruntownie przeanalizował doktrynę komunistyczną oraz praktykę systemu w ZSRR: Katolicki program walki z komunizmem (1937) oraz Inteligencja w przedniej straży komunizmu (1939). Obok wskazówek, jakie zagrożenia niesie ze sobą komunizm w życiu społecznym, dostrzegał w nich pozory naukowości tej doktryny, co było szczególnym zagrożeniem dla ludzi wykształconych. Ironia historii sprawiła, że z zagrożeniami tymi musiał się zmagać jako głowa Kościoła w Polsce po wojnie. Lekarstwa na wyzwania komunizmu szukał w pracy duszpasterskiej wśród szerokich kręgów społeczeństwa, co nie zyskiwało mu popularności wśród „intelektualistów”. Solidaryzował się jednak z wezwaniem Emmanuela Mouniera: „Och, ograniczone umysły, zasiadający na katedrach, trybunach i w opasłych fotelach, zadowoleni z samych siebie, inteligenci, pracownicy naukowi! Konieczne jest, absolutnie, żebyśmy naszemu życiu nadali sens!”.
KWESTIĘ RELACJI MIĘDZY NAUKĄ I WIARĄ uznał Jan Paweł II za kluczową dla współczesnego świata myśli. Wykład papieża na ten temat, zawarty w encyklice Fides et ratio jest zarówno fundamentalny filozoficznie, jak i klarowny pod względem formy, jak przystało na wykładowcę akademickiego. Jan Paweł II odwołał się tu do nieco zapomnianego pod koniec XX wieku stwierdzenia I Soboru Watykańskiego z końca XIX wieku, że „prawda poznana w drodze refleksji filozoficznej oraz prawda Objawienia ani nie są tożsame, ani też jedna nie czyni zbyteczną drugiej. Istnieje podwójny porządek poznania, różniący się nie tylko źródłem, ale i przedmiotem. Różni się źródłem, bo w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary. Różni się przedmiotem, bo oprócz prawdy, do której może dojść rozum naturalny, przedłożone nam są również do wierzenia tajemnice zakryte w Bogu: nie można ich poznać bez Objawienia Bożego”.
Papież odwołał się jednak także do początków tradycji. Przypomniał, jak kwestię relacji między rozumem i wiarą rozstrzygali już Ojcowie Kościoła, m.in. św. Justyn, Klemens Aleksandryjski, Orygenes czy św. Augustyn. Jan Paweł II wskazał psychologiczne źródła współczesnego rozdarcia między wiarą i rozumem: „Człowiek dzisiejszy zdaje się stale zagrożony przez to, co jest jego własnym wytworem, co jest wynikiem pracy jego rąk, a zarazem i bardziej jeszcze pracy jego umysłu, dążeń jego woli. Owoce tej wielorakiej działalności człowieka zbyt rychło i w sposób najczęściej nieprzewidywany nie tylko i nie tyle podlegają alienacji w tym sensie, że zostają odebrane temu, kto je wytworzył, ile przynajmniej częściowo, w jakimś pochodnym i pośrednim zakresie skutków skierowują się przeciw człowiekowi”.
Wywodu papieża nie da się streścić w paru zdaniach, ale jest on przejmującym apelem do Kościoła i świata nauki o „poszukiwanie prawdy, nawet wówczas, gdy dotyczy ograniczonej rzeczywistości świata czy człowieka”, które „nigdy się nie kończy, zawsze odsyła ku czemuś, co jest ponad bezpośrednim przedmiotem badań, ku pytaniom otwierającym dostęp do Tajemnicy”. Jak bowiem stwierdził na początku wspomnianej encykliki, „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.