Prostowanie historii

Pierwsza ofiara niemieckiego terroru – Wieluń

Ks. dr Paweł Kostrzewski
Hisotryk, archiwista

Od ataku Niemiec hitlerowskich na Polskę 1 września 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa. Pierwszym polskim miastem zaatakowanym przez agresorów był Wieluń.

Zdaniem prof. Tadeusza Olejnika, nastąpiło to już o godz. 4.40. Inni badacze, opierając się na zeznaniach świadków i analizie dokumentów, twierdzą, że wydarzyło się to godzinę później. Kluczowy jest tu meldunek kpt. Waltera Siegela, według którego niemieckie samoloty wystartowały z lotniska polowego w miejscowości Nieder-Ellguth (obecnie Ligota Dolna koło Opola) o godz. 5.02. Do pokonania miały ok. 100 km. Nad Wieluniem znalazły się ok. godz. 5.40 i rozpoczęły atak.

Ogrom zniszczeń

W wyniku kilkukrotnego bombardowania na ulicach i pod gruzami domów zginęło prawdopodobnie ok. 1,2 tys. osób; 70% budynków uległo zupełnemu zniszczeniu. Zbombardowano m.in. Szpital Wszystkich Świętych, mimo że był on oznakowany symbolami Czerwonego Krzyża. Pod jego gruzami zginęły trzydzieści dwie osoby, w tym dwie siostry ze Zgromadzenia Sióstr Szarytek, które pracowały w szpitalu jako pielęgniarki. Zbombardowano zabytkowy klasztor poaugustiański, będący siedzibą Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świetej Rodziny. Poważnie uszkodzona została pochodząca z XIII wieku kolegiata wieluńska, którą Niemcy w późniejszym czasie rozebrali do fundamentów. Była to wspaniała budowla sakralna, z barokowymi ołtarzami z przełomu XVII i XVIII wieku. Na zakończeniu naw bocznych po obu stronach prezbiterium znajdowały się kaplice: po stronie południowej – późnorenesansowa Radoszewskich, a po północnej – Olszewskich. W kaplicy Radoszewskich znajdowały się dwa bogate późnorenesansowe sarkofagi: Jerzego Radoszewskiego, podkomorzego wieluńskiego, z 1614 r. i Andrzeja Radoszewskiego, chorążego ziemi wieluńskiej, z 1621 r. Byli tu również pochowani rodzice ojca historyków polskich, arcybiskupa nominata lwowskiego ks. Jana Długosza – Beata z Borowna i Jan Długosz, bohater spod Grunwaldu. Ich zwłoki zostały przeniesione na polecenie okupanta niemieckiego do wspólnej mogiły na cmentarzu wieluńskim. Skarbiec kolegiaty wieluńskiej był bogato wyposażony w dzieła sztuki o dużej wartości, pochodzące w większej części z pracowni miejscowych artystów. Do najcenniejszych obiektów należały: srebrny relikwiarz zwieńczony posągiem Madonny z początku XVI wieku (tzw. Madonna Wieluńska), wiele monstrancji i kielichów, m.in. piękny kielich gotycki pochodzący z końca XV wieku oraz zbiór ornatów gotyckich i renesansowych. Niemal wszystkie dzieła sztuki skonfiskowali okupanci. Dodać należy, że bomby nie ominęły klasycystycznej synagogi z poł. XIX wieku i byłego zamku królewskiego – siedziby sądu pokoju. Celem niemieckich lotników był również klasycystyczny ratusz z Bramą Krakowską, jednak zrzucona na ten budynek bomba utknęła w więźbie dachowej i nie eksplodowała. Ponadto wojska niemieckie spaliły trzy zabytkowe drewniane kościoły na ziemi wieluńskiej: w Brzeźnicy Starej, Mieleszynie i Sokolnikach.

bezbronne miasto

Atak bombowy całkowicie zaskoczył wielunian. Nie było tu zwartych oddziałów wojskowych ani sztabu żadnej jednostki wojskowej, miasto nie stanowiło również jakiejkolwiek zapory w systemie polskiej obrony pogranicza. W planach dowództwa polskiego obrona miała być zorganizowana dopiero na rzekach Warcie i Widawce, 30 km na wschód od Wielunia. Miasto nie posiadało też żadnego przemysłu, a ze względu na bliskie sąsiedztwo granicy nie mogło stanowić żadnego zaplecza aprowizacyjnego dla polskiej armii. Wieluń nie był węzłem drożnym o większym znaczeniu strategicznym, nie leżał na linii głównego uderzenia wojsk niemieckich w kierunku Warszawy. Nie było więc żadnych przesłanek natury militarnej do ataku lotniczego na to bezbronne miasto. Był to typowy atak terrorystyczny, który miał na celu zastraszenie polskiego społeczeństwa.

Życie po zbombardowaniu

Wiadomość o wkroczeniu wojsk niemieckich lotem błyskawicy rozeszła się wśród mieszkańców powiatu wieluńskiego. Ludzie zaczęli uciekać w kierunku Warszawy i na wschód. Towarzyszyli im kapłani. Kiedy jednak Polska została zaatakowana przez Rosję Sowiecką 17 września 1939 r., Polacy powrócili do swoich domostw. Proboszcz wieluński ks. Wincenty Przygodzki zastał miasto niemal doszczętnie zniszczone. W związku z tym, że zbombardowana została również plebania, zamieszkał w domu prywatnym, a Msze św. odprawiał u sióstr bernardynek lub w znajdującym się poza miastem kościele św. Barbary. Nie tracił jednak nadziei. W liście do bp. Teodora Kubiny napisał: „Ufność jedynie w Opatrzność Bożą dodaje nam siły do życia i wlewa nam otuchę w pomoc Najświętszej Panny”. Warunki życia były jednak dojmujące, o czym świadczy kolejny list duchownego do ordynariusza częstochowskiego: „Brak własnego mieszkania niezmiernie mnie rozstraja i męczy. Pokoik, jaki mi ofiarowała z własnym jej umeblowaniem p. Michalska, czasowo tylko może mi służyć, a o tym, aby znaleźć jakie takie mieszkanie w mieście lub w bliskości miasta, mowy być nie może, bo wszystko jest pozajmowane przez urzędy lub urzędników. Obecnie nie mam nic z urządzeń domowych, bo ani mebli, ani bielizny, ani pościeli, ani naczyń kuchennych (…) o tym, żebym mógł obecnie w Wieluniu sprawić sobie urządzenie domowe, mowy być nie może, a przecież bez własnego łóżka, talerza, łyżki itd. żyć się dłużej nie da”.

A był to dopiero początek terroru okupacyjnego. Aresztowania, zesłania do obozów koncentracyjnych, egzekucje, wysiedlenia, germanizacja polskich nazw, rozdział narodowościowy, kary za najdrobniejsze przewinienia wypełniały codzienność mieszkańców.

Niedziela. Magazyn 2/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum