Historia sztuki

Kradzieże kościelnych dzieł sztuki

Piotr Filipczyk
Publicysta

Kościelne dzieła sztuki od lat cieszą się szczególnym zainteresowaniem złodziei. Okradanie świątyń ma tradycję niemal tak długą jak ich budowanie, a nie brakuje i takich, którzy z kradzieży sakraliów i sakralnych dzieł sztuki uczynili sposób na życie. Choć policja od lat walczy z tym procederem, wciąż jest wielu przestępców, którzy „podnoszą rękę na świętości”.

Bez wątpienia jednym z najbardziej znanych polskich złodziei sakraliów był Piotr N., który miał „na koncie” szereg kradzieży ikon z cerkwi i kościołów, a wpadł w 1986 r., po spektakularnej kradzieży srebrnego sarkofagu św. Wojciecha z katedry gnieźnieńskiej. Choć został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, nigdy nie zrezygnował ze swojego fachu. Kiedy na początku XXI wieku opuścił więzienie, od razu wrócił do procederu. W ciągu zaledwie 4 lat włamał się do ok. 30 obiektów sakralnych, wynosząc z nich kolejne dzieła sztuki. Metodyczna i cierpliwa praca policji sprawiły, że wiele z tych skradzionych przedmiotów i dzieł sztuki udało się odzyskać. Ustalono również personalia pasera, któremu Piotr N. sprzedawał kradzione rzeczy.

Jak zauważa st. sierż. Paweł Tomaszewski z Zakładu Służby Kryminalnej Centrum Szkolenia Policji, „casus Piotra N. dowodzi, że kradzieże dzieł sztuki kościelnej wymagają od organów ścigania systematycznej pracy i że należy się w tych sprawach liczyć z długim okresem odzysku zabytków, sięgającym niekiedy nawet kilkunastu lat”. Pamiętać jednak należy, że wiele dzieł sztuki przez wieki przepadło bezpowrotnie, tym bardziej że nasze świątynie, klasztory i miejsca kultu padały ofiarami napaści wrogich armii, grabiących nasz kraj pod różnymi sztandarami.

Wieki grabieży dóbr kościelnych

Położenie geograficzne Polski, między Wschodem i Zachodem, na pograniczu cywilizacji, sprawiło, że nasze ziemie przez wieki były terenem walk i najazdów. Każdej wojnie towarzyszą grabieże, także te dóbr sakralnych i kościelnych dzieł sztuki. Przekonaliśmy się o tym już na początku swojej historii, kiedy czescy najeźdźcy pod wodzą księcia Brzetysława najechali Polskę. Złupiono największe grody Wielkopolski – Poznań i Gniezno. Z tamtejszej katedry wykradziono m.in. relikwie św. Wojciecha i Radzima Gaudentego wraz z kosztownościami, które były w ich grobach. To m.in. złoty krzyż ofiarowany przez księcia Mieszka I, który według relacji Galla Anonima, miał „ważyć trzy razy tyle co on sam”, a także złote tablice wysadzane klejnotami i wiele innych kosztowności.

O kradzieży było głośno w średniowieczu. Czesi próbowali tuszować prawdę, a na prawdziwe dowody trzeba było czekać aż do XX wieku, kiedy przy pracach renowacyjnych gnieźnieńskiej katedry odkryto zgubione przez jednego z żołnierzy monety z wizerunkiem Brzetysława.

Przypadek Brzetysława jest szczególny, bo jak zauważa wspomniany wcześniej st. sierż. Tomaszewski, „w średniowieczu przypadki kradzieży sakralnych występowały jednak sporadycznie, co było spowodowane całkowitym brakiem akceptacji społecznej dla takiego zachowania”. O ile Brzetysław mógł się czuć bezkarny, „to powszechnie wierzący ludzie bardzo liczyli się z groźbą wiecznego potępienia” oraz zwyczajnie bali się kary za świętokradztwo, która w tamtych czasach była jedna: śmierć.

Okres wielkiego grabienia

Wielkie grabieże sakralnych dzieł sztuki stały się znakiem rozpoznawczym epoki nowożytnej. Reformacja sprawiła, że protestanccy władcy przestali żywić opory przed grabieniem kościołów i klasztorów. Polska doświadczyła tego m.in. podczas potopu szwedzkiego.

Według Tomaszewskiego, z setek kościołów na terenie Rzeczypospolitej „zrabowano złote naczynia liturgiczne, monstrancje i różne ozdoby, m.in. ze złota, srebra i bursztynu. Kradziono także z kościołów obrazy, rzeźby, księgi i innego rodzaju dzieła sztuki”.

Tomaszewski zaznacza, że grabieże dokonywane były na zamówienie dworu króla szwedzkiego czy też najwyższych dostojników królewskich.

Po najeździe Szwedów nasze kościoły i klasztory padały łupem Prusaków, Turków czy Rosjan, a okres zaborów stał się czasem szczególnej eksploatacji ziem polskich. Bolesna była przede wszystkim kasata klasztorów, która miała miejsce w XIX wieku. Wówczas łupem administracji zaborczej padły liczne klejnoty, przedmioty liturgiczne czy dzieła sztuki. Czasem „wielkiego łupienia” był również okres I wojny światowej, gdy nasze terytorium było miejscem ścierania się frontu dwóch armii. Łupieżczy charakter miały również wojna polsko-bolszewicka, gdzie oprócz kradzieży najeźdźcy dopuszczali się masowego niszczenia dzieł sztuki, czy II wojna światowa, podczas której wiele naszych skarbów kultury, także tych kościelnych, wpadło w ręce obu okupantów.

Złodzieje nowych czasów

Choć od ponad 70 lat na terytorium Polski nie toczą się już działania wojenne, nie oznacza to, że nikt nie podnosi ręki na kościelne dobra kultury. Na początku formowania się powojennej komunistycznej państwowości „czerwone oddziały” na własną rękę „sekularyzowały” własność kościelną, a część naszych dzieł sztuki trafiało za granicę. Niestety, niszczenie autorytetu Kościoła przez władzę ludową przyczyniało się do coraz odważniejszych kradzieży cywilnych. W ciągu ostatniego półwiecza doszło do co najmniej kilkuset dużych kradzieży kościelnych dóbr sztuki. Do najgłośniejszych należą m.in.: kradzież obrazu Petera Rubensa Zdjęcie z krzyża z kościoła parafialnego w Kaliszu w 1971 r., kradzież polichromicznych rzeźb, naczyń liturgicznych pochodzących z XIV i XV wieku z Muzeum Archidiecezji Warszawskiej w 1974 r., kradzież XVI-wiecznego obrazu, Opłakiwanie Jezusa Chrystusa z kościoła w Bieczu w 1986 r. czy kradzież srebrnej rzeźby św. Wojciecha z katedry w Gnieźnie.

Dzieła sztuki stały się szczególnie łakomym kąskiem po 1990 r. i otwarciu granic. Na początku lat 90. ubiegłego wieku łupem złodziei padły XVI-wieczny obraz Ukrzyżowanie Chrystusa, znajdujący się w katedrze w Kołobrzegu, XIV-wieczny relikwiarz w formie krzyża, w którym znajdowały się czczone fragmenty Krzyża Świętego z dominikańskiej bazyliki w Lublinie czy dwa XVII-wieczne obrazy pędzla Tintoretta z kościoła w Tarnogrodzie.

Z kolei do najgłośniejszych kradzieży ostatnich lat należą z pewnością kradzież koron z XVI-wiecznych figur znajdujących się w sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej, do której doszło w 2010 r., czy kradzież naczyń liturgicznych z kościoła w Gdyni w 2015 r.

Według policji, choć większość kościołów i świątyń ma coraz lepsze zabezpieczenia, wciąż nie brakuje chętnych na, zdawałoby się, łatwy łup. Ostatnie lata przyniosły spore zmiany w podejściu, ale lata zaniedbań, których doświadczaliśmy w PRL czy nawet w latach 90. ubiegłego wieku i w latach 20. naszego stulecia, dopiero są nadrabiane. Kościelnym dobrom kultury nie pomaga też prowadzona przez niektóre media nagonka na Kościół, a nie brakuje też takich, którzy podjęliby się włamań nawet nie dla zysku, ale z samej chęci dewastacji.

Niedziela. Magazyn 1/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum