Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński nazywał historię Polski gesta Dei per Polonos, czyli czynami Bożymi uczynionymi za pośrednictwem Polaków.
W ten sposób Prymas Tysiąclecia opisywał prawdę wyrażaną zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie, że to Bóg jest Panem Historii. Święty Jan Paweł II wielokrotnie do niej nawiązywał w swoim nauczaniu, podkreślając jednocześnie silny związek z historią własnego narodu. U kolebki naszych dziejów, w Gnieźnie 3 czerwca 1979 r. mówił o sobie jako o „papieżu, który nosi w swojej duszy szczególnie wyrazisty zapis dziejów własnego narodu”.
Historia każdego narodu kryje w sobie wydarzenia przełomowe, momenty zwrotnicowe, które zmieniły dzieje konkretnej wspólnoty narodowej na całe wieki. Tak jak zwrotnica kolejowa sprawia, że tory, które do pewnego momentu biegły równolegle, najpierw nieznacznie, a potem coraz bardziej oddalają się od siebie, aby ostatecznie wytyczyć drogę w zupełnie przeciwnych kierunkach. Podobnie jest w historii państw i narodów. Nasze dzieje nie są pod tym względem wyjątkiem. Na potrzeby tego krótkiego tekstu wspomnę tylko o pięciu dziejowych zwrotnicach w naszej historii.
966 – twarzą do Rzymu
W źródłach historycznych nie ma innej Polski jak Polska chrześcijańska. Nie mamy – tak jak Niemcy, Francuzi czy Włosi – pogańskich odpowiedników Germanów, Gallów czy Rzymian. Rok 966 to nie tylko początek chrystianizacji Polski – poczynając od dworu księcia Mieszka I. Ta data jest „zwrotnicowa”, bo przyjęliśmy chrzest w Kościele łacińskim. Dzięki temu, jak pięknie powiedział Prymas Tysiąclecia, „zwróciliśmy się twarzą ku Rzymowi”, tak bardzo i tak konsekwentnie, że słusznie możemy nazywać się „narodem rzymskim”, a łacinę możemy uważać za „naszą drugą mowę ojczystą”.
Z cywilizacji łacińskiej wyrosłej przy rzymskim Kościele wzięliśmy nie tylko alfabet w sensie dosłownym. Wzięliśmy z niej alfabet życia duchowego, całej cywilizacji. Do pewnego momentu dzieje nasze i Rusi Kijowskiej biegły bardzo podobnie. Do czasu, gdy my w 966 r. zwróciliśmy się ku Rzymowi, a Kijów w 988 r. – ku Bizancjum. Decyzja Mieszka I miała również wagę wyboru cywilizacyjnego. Wszystko tu miało swoje znaczenie. Jak podkreślał Zygmunt Krasiński, cywilizacyjne znaczenie miał nawet obowiązujący tylko w Kościele zachodnim dogmat filioque, o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i od Syna. Skoro bowiem „Duch Święty nie jest wiecznym krążeniem wszechżycia między Ojcem a Synem”, to ostatecznie – pisał wieszcz – „rząd wszystkim, tak w niebie, jak na ziemi (...) urodził z siebie wszystko. Rząd wszystko dawa, ale jemu ludzkość nie może nic oddać” (list do S. E. Koźmiana, 6 marca 1847 r.). W ten sposób subtelne rozróżnienia życia trynitarnego przywiodły do „niesłychanego samodzierżstwa”. Nie tylko idee, ale i dogmaty mają swoje konsekwencje.
1384 – święty król na polskim tronie
W 1384 r. księżniczka Jadwiga Andegaweńska została koronowana na króla Polski. Jest ona jedynym wyniesionym na ołtarze królem Polski. To od jej decyzji z 1385 r. zależało, czy ziszczą się dalekosiężne plany panów krakowskich zawarcia unii Korony Polskiej z Wielkim Księstwem Litewskim, a tym samym czy będzie możliwa pokojowa chrystianizacja ostatniego pogańskiego kraju w Europie.
Jak przypominał w 1997 r. podczas homilii kanonizacyjnej naszego króla Jan Paweł II, miarą wielkości i świętości Jadwigi była jej umiejętność rozpoznania własnego powołania i powołania narodów, nad którymi miała panować. Jako koronowany król Polski nie mogła być do niczego zmuszona. Jej zgoda na ślub z Jagiełłą oznaczała początek pokojowej chrystianizacji Litwy i geopolityczną rewolucję w Europie Środkowej, dojrzewającą w czasie długich modlitw zroszonych łzami przed wawelskim krucyfiksem. Bez zgody Jadwigi nie byłoby kolejnych unii polsko-litewskich, w tym tej z Lublina (1569 r.), która powoływała do życia Rzeczpospolitą Obojga Narodów. A zgoda ta nie byłaby potrzebna, gdyby nie wawelska koronacja z 1384 r.
1555 – u nas władza państwowa ma granice
W połowie XVI wieku wydawało się, że reformacja protestancka zwycięży także w Polsce. W 1555 r. delegacja senatu, w którym akurat była niekatolicka większość, złożona z protestanckich i prawosławnych senatorów, udała się do króla Zygmunta Augusta, by zachęcać go do ogłoszenia schizmy od Rzymu i aby wzorem angielskiego króla Henryka VIII ogłosił się głową Kościoła w Polsce. Jagiellon odpowiedział na te zachęty słowami: „Ja nie będę królem waszych sumień”.
Mówiąc językiem Feliksa Konecznego, można stwierdzić, że w ten sposób przemawiał człowiek cywilizacji łacińskiej do „bizantynistów”, głoszących prymat władzy państwowej nad władzą duchowną. Jak wielkie konsekwencje dla dziejów Anglii, a potem całego świata anglosaskiego miała decyzja Henryka VIII z 1534 r. o zerwaniu z Rzymem (z bardzo niskich pobudek)! Jak wielkie konsekwencje dla kultury politycznej krajów niemieckich miała przyjęta przez sejm Rzeszy w 1555 r., na żądanie strony protestanckiej, zasada: Cuius regio, eius religio – „Czyja władza, tego religia”! Jak ważna dla dziejów wielkiej Rzeczypospolitej, a tym samym całej Europy Środkowej, miała wiekopomna decyzja wyśmiewanego „króla – dojutrka”!
Jak pokazały dzieje nowożytnej Europy, scenariusz rozszerzania reformacji wszędzie był taki sam: władca przyjmuje „prawdziwą Ewangelię” (jak twórcy reformacji określali swoją naukę), następnie narzuca ją swoim poddanym, a skonfiskowane dobra Kościoła tworzą społeczną bazę dla nowego porządku wyznaniowego, ale i politycznego; bazę, opartą na wspólnocie złodziej (władca konfiskujący kościelne majątki) – paser (rodziny możnowładcze, które odkupywały od władcy skonfiskowane dobra). Przeciw nowym porządkom protestują lud, przywiązany do wiary ojców, oraz księża, którzy w przeciwieństwie do zdecydowanej większości biskupów nie wybrali „drogi rozsądku” (wśród biskupów angielskich, którzy w 1534 r. odważyli się powiedzieć „nie” uzurpacji Henryka VIII, był tylko jeden odważny świadek wiary – biskup Rochester św. John Fisher). Seria powstań ludowych w Anglii i Szwecji w obronie katolicyzmu w XVI wieku jest tego dobitnym dowodem. Insurekcje zostały utopione we krwi, a tym samym skończyła się niezależność władzy duchownej od władzy państwowej.
Roztropność Zygmunta Augusta, jego afiliowanie się przy cywilizacji łacińskiej, której wyrazicielem u początków epoki jagiellońskiej był Paweł Włodkowic głoszący na soborze w Konstancji prymat prawa naturalnego zakazującego nawracania ludzi przemocą, uchroniło jego monarchię od tego scenariusza.
1795 – zniszczenie państwa polskiego
Trzeci rozbiór Polski był zakończeniem zbrodniczego dzieła rozpoczętego w 1772 r. pierwszym rozbiorem Polski. Mówiąc językiem autora Nie-Boskiej komedii, dopełniło się w ten sposób „odspołecznienie społeczeństwa europejskiego”. „Zanikła zasada władzy”, przygotowując w sercach i umysłach Europejczyków grunt pod rewolucję francuską i wszystkie z nią fatalne dla chrześcijańskiego dziedzictwa (nie tylko we Francji) konsekwencje. Zniszczenie Rzeczypospolitej było dokonaną za pomocą aktu politycznego kanibalizmu rewolucją geopolityczną w newralgicznym miejscu Starego Kontynentu. Wspólna granica Rosji z Prusami, a potem Niemcami ostatecznie przywiodła Europę w 1914 r. do Wielkiej Wojny. Ta zaś utorowała drogę do władzy w Rosji bolszewikom i tak wstrząsnęła Niemcami, że niemal 20 lat później oddali władzę Hitlerowi. Nie byłoby zresztą zjednoczonych Niemiec, gdyby u wschodnich granic Prus istniała Polska. Prusy bez polskiego Pomorza i Wielkopolski byłyby za słabe, zbyt „strategicznie odsłonięte”, by zbrojnie zjednoczyć Niemcy.
1948 – Prymas, bez którego nie byłoby papieża z Polski
W 1948 r. prymasem Polski został dotychczasowy biskup lubelski Stefan Wyszyński. Dzięki niemu, w najtrudniejszym momencie przeprawy przez „morze czerwone” (sam jej środek), Kościół i naród polski potrafiły zwycięsko przetrwać konfrontację z „czerwonymi bałwanami”. Jasnogórskie Śluby Narodu, Wielka Nowenna, obchody milenijne – wszędzie tam Polacy po raz pierwszy w tak wielkiej skali liczyli się wbrew komunistom, rodziło się pokolenie, które w 1980 r. utworzyło wielką Solidarność. Pokolenie Polaków, które nie pamiętało niepodległej Polski, urodziło się już po II wojnie światowej, a w dorosłość wchodziło, gdy rozpoczynała się Wielka Nowenna, gdy trwały obchody milenijne. To na szlakach milenijnych celebracji Prymas Tysiąclecia wprowadzał te miliony Polaków w dzieje narodu ochrzczonego, który jest czymś więcej niż sumą ochrzczonych Polaków, bo jest wspólnotą duchową i cywilizacyjną „zwróconą twarzą ku Rzymowi, a nie ku Eurazji” – jak zaznaczył bł. kard. Wyszyński w 1966 r. Utworzona przez pokolenie PT (pokolenie Prymasa Tysiąclecia) dziesięciomilionowa Solidarność rozpoczęła demontaż żelaznej kurtyny. Przy kluczowej pomocy Jana Pawła II, który sam mówił, że „nie byłoby papieża-Polaka, gdyby nie heroiczna wiara” tego, który w 1948 r. został prymasem Polski.