Na polskim tronie nie brakowało pobożnych władców, ale tylko jeden z nich zyskał miano obrońcy wiary, a jego religijność urosła wręcz do miana legendy.
Genialny dowódca odznaczał się wielką wiarą i pokorą – nigdy nie przypisywał sukcesu sobie, ale Bogu i Najświętszej Pannie Maryi, którą otaczał wielką czcią. Na kartach historii zapisał się jako monarcha, którego cechowała niezwykle wyjątkowa pobożność. Czy ten pobożny król doczeka się wyniesienia na ołtarze?
Przykład pradziada
Jan Sobieski wywodził się z magnackiego rodu pieczętującego się herbem Janina. Przyszły król wzrastał w atmosferze wiary i kultu maryjnego w domu rodzinnym, a głównymi przekazicielami tych wartości byli jego rodzice, ludzie bardzo prawi i pobożni. Pokazując małemu Jasiowi grobowiec pradziada, bohatera spod Cecory hetmana Stanisława Żółkiewskiego, wyjaśniali, że wielkość jego słynnego przodka miała ścisły związek z zawierzeniem się Matce Chrystusa. Symbolem pobożności maryjnej pradziada Sobieskiego był złoty pierścień z napisem: Manicipium Mariae (Niewolnik Maryi), z którym Żółkiewski się nie rozstawał. Zainspirowany tym przykładem Sobieski ukochał Maryję do tego stopnia, że jako młodzieniec wstąpił do bractwa różańcowego, w każdą sobotę pościł o chlebie i wodzie, a wszystkie ważne zadania rozpoczynał od modlitwy. Jako władca Polski nie wyruszał w bój bez udziału w specjalnej błagalnej procesji. Żadnego ze zwycięstw nie przypisywał sobie, ale Bogu i Bożej Rodzicielce. Największą sławę przyniosło mu, oczywiście, to ostatnie – spod Wiednia, z którym związane są liczne dowody jego czci dla Królowej Polski.

Pełna treść tego artykułu
w wersji drukowanej
lub w e-wydaniu.