Konsekwencje demograficzne wojny kulturowej mogą być, jak widać, nawet bardziej niebezpieczne od tych konwencjonalnych – mówi mecenas Rafał Dorosiński, dyrektor Centrum Polityki Rodzinnej i Edukacji Instytutu Ordo Iuris.
Artur Stelmasiak: – Szacuje się, że do 2100 r. ubędzie ok. 40% Europejczyków, i to pod warunkiem, że nie będzie epidemii i wojen, które ogarną cały kontynent. Skąd bierze się ta choroba demograficzna, którą można nazwać „czarną śmiercią” XX i XXI wieku?
Rafał Dorosiński: Spośród wielu jej przyczyn na pierwszym miejscu wymieniłbym uderzającą w sposób postrzegania rodziny kulturę relatywizmu, egoizmu i hedonizmu, która zrywa z przyjętymi normami życia rodzinnego i seksualnego. Ta kultura stawia jednostkę na piedestale i mówi jej, by troszczyła się jedynie o swoją satysfakcję, spełnienie i poszukiwanie przyjemności. W związkach damsko-męskich poczucie satysfakcji z relacji zyskało status niemal absolutny, co w praktyce oznacza, że związek trwa tak długo, jak długo jest źródłem przyjemności. Jeżeli przestaje być przyjemnie albo po prostu znudzimy się drugą osobą, to kończymy relację i szukamy kolejnej. Jest to jakby zaprzeczenie podstawowej cechy rodziny, czyli trwałości, łączącej się z wyjściem poza perspektywę natychmiastowej satysfakcji, z odpowiedzialnością i gotowością na ofiarność, które w ostatecznym rachunku niosą ze sobą najwięcej nie tylko subiektywnie postrzeganego szczęścia, ale także bardzo wymiernych korzyści. Każdy z małżonków ofiarowuje część siebie na rzecz miłości do żony albo męża, by otworzyć się na nowe życie.
Trudno sobie wyobrazić wojnę w Europie, która mogłaby pochłonąć 200 mln ludzi, a taki właśnie będzie efekt tej kultury hedonizmu. Dlaczego fundujemy sami sobie spustoszenie o wiele większe, niż nawet dwie wojny światowe z XX wieku?
Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej
lub w e-wydaniu.