Historie jasnogórskie

Jasnogórska kronika kryminalna

Józefina Korpyś
Redaktor

Wielka polityka, intryga tajnych służb, nierozwikłana tajemnica ze świętokradztwem w tle - wszystkie te wątki łączy jedno wydarzenie, które 114 lat temu miało miejsce na Jasnej Górze.

O kradzieży koron klementyńskich rozpisywały się gazety w całej Europie. Nic dziwnego, wszak tak zuchwałego rabunku świat jeszcze nie widział. Na dodatek łupem złodziei padła świętość, znajdująca się w samym duchowym sercu Polski. Od razu pojawiły się podejrzenia o udział w tej zbrodni carskich tajnych służb. Czy słusznie? Jakie konsekwencje polityczne mogła mieć ta zuchwała kradzież?

Obrabowano Maryję!

W przeddzień podpisania przez Wiktora Emmanuela III – króla Włoch, oraz Mikołaja II – cara Rosji tajnego układu w Racconigi Polskę, która pozostawała pod rosyjskim zaborem, obiegły wstrząsające wiadomości z Jasnej Góry. Rankiem 23 października 1909 r. do Kaplicy Matki Boskiej wszedł dzwonnik Bolesław i jego oczom ukazał się makabryczny widok – zasłona cudownego obrazu pozostawała podniesiona, obraz był odarty z koron i perłowej sukni, dookoła leżały porozrzucane w pośpiechu wota, a obrus ołtarza leżał wymięty, z wyraźnie odciśniętymi na nim śladami butów. Kradzież znacznie wykraczała poza kategorię pospolitego rabunku. Złodzieje dokonali profanacji największej świętości dla narodu polskiego. Straty oszacowano na zawrotną kwotę miliona rubli, ale w tym przypadku dla poszkodowanych – a był nimi przecież cały naród – pieniądze przedstawiały niewielkie znaczenie. Wyrywając precjoza z ram Cudownego Obrazu, rabusie podnieśli rękę na Królową Polski – Najświętszą Maryję Pannę. Zbrodnia tak wielkiego kalibru nie mogła przeminąć bez echa. „Strasznych doczekaliśmy czasów! Targnięto się na największe świętości narodowe, targnięto się świętokradzką ręką na cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, na ten obraz cudowny, z którego tyle łask na biedną naszą krainę spływało w ciągu wieków” – pisano w Nowościach Ilustrowanych.W podobnym tonie grzmiały inne gazety. Zbrodnia poruszyła Polaków pod trzema zaborami, w każdym kościele odprawiano nabożeństwa ekspiacyjne. Na targach, w kawiarniach, miejscach pracy przez kolejne miesiące rozprawiano tylko o jednym: kto okradł Czarną Madonnę?

Fałszywy trop

Na miejscu przestępstwa zjawili się przedstawiciele rosyjskich władz i policji, chciano szybko rozwikłać sprawę, by zażegnać skandal. Do klasztoru spontanicznie zbiegli się również mieszkańcy Częstochowy – wszyscy chcieli pomóc w złapaniu złodziei. Bacznie zwracano uwagę na obcych szwendających się po mieście, rewidowano zaułki i najbardziej podejrzane zakamarki miasta, przeszukiwano okoliczne wsie i pola. Pomoc w śledztwie zaoferowała policja austriacka, a z Paryża przybyli najlepsi francuscy detektywi, wynajęci przez jednego z magnatów. Zaalarmowani zostali jubilerzy w całej Europie. Handlarze szlachetnymi kamieniami w Antwerpii, Amsterdamie, Brukseli, Londynie czy Paryżu nie mieliby najmniejszych kłopotów z rozpoznaniem skradzionych jasnogórskich kosztowności, wśród nich znajdowały się unikatowe kamienie, których nie sposób było pomylić z żadnymi innymi, m.in. trzy perły w kształcie twarzy, serca i jaja czy też ogromny, niepowtarzalny brylant. Mijały tygodnie, a śledztwo prowadzone przez rosyjskie służby nie przynosiło rezultatów. Co prawda aresztowano kilka osób, ale okazały się niewinne. Poddani cara zaczęli się więc zastanawiać, czy za zbrodnią na Jasnej Górze nie stał ktoś wysoko postawiony.

Carska prowokacja

Jasna Góra od dawna drażniła zaborców niczym sól w oku. Szczególnie carat, pod którego jurysdykcją znajdował się klasztor Paulinów, patrzył na to miejsce wrogo. Gdy rosyjscy urzędnicy dwoili się i troili w realizowaniu polityki rusyfikacyjnej, z Jasnej Góry płynął klarowny przekaz podnoszący na duchu społeczeństwo polskie. Kiedy Mikołaj II zaoferował wielkodusznie ufundowanie koron, które miałyby zastąpić zrabowane regalia, prawie nikt nie miał wątpliwości, że kradzież koron klementyńskich była carską prowokacją, próbą symbolicznego zagarnięcia przez prawosławnego monarchę miejsca, w którym bije duchowe serce Polski – ukoronowanie carskimi regaliami Królowej Polski można odczytać jako stempel rosyjskiego panowania odciśnięty na cudownym obrazie.

W dniu kradzieży w zasięgu złodziei znajdowały się precjoza cenniejsze niż same korony, co przemawia za hipotezą o carskiej prowokacji. Warto też zwrócić uwagę na sposób prowadzenia śledztwa, które znajdowało się pod baczną pieczą władz zaborczych. Pomimo zaangażowania ogromnych środków śledczy nie wyjaśnili tajemniczej zbrodni. Jedno nie ulega wątpliwości: osoby, które dokonały kradzieży, doskonale znały topografię klasztoru i zwyczaje zakonników. Być może pomagał im agent carskiej ochrany zainstalowany na Jasnej Górze – o. Damazy Macoch, który jak się później okazało, był pospolitym bandytą i mordercą „podrzuconym” zakonnikom przez carat. Instalowanie osób wątpliwych moralnie w zakonie przychodziło Rosjanom dość łatwo – łamiąc prawo kanoniczne, narzucili paulinom własne przepisy ograniczające możliwość wstąpienia do zakonu, a dające carskim urzędnikom pewne możliwości wpływu na obsadę na Jasnej Górze.

Ratunek z Watykanu

Ufundowanie nowych koron przez Mikołaja II stanowiło akt tyle polityczny, co religijny, było swoistą profanacją uczuć religijnych Polaków: oto zaborca i prawosławny w jednej osobie legitymizuje koronami kult Królowej Polski. Do tego nie można było dopuścić. Polscy hierarchowie: bp Józef Sebastian Pelczar, abp Józef Bilczewski i abp Józef Teodorowicz natychmiast po deklaracji cara zwrócili się do szambelana papieskiego Adama Stefana Sapiehy z prośbą o interwencję w Stolicy Apostolskiej. Pius X liczył się z jego zdaniem, a późniejszy kardynał już niejeden raz dowiódł talentów dyplomatycznych, interweniując m.in. w sprawie polskich dzieci z Wrześni czy też szarej eminencji Watykanu – ks. Umberto Benigniego, który torpedował we Włoszech popularyzację polskich dążeń niepodległościowych. Po interwencji Sapiehy Pius X natychmiast zadeklarował ufundowanie koron. Już na przełomie lat 1909 i 1910 watykański złotnik kończył nad nimi pracę. 22 maja 1910 r. odbyła się rekoronacja Cudownego Obrazu, która przybrała charakter manifestacji narodowej – uczestniczyło w niej co najmniej ćwierć miliona wiernych.

Niedziela. Magazyn 1/2023

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum