Siedemdziesiąt lat temu dla polskiego Kościoła rozpoczął się jeden z najtrudniejszych okresów w najnowszych dziejach – komuniści aresztowali prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego.
Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie moje prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi «w cywilu». Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodszych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych, czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien” – zanotował w swoich Zapiskach więziennych prymas Stefan Wyszyński. Przez kolejne trzy lata ksiądz kardynał był więziony i stale inwigilowany.
Bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie…
Po zdobyciu władzy w powojennej Polsce komuniści stworzyli pozory otwartości wobec Kościoła katolickiego. Zezwolili na religię w szkołach, pracę kapelanów w szpitalach i więzieniach, działalność katolickich organizacji charytatywnych. Już jednak 12 września 1945 r. zerwali konkordat ze Stolicą Apostolską. Po sfałszowanym referendum i wyborach do Sejmu komuniści ostateczne likwidują opozycję. Panują niepodzielnie i przystępują do zdecydowanej walki z Kościołem, próbując zepchnąć go na margines i rozbić od wewnątrz. By to osiągnąć, rządzący stosują bezwzględne metody, jawny i tajny terror prawno-administracyjny, inwigilację, usuwanie religii ze szkół i wiele innych. W 1949 r. Bolesław Bierut usłyszał w Moskwie od Józefa Stalina: – Przy klerze nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne i przeciwstawne sobie grupy, propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się tego, co potrzeba… nie nastawiacie się na rozłam [w Kościele]... bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie – radził Stalin. W ten sposób komuniści starają się rozbudować ruch księży patriotów. Na tym nie poprzestają i dokonują przejęcia charytatywnej organizacji kościelnej Caritas. Dodatkowo w marcu 1950 r. komuniści uderzają w niezależność finansową Kościoła. Uchwalają ustawę, na mocy której rząd zagarnia, a tak naprawdę kradnie ok. 150 tys. ha ziemi należącej do majątku kościelnego. Na drodze do podporządkowania komunistom Kościoła staje nowy prymas – Stefan Wyszyński. Młody i energiczny „interrex” odważnie sprzeciwia się zależności Polski od Sowietów i domaga się respektowania przez państwo swobód i wolności religijnych. Jest dla władzy niebezpiecznym i trudnym przeciwnikiem, bo doskonale rozumie istotę systemu, który komuniści chcą narzucić Polakom. Pamiętajmy, że jeszcze przed wojną, w latach trzydziestych na łamach Ateneum Kapłańskiego opublikował ponad sto tekstów, w których poddał krytycznej analizie system funkcjonujący w Związku Sowieckim. W jednym z tekstów podkreślał: „Nie można komunizmu zwalczać, jeśli się go nie zbada do głębi, nie oświetli jego błędnych założeń i nieszczerych dążeń, błąd musi być nazwany i po imieniu napiętnowany”. I dodawał w innym miejscu: „Ponieważ niebezpieczeństwo komunizmu wszystkim zagraża i przenika wszystkie przejawy życia, musi być zwalczane zgodnym wysiłkiem całego społeczeństwa”. Jednocześnie Wyszyński jako realista rozumie, że nie może i nie powinien iść na otwartą wojnę z komunistami, bo w ten sposób nie uratuje niezależności polskiego Kościoła.
Porozumienie z komunistami
Prymas Stefan Wyszyński, by zachować jakiekolwiek możliwości działania Kościoła, decyduje się na porozumienie z rządem, które zostaje podpisane 14 kwietnia 1950 r. W tekście składającym się z 19 punktów episkopat zobowiązuje się m.in. do wyegzekwowania od duchowieństwa i wiernych poszanowania dla władzy państwowej, kierowania się polską racją stanu, nieprzeciwstawianie się kolektywizacji rolnictwa i zwalczanie antykomunistycznego podziemia. Z kolei rząd gwarantuje m.in. podtrzymanie nauczania religii w szkołach i istnienie szkół katolickich, swobodne działanie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wolność prasy i wydawnictw katolickich oraz zwolnienie seminarzystów z obowiązku służby wojskowej. Kościół, godząc się na daleko idące ustępstwa wobec władz, narażał się na krytykę ze strony Stolicy Apostolskiej i wielu katolików. Również niektórzy biskupi, wśród nich kard. Adam Sapieha, wyrażali wątpliwości wobec podpisania porozumienia. Sam prymas, już po aresztowaniu, tak tłumaczył swoje decyzje: – Ale właśnie wychodząc z tych założeń zasadniczych nauki Kościoła, nie można było powiedzieć: nie chcemy porozumienia, bo Kościół zawsze chce porozumienia, nawet wtedy, gdy trzeba czynić ustępstwa – jak o tym świadczy historia konkordatów. Tym więcej, że tekst „Porozumienia” nie zawierał żadnych przywilejów prawnych dla rządu, jako że takie przywileje od prawa kanonicznego może czynić tylko Stolica Apostolska. „Porozumienie” w swej merytorycznej treści było tylko gwarantowaniem sobie „wzajemnego bezpieczeństwa” we współżyciu. Episkopat Polski nie mógł powiedzieć „nie” – mówił prymas. Niestety, obietnice rządu okazują się złudne. Przedstawiciele władz ustawicznie łamią warunki porozumienia, a represje wobec Kościoła nie ustają. Partia przypuszcza nowy atak: kontynuuje usuwanie religii ze szkół, zamyka niższe seminaria duchowne, nowicjaty zakonne, szkoły katolickie, prasę kościelną i placówki prowadzone przez Kościół (szpitale, sierocińce, jadłodajnie itp.), organizuje pokazowe procesy, m.in. ks. Władysława Gurgacza, ks. Zygmunta Kaczyńskiego, bp. Czesława Kaczmarka czy duchownych z kurii krakowskiej, wreszcie odmawia też paszportu prymasowi Wyszyńskiemu do Rzymu na konsystorz, podczas którego miał otrzymać insygnia kardynalskie.
Wyrok na prymasa
Przelaniem czary goryczy okazuje się dekret z 9 lutego 1953 r. o obsadzie duchownych stanowisk kościelnych, uzależniający nominacje wszystkich księży, w tym także biskupów, od zgody władz i żądanie od nominatów składania przysięgi na wierność państwu. Wobec zaistniałej sytuacji 8 maja 1953 r. episkopat kieruje do rządu memoriał, w którym protestuje przeciwko ingerencji władz państwowych w wewnętrzne sprawy Kościoła. Wydaje się, że tą decyzją prymas niejako przypieczętował swój los. Komuniści już od dłuższego czasu „zastanawiali się”, co zrobić z „niebezpiecznym prymasem”. Pod koniec maja 1953 r. Bierut otrzymał od Sowietów zgodę na pokazowy proces bp. Czesława Kaczmarka. Należy przypuszczać, że w zamierzeniu polskich komunistów miało to być preludium do aresztowania i procesu prymasa Wyszyńskiego. Zbiegły na Zachód płk Józef Światło twierdził, że polscy komuniści sprawę aresztowania prymasa Wyszyńskiego wielokrotnie konsultowali w Moskwie, a ostateczną decyzję, już po śmierci Stalina, kiedy w łonie sowieckiej partii trwała walka o władzę, wydał premier Malenkow. Ostatecznie, według Światły, we wrześniu 1953 r. do Moskwy poleciał Franciszek Mazur i uzyskał taką zgodę od Nikity Chruszczowa, już wtedy I sekretarza KC KPZR. Z kolei, po latach, człowiek numer 2 w stalinowskiej Polsce – Jakub Berman, odpowiedzialny za walkę z Kościołem, w rozmowie z Teresą Torańską mówił: – W kilka miesięcy po śmierci Stalina nastąpiło powstanie berlińskie, burzliwe w przebiegu wypadki czerwcowe w NRD, i pewne elementy tutaj też zaczęły wierzyć, że coś się odmienia, że może mapa Europy się zmieni. Nastąpiła aktywizacja i konsolidacja grup opozycyjnych, a przede wszystkim Kościoła, i Bierut usiłował je stłumić – tłumaczył Berman. Zapewne już nigdy nie dowiemy się, w jakich okolicznościach i gdzie zapadła ostateczna decyzja o aresztowaniu prymasa. Nie to jest jednak najważniejsze, ale to, że doskonale znamy motywy komunistów, którzy wiedzieli, iż bez odsunięcia prymasa Wyszyńskiego nie zniszczą polskiego Kościoła. Lapidarnie i celnie ujął to na falach Radia Wolna Europa płk Światło. Na pytanie: Dlaczego rząd Polski aresztował kardynała Wyszyńskiego? odpowiedział: – Kardynał Wyszyński jako przywódca świata katolickiego w Polsce… Polska w szerokich swoich masach głęboko przywiązana do wiary katolickiej… był przeszkodą w ogólnych planach bolszewickich sowietyzacji Polski.