Edytorial

Co zatrzymuje wojny?

Ks. Paweł Rozpiątkowski
Redaktor Naczelny

Jeden z byłych polityków stwierdził jakiś czas temu, że jeszcze niedawno, „w jego czasach”, marząc o wygranych wyborach, należało walczyć o głosy centrum. Dziś ta zasada już nie obowiązuje. Obecnie politycy walczą o głosy skrajne. Centrum, a wraz z nim umiarkowanie przestały się liczyć z prostego powodu – w centrum została niewielka grupa wyborców, na której trudno budować polityczną siłę.

Dziś większość ludzi garnie się do skrajnych, ustawionych w kontrze do siebie, wrogich obozów. W tej sytuacji kojarzony zawsze z centrum głos rozsądku jest pierwszą ofiarą politycznej potyczki, bo wybrzmiewa z ziemi niczyjej i mało kto się nim przejmuje. Prawda jest pierwszą ofiarą wojny. Dziś mamy właśnie z tym do czynienia. Wewnątrz wspomnianych obozów trwa nieustannie stan podwyższonej gotowości i końca konfliktu nie widać. Trwa w najlepsze wojna na wyniszczenie.

Sytuacja jest tym groźniejsza, że te polityczne podziały schodzą w dół, między opłotki, do sąsiedztw i rodzin, tworząc społeczeństwa duchowo zadżumionych, które są skłonne zbiorowo popierać nawet najgorsze nieszczęścia, w tym wojny.

Czy wojny, jak chcieliby niektórzy, są koniecznością? Czy rozwiązują jakąś sprawę? Najgorsze to wierzyć, że są nieuniknione. Niestety, także z powodu tych głębokich podziałów coraz większa grupa jest o tym przekonana i dlatego papieskie apele o pokój są traktowane jako nic nieznaczące. Franciszek ze swoimi nieustannymi apelami o pokój jest w świecie osamotniony, tak samo zresztą jak osamotniony był św. Jan Paweł II, kiedy do końca próbował zatrzymać wojenną machinę przed pierwszą wojną w Zatoce Perskiej. Historia szybko pokazała, że rację miał św. Jan Paweł II, i historia pokaże jeszcze szybciej, że rację ma papież Franciszek. Obydwaj wychodzili z jedynie słusznego założenia, że każda wojna jest porażką ludzkości.

Tych porażek ludzkości było już wiele. Druga połowa każdego roku przywołuje w pamięci dwie najstraszniejsze – pierwszą i drugą wojnę światową. Obydwie zresztą ze sobą związane. Gdyby nie wybuchła pierwsza, nie byłoby drugiej. Dwie są odsłonami tego samego procesu degradacji ludzkich sumień.

Zatrzymać pierwszą mógł tylko „hamulec sumienia". Niestety, nikt go nie zaciągnął, nie próbował zatrzymać machiny zagłady, która budziła w ludziach najniższe instynkty. Taka jest bowiem logika wojny. Skala ofiar przeraża do dziś i oby wpływała na wyobraźnię współczesnych, pokazując, co się może stać, o ile w porę nie zaciągnie się „hamulca sumienia”.

Niedziela. Magazyn 6/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie