Kubek, który mógłby się stać znakiem rozpoznawczym miasteczka, cenna zdobycz spod Wiednia, tajemnicze krypty i cicha kobieta w habicie, wspomagająca dzielnych rycerzy – to tylko niektóre tutejsze skarby.
Zapraszamy dziś do bazyliki Świętej Trójcy w Chełmży. To dawna matka kościołów diecezji chełmińskiej, rozpościerającej się jeszcze sto lat temu od Wejherowa aż po Toruń.
Gotycki blask
Szerokie schody wprowadzają do środka gotyckiego kościoła z XIII wieku. Z pozoru surowe wnętrze ocieplają zaraz promienie słoneczne, wpadające przez witraże. Są one stosunkowo młode – pochodzą z lat 70. XX wieku, a przedstawiają nie tylko znanych świętych, jak Józef czy Jan Bosko, ale i tych związanych z ziemią chełmińską, jak sługa Boży Bernard z Wąbrzeźna czy bł. Jan z Łobdowa. Do tego jeszcze serdeczne spojrzenie błogosławionego „Wikarego z Dachau” – ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego. Na jednym z bocznych ołtarzy z 1753 r. artysta uwiecznił bł. Jutę z Turyngii, pustelnicę mieszkającą nad niedalekim Jeziorem Głuchowskim, która, według legendy, do swoich chorych biegała po jeziorze.
Jakie sceny wymalowane były kiedyś na ścianach? Nieżyjący już historyk sztuki i organista z Chełmży – Marian Dorawa w książce Chełmżyńska katedra Świętej Trójcy wspomina, że oprócz motywów roślinnych wiernym w modlitwie towarzyszyły ponadnaturalnych rozmiarów malowidła, przestawiające święte: Urszulę, Dorotę, Barbarę, Magdalenę, Justynę, Małgorzatę, Katarzynę i Elżbietę, do tego czterech Ewangelistów i proroków: Izajasza, Jeremiasza, Ezechiela i Daniela. Na wschodniej, centralnej ścianie prezbiterium znajdowało się wyobrażenie Trójcy Świętej. Dziś mamy tylko przedstawienie biczowanego Chrystusa oraz św. Katarzynę Aleksandryjską. Niestety, część zabytkowych polichromii zginęła bezpowrotnie na skutek pożaru w 1950 r. A z pożarem łączy się historia pewnego kubka.
Barykada w kuchni?
Wszystko zaczęło się od zamieszek podczas procesji Bożego Ciała w 1688 r. w Toruniu. Warto wspomnieć, że dzięki bp. Kazimierzowi Janowi Opalińskiemu była to jedna z pierwszych procesji po wielu latach. W protestanckim Toruniu były one zakazane. Jezuici – ówcześni gospodarze kościoła św. Jana, czyli dzisiejszej katedry – próbowali to zmienić, ale wskórali tyle, że procesje mogły się odbywać tylko na terenie przykościelnego cmentarza. Kiedy w 1606 r. chcieli wyjść poza mury okalające kościół i dojść do Rynku Staromiejskiego (dosłownie kilka kroków), władze zagrodziły przejście łańcuchami.
W 1682 r. bp Opaliński wracał po procesji z Torunia, nawiedził dawne katolickie kościoły w Rogowie i Grębocinie i zwrócił je katolikom. Luteranie odebrali je zbrojnie. Po ugodzie zachowali te świątynie, ale musieli własnym sumptem odbudować kościoły zniszczone przez Szwedów w Orzechowie i Rogowie.
Na myśl o bp. Opalińskim zgrzytali ze złości zębami, tymczasem w 1688 r. znów pojawił się on w Toruniu na uroczystościach Bożego Ciała. 18 czerwca, kiedy rzesze katolików z okolic wracały już po procesji do domu, protestanci napadli na straż biskupią, poranili nawet kilku księży. Hierarcha schronił się w pałacu biskupim (znajdował się on wówczas na Rynku Staromiejskim), ale tłum dalej oblegał budynek. Luteranie wybili okna i splądrowali kuchnię. Czy zatrzymały ich zapasy, czy też drzwi do wyższych komnat były wyjątkowo wytrzymałe? Trudno powiedzieć, dość że biskupowi udało się opuścić Toruń dopiero nad ranem.
Echa tej zniewagi rozeszły się szeroko po Rzeczypospolitej, a bp Opaliński napisał list do papieża Innocentego XI, króla Jana III Sobieskiego i Senatu Rzeczypospolitej. W ramach przeprosin Toruń miał m.in. wypłacić 21 tys. złotych pruskich w trzech ratach. Biskup postanowił za tę kwotę na gotyckiej wieży wybudować barokowe zwieńczenie, a do robót zatrudnił… protestantów.
Pancerny kubek
Budowa wieży nie była fanaberią – po niemal 300 latach kończył się wreszcie remont katedry, zniszczonej jeszcze w 1422 r. przez wojska króla Władysława Jagiełły. Prace dobiegły końca w 1692 r. Luterański majster stanął wówczas na szczycie wieży z glinianym garnuszkiem i zrzucił go ze słowami, by to, co się z nim stanie, dotknęło i chełmżyński kościół.
O dziwo, kubek zrzucony z wysokości niemal 100 m zachował się w całości.
Biskup oprawił go w srebrną blaszkę z łacińskim napisem, który można przetłumaczyć następująco: „Roku Pańskiego 1692 dnia 5 kwietnia o godzinie 9 przed południem na zakończenie wieży Opalińskiego przy kościele katedralnym chełmżyńskim ja garnuszek zrzucony z najwyższego szczytu wieży niezniszczony żyję imieniem twoim Opaliński”. Kubek trafił do skarbca katedralnego.
Tymczasem latem 1950 r. doszło do katastrofy.
Spalić kościół
Nieostrożna turystka podczas zwiedzania katedry upuściła kubek na podłogę. Tym razem jednak garnuszek nie miał szczęścia. Co prawda proboszcz skleił skorupy, jednak w nocy z 1 na 2 sierpnia w wieżę uderzył piorun. Pożar szybko objął dach kościoła, w dodatku władze ludowe utrudniały akcję ratowniczą, odcięły dopływ prądu i wody, a nawet zabraniały robić zdjęcia. Spłonęły barokowe hełmy, zabytkowa więźba, zawaliły się gotyckie sklepienia, zabytkową polichromię pokryła warstwa sadzy, wydobywająca się z płonących organów i chórów. Marian Dorawa twierdzi, że gdyby nie działania służb specjalnych, ogień dałoby się ugasić błyskawicznie.
Mimo dalszych problemów ze strony władz mieszkańcy Chełmży przystąpili do odbudowy pięknej katedry. Już w 1953 r. można było odprawić w niej Pasterkę, a ostatecznie remont został zakończony w 1971 r.
Pustelnica na wojnie
Chełmżyński kubek to jednak niejedyny skarb ukryty w matce kościołów diecezji chełmińskiej.
W skarbcu znajdziemy relikwiarze z popiersiami świętych, monstrancje i kielichy, zabytkowe szaty liturgiczne. Jedną z najbardziej niezwykłych jest kapa wykonana z czapraka, czyli ozdobnego nakrycia konia głównego dowódcy wojsk tureckich – Kara Mustafy. Cenny łup podarował chełmżyńskiej katerze sam król Jan III Sobieski po zwycięskiej odsieczy wiedeńskiej.
Dlaczego czaprak trafił akurat tutaj? Dziś bł. Juta nie jest aż tak dobrze znana, jednak w XVII wieku jej kult kwitł, wydawano nawet drukiem jej życiorysy. Do „siostry ubogich” pielgrzymował w 1621 r. król Zygmunt III Waza przed wyprawą przeciwko Turkom. Ponownie w 1627 r. przybył tutaj wraz z synem Władysławem, późniejszym królem Polski.
Także Sobieski przed wyruszeniem do tak strategicznej bitwy modlił się przy grobie bł. Juty. Po wiedeńskiej wiktorii przybył, by podziękować skromnej pustelnicy z Chełmży.
Skarb ks. Wicka
Kto nosił tak kosztowną szatę liturgiczną? W 1966 r. założył ją kard. Stefan Wyszyński, gdy w Chełmży przewodniczył uroczystościom Tysiąclecia Chrztu Polski. Proboszcz katedry – ks. kan. Krzysztof Badowski mówi, że noszono ją jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, to jednak zbyt cenny zabytek, żeby używać go na co dzień.
Kiedyś w skarbcu był jeszcze ornat, który miał na sobie ks. Stefan Wincenty Frelichowski podczas Mszy św. prymicyjnej. Dziś można go obejrzeć w Wyższym Seminarium Duchownym w Toruniu.
O katedrze można by opowiadać w nieskończoność – wystarczy tylko wyobrazić sobie, że pod kościołem znajduje się 8 dużych krypt, 5 małych i trzydzieści kilka komór grobowych, a do kaplicy św. Jana kanonicy wchodzili wejściem znajdującym się pod ziemią (dziś zamurowane). A co dopiero inne zabytki, jak obrazy czy rzeźby...
W XVIII wieku na skutek przetaczających się frontów, wojen i pożarów miasto, które odwiedzali królowie, podupadło. W 1824 r. stolicę diecezji przeniesiono do Pelplina. W 1992 r. Jan Paweł II dokonał nowego podziału administracyjnego polskich diecezji – dawna diecezja chełmińska została podzielona na pelplińską i toruńską. Prastara chełmżyńska świątynia nie mogła jednak nie zostać doceniona – nosi tytuł konkatedry i zaprasza w swoje gotyckie progi.