Bóg i historia

Święci idą na wojnę

Wincenty Łaszewski
Mariolog, pisarz i tłumacz. Międzynarodowy autorytet w temacie objawień

Czy święci ze swoim skutecznym wstawiennictwem u Boga używają też swoich wpływów, by sterować historią? Czy mogą ingerować nawet w przebieg wojen?

Oczywiście, wierzymy w świętych obcowanie. Te dwie rzeczywistości – doczesna i wieczna – nakładają się na siebie, bywa nawet, że warstwa nadprzyrodzona staje się widzialna i wkracza wprost w ludzkie losy. Dla wielu wspomniany dogmat, który ma imiona, nazwiska, miejsca i daty, stanowi naczelny dowód na to, że jest Bóg i jest wieczność.

Chyba każdy z nas mógłby wymienić kilka interwencji świętych w swoim życiu. Ale… czy są to jedynie relacje indywidualne: osoba stamtąd – osoba stąd? A może święci mogą wpływać na historię? Zaczynamy szukać odpowiedzi na to pytanie i… wcale nie wchodzimy w krainę baśniowych legend.

Interwencje aniołów

Zacznijmy od aniołów. Czasem na polach bitew pojawiają się jako „trzecia armia”.

Najdawniejsze przykłady jej obecności możemy uważać za legendy wyrosłe na niepojętych po ludzku wydarzeniach, ale… osądźmy sami. Dlaczego Hunowie nie zdobyli Rzymu? Wyjaśnienie przynosi następująca wersja historii: Kiedy w 452 r. Attyla stanął pod murami Wiecznego Miasta i wyszedł mu naprzeciw Leon Wielki, wódz Hunów miał spostrzec dwie świetliste istoty stojące po obu stronach papieża. Miały one wymachiwać płonącymi mieczami i ostrzegać Attylę, że go zabiją, jeśli zaatakuje miasto. To dlatego przerażony wódz nakazał swojej armii odwrót.

Podobne świadectwa zapewniają o interwencjach aniołów w epoce wypraw krzyżowych. Pojmani żołnierze tureccy mieli przysięgać, że widzieli wojsko anielskie walczące po stronie chrześcijan.

„Biała kawaleria”

Najsłynniejsze jednak objawienia armii aniołów miały miejsce podczas I wojny światowej. Trudno tu już mówić o legendach próbujących wyjaśnić cudowny przebieg bitew, mamy bowiem zeznania licznych świadków. Kiedy np. w 1914 r. Anglicy i Niemcy toczyli bitwę pod Mons (Belgia), między obiema armiami pojawił się pułk ubranych na biało, lśniących zjaw. Chociaż Niemcy mieli znaczną przewagę liczebną, przerażeni pojawieniem się aniołów zaczęli się wycofywać. W ciągu następnych dni anielska kawaleria miała jeszcze dwa razy stawać między wojskiem angielskim i niemieckim…

Cztery lata później niemieccy żołnierze walczący w pobliżu miasta Bethune (Francja) zeznawali, że zaatakowała ich kawaleria ubrana na biało i dosiadająca białych koni. Jeźdźców nie można było w żaden sposób zabić – nawet seriami z karabinów maszynowych.

Michał archanioł

Czasem na polu bitwy pojawia się tylko sam wódz anielskich zastępów – Michał Archanioł. Wiele razy towarzyszył on np. wojskom chrześcijańskim w walkach z muzułmanami. W 1147 r. podczas zdobywania zajmowanego przez Maurów Santarém idącym do boju rycerzom ukazał się św. Michał i z podniesionym mieczem poprowadził ich do boju. W 1385 r. rycerze maszerowali pod wodzą bł. Nuno Pereiry na bitwę pod Aljubarrotą. W pewnym momencie usłyszeli wysoko na niebie śpiew aniołów, a przed sobą zobaczyli św. Michała podnoszącego miecz na znak zwycięstwa.

Dodajmy, że miejscem tego objawienia była... Fatima.

Błażej

Mamy też militarne zaangażowanie „szeregowych” świętych.

W 972 r. Wenecjanie zakotwiczyli statki w pobliżu Dubrownika, zapewniając mieszkańców, że chcą uzupełnić żywność i wodę na dalszą podróż na wschód. Tymczasem ich celem było zdobycie miasta, a marynarze przy okazji kupowania towaru sprawdzili, gdzie Dubrownik ma najsłabsze umocnienia. Kiedy łodzie z towarem odpłynęły ku weneckiej flocie, a ludzie udali się na spoczynek, modlącemu się w kościele proboszczowi ukazał się się św. Błażej, który ostrzegł przed atakiem wroga. Ksiądz wzniecił alarm i Dubrownik na czas przygotował się do obrony.

Rocznicę tego cudu (3 lutego) miasto świętuje do dziś.

Weran i Lambert

Inna jest historia datowana na rok 1592 r. Scipion de Villeneuve, pan Vence (Prowansja), który przeszedł na protestantyzm, zażądał, by katolickie miasto bezwarunkowo mu się podporządkowało. Kiedy mieszkańcy odmówili, rozpoczął oblężenie. Vence miało tylko jedną armatę i nielicznych obrońców. Gdy ludzie zaczęli tracić ducha, kanonik Laure kazał umieścić na wieży katedry figury św. Werana i św. Lamberta (biskupów Vence z połowy V wieku i początku XII wieku). W płomiennej mowie wołał: „Oni będą walczyć! Żołnierze na wałach przy bramie! Walczmy i módlmy się! Zapewniam: Bóg dokona reszty!”. Obrońcy, wsparci pomocą świętych patronów, bez trudu odparli wszystkie ataki i zmusili protestantów do odejścia. Tradycja opowiada nawet o kulach odbijających się od murów i spadających na atakujących Hugenotów.

Do dziś w mieście wspomina się to wydarzenie (poniedziałek po Wielkiej Nocy).

Kostka

Mamy i polski przykład. W 1862 r. ks. Piotr Pękalski pisał w Żywotach świętych patronów polskich: „W roku 1622, za panowania Zygmunta III, Osman sułtan turecki (…) ku polskim przyciągnął granicom. Nie przeląkł się wcale król Zygmunt doniesieniem o nadciągnionych hordach barbarzyńców, ale (…) wezwawszy wstawienia się Najświętszej Panny i św. Stanisława Kostki, wysłał czym prędzej niewielką liczbę polskich zastępów, na wstrzymanie napływu nieprzyjaciela, póki on sam z wojskiem nie nadciągnie. Jakoż, kiedy Polacy mieli już zwodzić bój pod Chocimem, Stanisław Kostka widocznie ukazał się w powietrzu nad polskim rycerstwem, i tak walne sprawił zwycięstwo, że zamieć turecka tył podała...”.

OJCIEC PIO

Im bliżej naszych czasów, tym fakty stają się bardziej wyraziste.

Piloci lotnictwa brytyjskiego i amerykańskiego, którzy jesienią 1943 r. przebywali w rejonie Bari i wykonywali misje na terytorium Włoch, opowiadali o „mnichu na niebie”, który pojawiał się przed nimi, gdy przelatywali w pobliżu San Giovanni Rotondo.

Generał Bernardo Rossini, słysząc, że wśród wojskowych opowiadano nieprawdopodobne historie o „mnichu”, który pojawia się na niebie i zmusza samoloty do zawrócenia, zdecydował się osobiście objąć dowództwo nad eskadrą bombowców mającą zniszczyć niemiecki skład amunicji, który znajdował się obok San Giovanni Rotondo.

Gdy samoloty przyleciały na miejsce, ujrzał na niebie postać „mnicha” z podniesionymi rękami. Komory bombowe otwarły się samoczynnie i bomby spadły na las, a samoloty zawróciły bez interwencji pilotów.

Kiedy generał odwiedził po wojnie San Giovanni Rotondo, Ojciec Pio podszedł do niego i powiedział: „To ty chciałeś nas zabić?”.

MARYJNY KONSTANTYNOPOL

Najwięcej mamy wzmianek o Maryi. Znamy Jej interwencje pod Lepanto (1571), w Bitwie Warszawskiej (1920) czy w Manili (1984). I znowu – im bliżej współczesności, tym fakty tracą posmak legend. Przytoczmy jednak najstarszą chyba, zadziwiającą „militarną interwencję” Matki Bożej związaną z uratowaniem Konstantynopola w 626 r. Kiedy wrogie wojska były o krok od zdobycia miasta, patriarcha Sergiusz wyniósł na jego mury ikonę Hodegetrii (oryginał Ikony Jasnogórskiej) i wezwał Maryję, by nieprzyjaciół „rozproszyła jak dym i stopiła jak świecę w obliczu ognia”. Następnie zanurzył ikonę w wodach zatoki, którą zbliżały się do miasta niezliczone łodzie nieprzyjaciół.

W opisie oblężenia czytamy: „Dziewica ukazywała się wszędzie, uzyskując pewne zwycięstwo i szerząc strach i popłoch wśród nieprzyjaciół. Zatokę Złotego Rogu, w której po zanurzeniu ikony w jej wodach pojawił się potężny sztorm, można było przejść suchą nogą, tyle było wszędzie rozrzuconych ciał i pustych łodzi pływających bez celu”.

Na pamiątkę tego cudu Akatyst ku czci Bogarodzicy został poprzedzony specjalną inwokacją. „O, Waleczna Hetmanko, zwycięską wdzięczności pieśń, z niewoli wyswobodzeni, słudzy Twoi, niesiem Ci, Bogurodzico. Ty, która posiadasz moc niezwyciężoną, od wszelkich nieszczęść wybaw nas...”.

ZMIENIĆ HISTORIĘ?

Tak, święci pojawiają się na polach walki. Ten budujący naszą wiarę fakt rodzi jednak wiele nowych pytań. Jedno z nich brzmi: dlaczego niosą oni pomoc wybiórczo? Czy w wydarzeniach, w które ingerują, są spełnione jakieś warunki? Jakie?

Znalezienie odpowiedzi na to pytanie mogłoby zmienić i naszą historię...

POD KULIKOWEM

W 1380 r. Matka Boża znalazła się na ustach wszystkich. W dniu 8 września, w uroczystość narodzin Najświętszej Maryi Panny, Jej ikona opuściła zacisze sanktuarium i znalazła się na polu bitwy, by przyzywać pomocy nieba w starciu z hordami tatarskimi pod Kulikowem nad Donem. Zwycięstwo nad najeźdźcą było ogromne i zapewniło ziemiom ruskim wiele lat względnego spokoju.

RODOS

W 1480 r., a więc niemal sto lat przed słynną bitwą pod Lepanto, Turcy zaatakowali znajdującą się na Rodos twierdzę joannitów z dwóch stron jednocześnie: z morza i lądu. Atak zakończył się klęską wojsk półksiężyca. Historycy tłumaczą ją doskonale zbudowanym murem obronnym otaczającym miasto i odwagą rycerzy walczących pod dowództwem wielkiego mistrza zakonu Pierre’a d’Aubussona. Pomijają jeszcze jeden czynnik – element nadprzyrodzony, którego istnieniu dawali świadectwo uczestnicy bitwy. Otóż w decydującym momencie walk na niebie ukazała się postać Matki Najświętszej z włócznią wymierzoną w atakujące wojska tureckie. Jeden ze świadków ujął to krótko: „Maryja ukazała się z włócznią w dłoni i Turcy uciekli”.

Niedziela. Magazyn 3/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum