Esej

Bogactwo w Kościele

Prof. Wojciech Roszkowski
Ekonomista i historyk

Kościół bogaty czy ubogi? Instynktownie wybralibyśmy tę drugą opcję, zgodnie ze słowami Jezusa: „Żaden sługa nie może dwom panom służyć (…). Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!" (Łk 16, 13). Lekcja ta, oczywiście, pozostaje w mocy, jeśli Mamonę traktować jako cel sam w sobie. Wiemy jednak, że odrobina mamony potrzebna jest, żeby przeżyć.

O początkach Kościoła jerozolimskiego napisał św. Łukasz w Dziejach Apostolskich: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. (…) Ci wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby” (2, 42-45).

Na tym tle powstała teoria, że pierwsi chrześcijanie stworzyli rodzaj komuny, w której wszystko było wspólne, a także – jeszcze gorzej – że Chrystus był pierwszym rewolucjonistą. Nic podobnego. Chrystus nie planował idealnego społeczeństwa. Jeśli nawoływał do czynów miłosierdzia, do jałmużny i troski o biednych, to jednocześnie wyraźnie podkreślał, że to dary serca mogą zmienić świat, a nie idealny system społeczny. Bo ubóstwo materialne jest rzeczą względną. Jeśli dziś fundamentem cywilizacji stało się „zaspokajanie potrzeb”, to wypada zapytać: jakie są granice tych potrzeb? Ile domów, samochodów, sukni i innych rzeczy może zaspokoić ludzkie potrzeby, a także czy te dobra mogą zaspokoić potrzeby serca?

Problem odmienności porządku materialnego i duchowego wystąpił w Kościele na samym początku. Pierwszy konflikt we wspólnocie jerozolimskiej zaistniał na tle podziału dóbr materialnych. Helleniści szemrali bowiem przeciw Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy (por. Dz 6, 1).

Odtąd kwestia materii i ducha była w historii Kościoła stale obecna i nie zawsze udawało się znaleźć właściwe miary i proporcje. Oczywiście, sytuacja była bardzo różna w różnych okresach historii Kościoła. W pierwszych trzech wiekach trudno było mówić o majątku kościelnym, gdyż gminy chrześcijańskie walczyły o przetrwanie w trakcie kolejnych fal prześladowań. Z tego okresu zabytki materialne z historii kościelnej to nie tyle kościoły i kaplice, ile katakumby. Zwiedzając je, trudno uniknąć refleksji nad tym, co w Kościele naprawdę ważne.

W epoce, która nastąpiła po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego, bogactwem Kościoła były misje ewangelizacyjne w: Galii, Hiszpanii, Germanii, Brytanii i Irlandii, a w końcu wśród Słowian, Węgrów i Litwinów. W epoce karolińskiej utrwalenie prawne zwyczajów feudalnych przyniosło jednak osłabienie Kościoła przez poddanie struktur kościelnych władzy świeckiej oraz związane z tym dwa potężne czynniki korumpujące księży i biskupów: symonię i klerogamię, czyli sprzedawanie urzędów kościelnych oraz problemy i ambicje rodzinne księży i biskupów. Kościół hierarchiczny stał się strukturą feudalną, podobną do świeckiej.

Od IX do XII wieku Kościół trapiony był coraz bardziej dwiema plagami: kupczeniem urzędami kościelnymi oraz problemami wynikającymi z małżeństw duchownych. Oderwanie Kościoła od feudalnej zasady nadania, a także zwyczaju traktowania nadania kościelnego jako własności rodzinnej, dziedziczonej przez potomstwo duchownych, było zadaniem tytanicznym. Papieże X i XI wieku byli przedstawicielami tradycji feudalnej. Przykładowo arcybiskup Rawenny Gerbert był człowiekiem o szerokich horyzontach, a jako papież Sylwester II (999 – 1003) zwalczał symonię i wsparł chrystianizację Polski i Węgier. Reformy kościelnej nie posunął jednak naprzód. Jego następcy z pierwszej połowy XI wieku także niewiele zmienili.

W czasie gdy hierarchiczny Kościół zachodni przeżywał narastający kryzys związany z feudalnym uwikłaniem w te praktyki, w wielu środowiskach zakonnych budziły się siły reformatorskie. Ogromną rolę odegrała w tym dziele reforma zakonu benedyktyńskiego. Reforma św. Benedykta z Aniane (747 – 821) stała się zalążkiem opactwa w Cluny. W 910 r. książę Akwitanii Wilhelm (Guillaume) Pobożny ofiarował swoją posiadłość w burgundzkim Cluny reformatorowi opactwa w Baume-les-Messieurs – św. Bernonowi (850 – 927). Miał tu powstać klasztor pw. świętych Piotra i Pawła. W akcie donacji zawarte było zastrzeżenie, że klasztor ma być niezależny od lokalnej władzy świeckiej i kościelnej, a podlegać jedynie bezpośrednio papieżowi. Był to w owych czasach ewenement, gdyż zasadą były nadania uzależniające obdarowanego od donatora.

Do szczytowego rozkwitu kongregacji cluniackiej doprowadził św. Hugo z Semur (1024 – 1109). Sieć klasztorów cluniackich obejmowała wówczas całą Francję i sięgała od hiszpańskiej Galicji i angielskiego Glastonbury aż po niemiecką Ratyzbonę, Tyniec n. Wisłą i Monte Cassino we Włoszech. Pod rządami Hugona znajdowały się 1184 domy zakonne, w tym 883 we Francji. Ocenia się, że w całej kongregacji cluniackiej żyło na początku XII wieku ok. 20 tys. zakonników. Klasztory cluniackie były przystaniami dla biednych. Pewnej niedzieli za rządów św. Hugona opactwo Cluny nakarmiło 7 tys. głodujących. W czasach gwałtów oraz żądzy władzy i posiadania przez wielu dostojników świeckich i duchownych tamtych czasów kongregacja cluniacka była oazą mądrości, sprawiedliwości i bezpieczeństwa, także materialnego. Stała się wzorem harmonizowania potrzeb duchowych i materialnych.

W ślad za benedyktynami poszły inne zakony. Był to m.in. zakon kamedułów, założony przez św. Romualda (951 – 1027). Surową regułę ustanowił też założyciel kartuzów – św. Bruno z Kolonii (ok. 1027 – 1101). W XII wieku rozwinął się także zakon kanoników regularnych św. Augustyna.

Był to pierwszy realny krok na drodze do odnowy Kościoła, dalsze kroki jednak napotykały na duży opór, zarówno u duchowieństwa, jak i u świeckich władców, dla których feudalny system zależności Kościoła był wygodny.

Dopiero wybór Grzegorza VII w 1073 r. przyspieszył zmiany. Nowy papież wyzwolił Kościół z zależności od cesarza. W odręcznej notatce z 1075 r., zatytułowanej Dictatus papae, a zawierającej 27 tez, sformułował nawet zasadę dominacji papiestwa nad światem chrześcijańskim. Przyznał papieżowi prawo nie tylko mianowania biskupów, ale także ich „składania z godności”, jak również „wydawania nowych praw”, zakładania nowych gmin i opactw, dzielenia i łączenia biskupstw, przenoszenia biskupów z miejsca na miejsce oraz używania insygniów cesarskich. Na koniec Grzegorz VII przyznał papieżom prawo zwalniania wiernych od wierności „bezecnym” władcom. Potwierdził i zaostrzył dekrety poprzedników dotyczące zniesienia inwestytury oraz wprowadzenia celibatu duchownych. Wobec ich oporu zagrożono im ekskomuniką. Nie obyło się bez protestów i gwałtownych zajść. Wielu księży stanęło wobec dylematu, jak spełnić obowiązki wobec żony i dzieci. Zwolennicy celibatu spotykali się z fizyczną agresją. Arcybiskup Erfurtu usłyszał od rozwścieczonych księży: „Jeśli papież miałby chęć z aniołami swój Kościół prowadzić, to niech ich sobie szuka”. W Paryżu duchowni z diecezji Rouen ukamienowali opata, który bronił zasady celibatu. Miała ona fundamentalne znaczenie, gdyż likwidowała przyczynę klerogamii, a przez to osłabiała przywiązanie duchowieństwa do materialnej strony życia.

Nadal trwała jednak walka o wpływy polityczne. Cesarz Henryk IV nie chciał się zgodzić z decyzjami Grzegorza VII, ale uległ groźbie ekskomuniki. W styczniu 1077 r. cesarz zdecydował zjawić się w pokutnych szatach przed zamkiem w Canossie k. Reggio w północnych Włoszech. Grzegorz trzymał go przez trzy dni na mrozie, ale w końcu przyjął jego pokutę. Pozornie papież odniósł zwycięstwo, ale triumf „papocezaryzmu” nad cezaropapizmem był krótkotrwały. Henryk zwołał synod biskupów niemieckich, którzy w czerwcu 1080 r. pozbawili Grzegorza VII urzędu. Kiedy wojska Henryka zajęły w marcu 1084 r. Rzym, Grzegorz musiał opuścić miasto i skrył się w opactwie na Monte Cassino, a następnie w Salerno, gdzie zmarł w maju 1085 r. Zamieszanie związane z porażką Grzegorza trwało parę lat, ale już w marcu 1088 r. kardynałowie wybrali benedyktyńskiego mnicha z Cluny Odona (Eudesa), który jako Urban II kontynuował reformę gregoriańską. Konflikty władzy świeckiej z papiestwem się nie skończyły, ale reforma ta wzmocniła morale w Kościele przez osłabienie więzów duchowieństwa ze sprawami tego świata.

Nie znaczy to, oczywiście, że nagle zapanował Kościół biedny. W następnych wiekach konflikt między Kościołem „biednym” i „bogatym” przybrał nowe formy. Spontaniczne ruchy radykalnych chrześcijan średniowiecznych można wiązać z herezjami dualistycznymi. Reforma gregoriańska nie ugasiła namiętności, jakie budziły dysproporcje między wielkimi feudałami i książętami Kościoła, którzy opływali w dostatki i prowadzili często rozwiązły tryb życia, a zasadami, jakie głosili. Już w pierwszej połowie XII wieku rozgłos zdobył Tanchelm z Utrechtu, który nie tylko ganił nadużycia duchowieństwa, ale także odrzucał hierarchiczną strukturę Kościoła i naukę o sakramentach. Henryk z Lozanny dodał do tego jeszcze odrzucenie chrztu dzieci i sakramentu pokuty, bezwarunkowe ubóstwo księży i zakaz budowania kościołów. Mnich Arnold z Brescii gromił rozwiązłych księży i chciwych biskupów oraz występował przeciw własności kościelnej. Kiedy oskarżył ascetycznego papieża Eugeniusza III o pazerność i stanął na czele komuny miejskiej w Rzymie, został ekskomunikowany, wydany władzy świeckiej i powieszony w 1155 r. Pozostawił jednak następców w postaci ruchu humiliatów z Lombardii, ogarniętych obsesją ewangelicznego ubóstwa.

Inny radykalny ruch antykościelny zainicjował burgundzki kupiec z Lyonu Piotr Waldo (Valdes). Złożył śluby ubóstwa, rozdał majątek i zaczął żądać wyrzeczenia się przez ludzi, w tym także przez duchowieństwo, dóbr materialnych. Na spotkaniu z Valdesem papież Aleksander III zgodził się z postulatem dobrowolnego ubóstwa, ale zabronił mu głoszenia kazań i sprawowania Eucharystii. Valdes złożył przyrzeczenie wierności Kościołowi, ale jego naśladowcy nadal głosili kazania i udzielali Komunii św. W 1184 r. papież Lucjusz III wydał bullę stanowiącą podstawę dla ścigania nowych ruchów religijnych o charakterze heretyckim, w tym nieskruszonych waldensów. Valdes stracił kontrolę nad ruchem, zwanym „ubogimi z Lyonu”. Część jego zwolenników zaczęła krzewić kapłaństwo świeckich, odrzucając sakramenty. Valdesowi nie udało się zjednoczyć ruchu i został ostatecznie ekskomunikowany.

Wzory waldensów posłużyły katarom. Podzielili się oni na „doskonałych” i zwykłych członków sekty, którzy mogli osiągnąć „doskonałość” i zbawienie, przyjmując rodzaj sakramentu (consolamentum). Katarzy – zwani też albigensami od miasta Albi, gdzie powstała jedna z pierwszych ich wspólnot – byli wrogami ustroju feudalnego i monarchii, uważali, że wszyscy ludzie są równi. Adherenci ruchu nie zauważali, że są wśród nich „równi” i „równiejsi”. Mimo że waldensi i albigensi zostali pokonani, ich niewielkie wspólnoty przetrwały. Co więcej, różnego rodzaju ruchy „ubogich”, w tym także księży, wracały odtąd w różnym nasileniu w następnych wiekach.

W XIII wieku potężnym impulsem skłaniającym Kościół do pohamowania żądzy dóbr i ostentacji był przykład św. Franciszka z Asyżu. Mimo zasobności domu rodzinnego Franciszek zrozumiał, że aby w pełni docenić piękno stworzenia, trzeba wyzbyć się zbędnych pragnień materialnych. W pierwszym, radykalnym odruchu oddał spotkanemu przypadkowo trędowatemu posiadane pieniądze. Kilka kolejnych podobnych gestów spowodowało wściekłość jego ojca, który go więził, a nawet bił. Gdy ojciec oskarżył go przed biskupem o trwonienie rodzinnego majątku, Franciszek stanął przed hierarchą, zrzucił z siebie odzienie i rzekł: „Dotąd nazywałem Piotra Bernardone swoim ojcem. Odtąd chcę służyć jeno Bogu. Przeto oddaję ojcu pieniądze, o które się tak troska, odzienie i wszystko, co mam od niego, gdyż odtąd chcę mówić jedynie: «Ojcze nasz, któryś jest w niebie»”. W 1209 r. Franciszek poprosił w Rzymie o zatwierdzenie nowej reguły zgromadzenia. Papież Innocenty III nie chciał się najpierw zgodzić, ale pod wpływem snu, w którym zobaczył Franciszka podpierającego mury bazyliki na Lateranie, zgodził się i zatwierdził regułę franciszkańską, polecając „braciom mniejszym” głoszenie nawrócenia i pokuty.

Zasady franciszkańskiego ubóstwa były natchnieniem dla Kościoła w następnych stuleciach, ale nadal był on częścią tego świata, świata polityki i walki ekonomicznej. Stąd w pewnej mierze wzięły się bunty okresu odrodzenia, z luteranizmem i kalwinizmem na czele. Zamiast bowiem poważnie zająć się doktrynalnym sporem z reformatorami, papieże początku XVI wieku zajmowali się gromadzeniem dzieł sztuki i budową wspaniałej Bazyliki św. Piotra. Jest ona jednym z najwspanialszych kościołów wzniesionych na chwałę Bożą, ale jednocześnie ceną zaniedbania walki o czystość doktryny i równowagi między Kościołem bogatym i triumfującym oraz Kościołem ubogich. Kiedy pierwszy raz znalazłem się w Bazylice św. Piotra, trochę raził mnie ogrom i przepych tej budowli, ale podczas Jubileuszu Roku 2000, gdy zaroiło się tam od pielgrzymów z całego świata, pomyślałem, że jest ona symbolem nie tyle potęgi budowniczych, ile potęgi Boga i Jego Kościoła.

Kolejnym wielkim przewrotem, w którym Kościół musiał na nowo znaleźć się w tym świecie, była likwidacja Państwa Kościelnego w wyniku zjednoczenia Włoch pod koniec XIX wieku. Państwo Watykańskie jest już tylko śladem podmiotowości państwowej Kościoła, symbolem ważnym jako instrument prowadzenia polityki w tym świecie, ale jednocześnie symbolem zwrócenia się Kościoła ku krzewieniu wiary kosztem tej polityki. W jakiej mierze ten zwrot okazał się skuteczny – to inna historia.

Kiedy słyszymy w reklamach jakichś towarów: „jesteś tego wart” lub: „zasługujesz na więcej”, często łatwo stajemy się sługami rzeczy. To one jednak winny nam służyć, a nie my im. Pozorna sprzeczność między bogactwem i ubóstwem Kościoła dotyczy każdego człowieka. Kim bowiem jest człowiek „ubogi duchem” według słów Chrystusa? Bezdomnym nędzarzem, który wyrzekł się wszelkich dóbr? Głupkiem, który przyznaje, że niczego nie chce wiedzieć? Człowiek ubogi duchem winien znać miarę w swojej relacji ze światem, pracować i korzystać z dóbr tego świata po to, by lepiej rozumieć sens i cel swojego życia – zbawienie. Podobnie Kościół winien otaczać się dobrami materialnymi po to, by móc lepiej służyć ludziom na drodze zbawienia, ale nie po to, by zaspokajać ich pychę.

Niedziela. Magazyn 4/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum