Na polskim tronie nie brakowało pobożnych władców, ale tylko jeden z nich zyskał miano obrońcy wiary, a jego religijność urosła wręcz do miana legendy.
Genialny dowódca odznaczał się wielką wiarą i pokorą – nigdy nie przypisywał sukcesu sobie, ale Bogu i Najświętszej Pannie Maryi, którą otaczał wielką czcią. Na kartach historii zapisał się jako monarcha, którego cechowała niezwykle wyjątkowa pobożność. Czy ten pobożny król doczeka się wyniesienia na ołtarze?
Przykład pradziada
Jan Sobieski wywodził się z magnackiego rodu pieczętującego się herbem Janina. Przyszły król wzrastał w atmosferze wiary i kultu maryjnego w domu rodzinnym, a głównymi przekazicielami tych wartości byli jego rodzice, ludzie bardzo prawi i pobożni. Pokazując małemu Jasiowi grobowiec pradziada, bohatera spod Cecory hetmana Stanisława Żółkiewskiego, wyjaśniali, że wielkość jego słynnego przodka miała ścisły związek z zawierzeniem się Matce Chrystusa. Symbolem pobożności maryjnej pradziada Sobieskiego był złoty pierścień z napisem: Manicipium Mariae (Niewolnik Maryi), z którym Żółkiewski się nie rozstawał. Zainspirowany tym przykładem Sobieski ukochał Maryję do tego stopnia, że jako młodzieniec wstąpił do bractwa różańcowego, w każdą sobotę pościł o chlebie i wodzie, a wszystkie ważne zadania rozpoczynał od modlitwy. Jako władca Polski nie wyruszał w bój bez udziału w specjalnej błagalnej procesji. Żadnego ze zwycięstw nie przypisywał sobie, ale Bogu i Bożej Rodzicielce. Największą sławę przyniosło mu, oczywiście, to ostatnie – spod Wiednia, z którym związane są liczne dowody jego czci dla Królowej Polski.
Szlakiem Maryi do zwycięstwa
W lipcu 1683 r., naglony prośbami papieża Innocentego XI i cesarza Leopolda I, Jan III Sobieski pośpieszył z odsieczą wiedeńską. W dziejach wojskowości była to bezprecedensowa wyprawa, naznaczona maryjną dewocją króla Polski. Już na jej początku Sobieski wstąpił do Częstochowy, by u cudownego obrazu prosić Najświętszą Pannę o pomoc w walce. Kroniki i dokumenty klasztoru podają szczegóły królewskiego pobytu na Jasnej Górze. Dowiadujemy się z nich, że w nocy z 24 na 25 lipca król przybył na Jasną Górę z królową i synami – Jakubem, Aleksandrem i Konstantym. „Nazajutrz, w dzień imienin najstarszego syna Jakuba, odprawione zostało z wielką okazałością, przy huku dział, uroczyste nabożeństwo, na którym znajdowała się cała rodzina królewska. Dnia 26 lipca wszyscy odbyli spowiedź i przyjęli Komunię św. w kaplicy, po czym ksiądz prowincjał Czechowicz, udzieliwszy królowi błogosławieństwa, podał mu obraz Najświętszej Panny, malowany na miedzi, i szablę, bogato oprawioną. Poruszony tym darem król przycisnął ze łzami do serca obraz Bogarodzicy, a z ofiarowanej szabli wziął tylko ostrze; futerał zaś i rękojeść zostawił, mówiąc, że broń potrzebna na wojnę. Do dzisiaj futerał ten przechowuje się w skarbcu klasztornym. Tego samego dnia opuścił król Jasną Górę, udając się do Krakowa, gdzie zbierało się wojsko polskie. Tu obszedł pobożny monarcha w uroczystej procesji liczne kościoły, by błagać Boga o błogosławieństwo dla oręża polskiego. W dniu 15 sierpnia, w dzień Matki Boskiej, wyruszył z Krakowa, przez Śląsk i Morawę, dążąc pod Wiedeń”.
Pierwszym śląskim miastem, które Jan III Sobieski odwiedził, były Mysłowice. Dzisiaj tę wizytę może „pamiętać” jedynie kościół parafialny pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (Mariacki), którego zewnętrzne mury powstały w XIV wieku. Wprawdzie kościół uległ gruntownej przebudowie w latach 40. XVIII wieku, ale w ołtarzu głównym do dziś znajduje się późnogotycki malowany wizerunek Maryi z Dzieciątkiem (tzw. Matka Boża Mysłowicka), który zapewne był tam już czczony w końcu XVII stulecia. Nie można wykluczyć możliwości, że król, znany z pobożności, a w szczególności z dewocji maryjnej, wysłuchał Mszy św. w tym kościele i przed tym właśnie wizerunkiem. Następnie przybył do Bytomia, a 20 sierpnia 1683 r. wraz z orszakiem udał się pieszo do Piekar Śląskich, by o pomyślność wyprawy modlić się przed cudownym obrazem Matki Bożej Piekarskiej. „Za Królem (…) ciągnęli jego wierni żołnierze, wielcy wodzowie (…) i inni wysocy generałowie. Rozbili oni swe namioty na nieopisanej przestrzeni przed kościołem piekarskim. Wojsko obozowało w okolicy Piekar (…). Przez cały dzień widać było jedynie nieustanne chodzenie tam i z powrotem do kościoła, a brali w nim udział wszyscy, od najwyższych do najniższych”.
Bóg zwyciężył
Wojska polskie przybyły pod Wiedeń 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny 12 września rankiem, tuż przed rozpoczęciem bitwy, król wraz z wojskiem był na Mszy św. na Kahlenbergu, służył do niej jako ministrant, przyjął Komunię św., a na chorągwiach rycerskich polecił wypisać imię „Maryja”. O godz. 2 po południu wojsko ruszyło do ataku, śpiewając Bogurodzicę. Sobieski stał na wzgórzu, błogosławił walczących drzewem Krzyża Świętego i relikwiami świętych, a w rozstrzygającym momencie sam dowodził husarią, ostatecznie miażdżąc potęgę muzułmańskiej armii, która dla świata zachodniego wydawała się nie do pokonania. O zwycięstwie został zawiadomiony papież słowami: Venimus, vidimus, Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył), co świadczy o głębokiej wierze i pokorze Sobieskiego. Wdzięczny za zwycięstwo papież ogłosił dzień 12 września świętem Imienia Maryi w całym Kościele dla uczczenia zwycięskiej bitwy chrześcijan nad wyznawcami islamu, a króla Jana III Sobieskiego obdarzył tytułem obrońcy wiary.