Okoliczności przyjścia Jezusa na świat pokazują, że rodzi się On nie tylko w pałacu cnót czy w wyrafinowanych koncepcjach teologicznych, ale też wszędzie tam, gdzie są miłość, dobroć i wiara – mówi ks. prof. Józef Naumowicz, autor książki Prawdziwe początki Bożego Narodzenia.
Artur Stelmasiak: Które chrześcijańskie święto jest najważniejsze?
Kiedy zaczęły się pojawiać kolejne święta?
Gdy na początku IV wieku Kościół uzyskał wolność działania, nastąpił jednocześnie rozwój liturgii i roku liturgicznego. Wtedy także pojawiło się święto Bożego Narodzenia, którego powstanie związane jest z Betlejem. Tam już w II i III wieku wskazywano grotę, którą uważano za miejsce narodzenia Jezusa. Przybywali tam pielgrzymi i się modlili. Gdy w 324 r. te tereny przeszły pod władzę cesarza Konstantyna Wielkiego, biskup Jerozolimy poprosił go o pomoc w budowie świątyń związanych z ważnymi wydarzeniami z życia Jezusa. Jako pierwsza, już w 328 r., powstała bazylika w Betlejem, zbudowana nad grotą narodzenia, którą otaczano czcią już od długiego czasu.
Czy wówczas było już święto Bożego Narodzenia?
Tak, inauguracja tej bazyliki stała się okazją do powstania specjalnego, dorocznego święta poświęconego tej tajemnicy. Nie mogło być inaczej. Na Wschodzie przyjście Zbawiciela na świat określano jako epifanię czy teofanię, stąd święto przyjęło nazwę Objawienia. Z kolei na Zachodzie, który myśli mniej teologicznie czy misteryjnie, a bardziej historycznie, święto przyjęło już bardziej konkretną nazwę: Boże Narodzenie. To także nazwa znacząca: „narodzenie Boga”, jak głosi to nasza piękna kolęda: „Bóg się rodzi, moc truchleje”.
Ale przecież Objawienie mamy 6 stycznia, a Boże Narodzenie 25 grudnia…
Tak, narodzenie Jezusa stanowi objawienie się Boga, ale, z drugiej strony, jak tłumaczyli łacinnicy, we wcieleniu Bóg przychodzi jako bezbronne dziecko, nie objawia pełni swojej chwały, raczej ukrywa się za zasłoną ciała; wtedy Boga widzimy jedynie w ludzkim obliczu Jezusa. Bardziej objawieniem jest chrzest Jezusa w Jordanie, gdy na Chrystusa zstępuje Duch Święty w postaci jakby gołębicy i głos z nieba oznajmia: „To jest Syn mój umiłowany”. Nazwę „Objawienie” Zachód zarezerwował natomiast na określenie wydarzenia związanego z pokłonem magów, traktowanego jako znak objawienia się Syna Bożego poganom, czyli tym, którzy nie należeli do narodu wybranego, całemu światu. Ci Mędrcy otrzymali jakiś znak na niebie, niezwykłą gwiazdę, ale musieli otrzymać także wewnętrzne objawienie, które ich pchnęło do tego, że wyruszyli ze Wschodu, przeszli ileś krajów, by dotrzeć do Betlejem, by oddać cześć Dziecięciu narodzonemu w bardzo skromnych warunkach i uznać Je za Króla i Zbawcę.
Rzym stworzył więc własne święto Bożego Narodzenia i wybrał dla niego symboliczną datę 25 grudnia. W kalendarzu rzymskim był to dzień przesilenia zimowego, gdy noce przestają się wydłużać, a dni stają się coraz dłuższe. Oczywiście, nie znano już wtedy dokładnej daty przyjścia Jezusa na świat, bo nie podają jej Ewangelie. Ale nie o datę tu chodzi, ale o jej znaczenie. Czy mógł być lepszy moment w ciągu roku niż dzień przesilenia, by świętować przyjście Zbawiciela, które było zapowiadane i określane w całej tradycji biblijnej jako przyjście światłości, która rozświetli ciemności nocy, wzejście gwiazdy czy pojawienie się Słońca sprawiedliwości? To rzymskie święto szybko przyjęło się w całym chrześcijaństwie, jedynie Palestyna długo się upierała przy tradycyjnej dacie 6 stycznia. W VI wieku apodyktyczny Justynian Wielki wysłał nawet oddział wojskowy, by zmusić Jerozolimę do świętowania narodzenia Jezusa 25 grudnia. Ciekawe, że jedynie Armenia, która była poza granicami Cesarstwa Rzymskiego, zachowała do dziś starą palestyńską tradycję – 6 stycznia obchodzi się tam jednocześnie Narodzenie i Objawienie.
Czy można powiedzieć, że Kościół wprowadzał kolejne święta także ze względów duszpasterskich?
Z pewnością była to odpowiedź na potrzeby wiernych. Zwróćmy uwagę, że zanim powstało Boże Narodzenie, tajemnica Wcielenia, oczywiście, była już w myśli i kulcie Kościoła, ale wierni chcieli wiedzieć więcej na ten temat. Dlatego już w II-III wieku tworzyli apokryfy opisujące dzieciństwo Jezusa czy też przybywali do Betlejem, by nie tylko zobaczyć miejsce narodzenia, ale także by tam się modlić. Już najwcześniejsze kazania bożonarodzeniowe z IV-V wieku pokazują, jak to święto stało się okazją do rozważania tajemnicy Wcielenia, zadziwienia się miłością, którą Bóg obdarza człowieka. Przypomnijmy, że gdy św. Franciszek z Asyżu tworzył pierwszą żywą szopkę, przy której odprawiała się Msza św., to chciał pokazać, że każde miejsce, gdy obchodzi się to święto, gdzie jest sprawowana Eucharystia, staje się nowym Betlejem, gdzie rodzi się Chrystus. Bo to święto to nie tylko wspomnienie wydarzenia sprzed wieków, ale też jego uobecnienie „teraz i tutaj”. To dziś rodzi się Chrystus, to dziś przychodzi Zbawca, to dzisiaj rozbrzmiewa „wesoła nowina”, jak śpiewamy w naszej kolędzie.
Ciekawe, który byłby dziś rok, gdyby nie narodziny Jezusa.
Trudno powiedzieć, która rachuba kalendarzowa by wygrała. W VI wieku rzymski mnich Dionizy Exiguus (Mniejszy) wprowadził rachubę lat od narodzenia Jezusa, ona się przyjęła, dlatego mamy dziś rok Pański 2023. Choć Żydzi liczą lata od stworzenia świata, Chińczycy mają swój kalendarz, muzułmanie liczą czas od wyjścia Mahometa z Mekki do Medyny (ich rok, oparty na cyklach Księżyca, liczy tylko 354 dni, jest więc nieco krótszy), to jednak także w tych regionach jest używana rachuba europejska. Tak więc rachuba od narodzenia Jezusa jest najbardziej popularna w świecie.
Czy naprawdę mamy rok 2023? Bo przecież dokładnie nie wiemy, w którym roku narodził się Jezus…
Nie wiemy, gdyż Ewangelie, które mają charakter „dobrej nowiny” o zbawieniu w Jezusie Chrystusie, nie zajmują się określeniem Jego roku narodzenia. Jedynie ewangelista Łukasz podaje, że Jezusa urodził się za Oktawiana Augusta – ale on rządził ponad 50 lat, podczas spisu ludności za Kwiryniusza – ale nie jest łatwo określić, w którym roku on się odbył; dodaje tylko jedną bardziej precyzyjną wskazówkę, że gdy Jezus przyjął chrzest i rozpoczynał działalność publiczną, miał „ok. 30 lat”, a było to w 15. roku panowania Tyberiusza. Co jednak znaczy „ok. 30 lat”? Te dane stały się podstawą rachuby lat, którą przyjął w 525 r. Dionizy Mniejszy. Nie starał się on także przeprowadzać dokładnych badań historycznych, zresztą nie miał żadnych dodatkowych źródeł. Chodziło mu o to, jak pisał, by ta rachuba wskazywała na „początek naszej nadziei”, którą stworzyło przyjście Zbawiciela na świat.
Nasza kultura w ciągu ponad 2 tys. lat wylała bardzo dużo „lukru” na Boże Narodzenie. A przecież Jezus rodził się w ekstremalnych warunkach, w pomieszczeniu, które w Polsce nazywamy oborą albo chlewem. Kto o tym myśli w czasie świąt z prezentami itd.?
Urodził się także w zapadłej mieścinie, na krańcach ówczesnego świata rzymskiego. Ewangelia wspomina, że nie było miejsca w gospodzie na poród. Ale pamiętajmy, że gospodę tworzyła zapewne jedna izba, w której poród nie mógł się odbyć, bo wtedy porodowa krew sprawiłaby, że – według tradycji żydowskiej – wszyscy goście gospody byliby nieczyści. Może Maryja z Józefem musieli opuścić gospodę także z tego powodu. Przy gospodach znajdowały się obory i stajnie, bo ludzie przecież podróżowali na wielbłądach, osłach czy innych zwierzętach jucznych. Możliwe, że do takiej obory, do takiego miejsca musieli się udać Maryja z Józefem.
Czyli nie była to grota skalana, gdzie kryli się pasterze ze swoimi zwierzętami?
Z Ewangelii wiemy tylko tyle, że gdy Maryja urodziła Jezusa, owinęła Go w pieluszkę i złożyła w żłobie, czyli w miejscu, gdzie kładziono pasze dla zwierząt. Jest także faktem, że w Izraelu groty wykorzystywano do schronienia zwierząt albo że stanowiły one część obory. Okoliczności przyjścia Jezusa na świat mają jednak także znaczenie duchowe. Pokazują, że rodzi się On nie tylko w pałacu cnót czy w wyrafinowanych koncepcjach teologicznych, ale też wszędzie tam, gdzie są miłość, dobroć i wiara.
Czyli mówi nam bardzo dobitnie, że Bóg był człowiekiem z krwi i kości. Czy Boże Narodzenie było przydatne do wykorzeniania różnych herezji?
Tak, to ważne, że Boże Narodzenie było i nadal jest okazją, by rozważać tę tajemnicę, iż Jezus Chrystus jest prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem; jest jedną Osobą, ale ma dwie natury, Boską i ludzką. Że Maryję można nazwać Bogurodzicą, gdyż urodziła Tego, który będąc człowiekiem, jest zarazem Bogiem. To największy cud, jak głosił Grzegorz z Nyssy, że wszechmogący i wszechobecny Bóg zamknął się w ciele małego dziecka. To zarazem niepojęta tajemnica, która rodziła wiele pytań w ciągu dziejów Kościoła, którą trudno pojąć rozumem, ale którą możemy kontemplować zwłaszcza w tym pięknym okresie świątecznym.
Ksiądz Profesor napisał dwie bardzo dobre książki historyczne, a nawet można powiedzieć śledcze – jedną o Bożym Narodzeniu, a drugą o choince. Jakim symbolem jest choinka?
To symbol rajskiego drzewa, obwieszonego owocami i innymi łakociami. Dodano do niego symbol światła (gwiazda betlejemska na czubku, gwiazdki czy świeczki na gałązkach), które jest nieodzownym symbolem Bożego Narodzenia. Gdy choinka pojawiła się w końcu XV wieku, miała symbolizować, że rajskie drzewo życia znów jest dostępne dla człowieka, stało się takim przez przyjście światłości na świat. Takie rajskie drzewko było stałym dekoracyjnym elementem misteriów odgrywanych w XII-XIV wieku. Opowiadały one o dziejach Adama i Ewy i ich wygnaniu z raju. Przedstawienia te miały miejsce przed Bożym Narodzeniem, w wigilię tego święta (ten dzień pozostał do dziś wspomnieniem Adama i Ewy) – po to, by w noc wigilijną i dzień Bożego Narodzenia świętować już tajemnicę zbawienia, czyli ponownego otwarcia drogi do raju dla ludzi. Wtedy już, obok liturgii, pojawiły się inne przedstawienia, zwane u nas jasełkami, opowiadające o narodzeniu Jezusa i złożeniu Go do jasła, czyli do żłobu. Choinka zatem, wbrew obiegowym twierdzeniom, nie wywodzi się z tradycji celtyckich, germańskich czy innych pogańskich, ale jest głęboko zakorzeniona w tradycji biblijnej i chrześcijańskiej. Nawet jeśli dziś stała się symbolem uniwersalnym, oderwanym często od swego prawdziwego podłoża, tym bardziej należy pamiętać o jej pierwotnym znaczeniu. Dobrze, jeśli stawiamy przy niej żłóbek, gdyż wtedy jej znaczenie staje się bardziej widoczne.