Pisze się i mówi o niej najczęściej „wybitna pisarka katolicka”. Wielu zna jej niektóre dzieła literackie, np. Pożogę, Przymierze lub trylogię: Krzyżowcy, Król trędowaty, Bez oręża. Jakie tajemnice skrywała ta niezwykła kobieta?
Z racji nazwiska kojarzona jest ze słynnym rodem Kossaków: była wnuczką Juliusza Kossaka, siostrą stryjeczną malarza Jerzego Kossaka, Magdaleny Samozwaniec i poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W publikacjach na jej temat wciąż można znaleźć błędną datę urodzenia (1890 r. zamiast 1889 r.). Bywa też problemem, jak się właściwie nazywała: większość jej książek ukazuje się do dziś pod nazwiskiem Zofia Kossak, niektóre sygnowane są jako Zofia Kossak-Szczucka, ale w Górkach Wielkich natknąć się można na Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej. Czy to na pewno ta sama osoba?
Wszystkie te informacje nie tworzą nawet szkicu do portretu tej niezwykłej kobiety. Aby zrozumieć wartość jej dzieł literackich, trzeba poznać jej osobowość, a nade wszystko biografię wpisaną w wielką historię pierwszej połowy XX wieku, naznaczoną miłością i jednocześnie cierpieniem, które można porównać z tym Hiobowym. Można śmiało powiedzieć, że najwybitniejsze dzieło o Zofii Kossak dotąd jeszcze nie powstało, a jest nim historia jej życia. Gdyby ktoś zechciał stworzyć jej portret – czy to w postaci utworu literackiego czy filmu – musiałby z góry założyć, że będzie to kilka trudno nakładających się na siebie portretów: pisarki, żony i matki, konspiratorki, więźniarki, emigrantki...
Wobec zbrodni nie pozostawała bierna
Wybuch II wojny światowej nastąpił w momencie apogeum jej kariery literackiej. Mieszkając od października 1939 r. w Warszawie, niemal od razu zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Pisała – pod pseudonimami „Weronika” lub „Ciotka” – artykuły do Biuletynu Informacyjnego – organu Służby Zwycięstwu Polski (później ZWZ-AK). W 1941 r. założyła Front Odrodzenia Polski – konspiracyjną organizację o charakterze religijnym, kontynuującą cele przedwojennej Akcji Katolickiej. Wydawała Prawdę – organ prasowy FOP, współpracowała z podziemnymi pismami Polska Żyje! i Rzeczpospolita Polska. Do dziś jej spuścizna pisarska w podziemnych wydawnictwach pozostaje nierozpoznana. Nadto prowadziła akcję charytatywną – wysyłanie paczek dla więźniów na Pawiaku i w obozach koncentracyjnych, wspierała ich rodziny. „Mama była bardzo zajęta, jak zawsze. Wieczorami pisała artykuły do prasy podziemnej, w dzień biegała po Warszawie, organizując pomoc dla najbardziej potrzebujących, ludzi wysiedlonych ze swoich mieszkań, a przede wszystkim dla ukrywających się Żydów” – wspominała po latach córka Anna Szatkowska.
Z początkiem sierpnia 1942 r. Zofia Kossak napisała swój słynny Protest rozpowszechniany najpierw w postaci ulotki, a później opublikowany w Biuletynie Informacyjnym. Była to reakcja na trwającą od 22 lipca akcję likwidacji getta warszawskiego. Autorka napisała m.in.: „Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala”. Sama pisarka nie poprzestała na proteście. 27 września 1942 r. w porozumieniu z Delegaturą Rządu na Kraj powołała do istnienia Tymczasowy Komitet im. Konrada Żegoty, którym kierowała wraz z Wandą Krahelską-Filipowiczową. Dla niewtajemniczonych była to zwykła organizacja charytatywna, w rzeczywistości miała ona za zadanie niesienie pomocy Żydom. Do chwili przekształcenia komitetu w Radę Pomocy Żydom udzielił on w Warszawie pomocy ok. 180 osobom, w tym 130 dzieciom.
25 września 1943 r. została zatrzymana przez Niemców na ul. Tamka w Warszawie, gdy przenosiła w koszyku ulotki. Był to raczej przypadek niż wynik nieostrożności. Niemcy nie rozpoznali w niej Zofii Kossak. Umieszczono ją na Pawiaku, a 5 października przewieziono do KL Auschwitz. Tam zachorowała na tyfus plamisty, z którego wyszła cudem. W kwietniu 1944 r. Niemcy ustalili jej prawdziwą tożsamość i przywieźli z powrotem na Pawiak. Brutalnie przesłuchiwana – wybito jej zęby i przestała słyszeć na jedno ucho – została skazana na karę śmierci. Wyszła jednak na wolność w przeddzień wybuchu Powstania Warszawskiego dzięki staraniom Delegatury Rządu na Kraj, która ją wykupiła.
Bezmiar osobistych tragedii
Szczególnym doświadczeniem Zofii Kossak była śmierć jej bliskich. Jako dziesięciolatka przeżyła tragiczne odejście swojego starszego o dwa lata brata Witolda, który utonął w rzece, próbując ratować swojego kuzyna, Jerzego Kossaka. W 1923 r. – osiem lat po ślubie – zmarł we Lwowie jej pierwszy mąż – Stefan Szczucki. Trzy lata później – już mieszkając w Górkach Wielkich – pochowała dziesięcioletniego pierworodnego syna Juliusza Szczuckiego. Drugi syn – Tadeusz zmarł w KL Auschwitz w marcu 1943 r., ale fakt ten udało się ustalić wnuczce Zofii Kossak – Annie Fenby-Taylor dopiero w 2001 r. Sama Zofia do końca życia nie traciła nadziei, że syn żyje. Szukała go w czasie pobytu na emigracji, zamieszczając anonse w prasie. Nie ustawała także po powrocie do Polski w 1957 r.
Tworząc dom na walizkach
Gdyby zliczyć wszystkie adresy, pod którymi w całym swoim życiu mieszkała Zofia Kossak, byłoby ich kilkanaście. Każdy kolejna zmiana była wymuszona dramatycznymi wydarzeniami. Dom i majątek w Skowródkach na Wołyniu utraciła w 1917 r. w bolszewickiej pożodze, Lwów opuściła po śmierci męża Stefana Szczuckiego, dwór w Górkach Wielkich spłonął doszczętnie w maju 1945 r., po Powstaniu Warszawskim ratowała się ucieczką do Częstochowy, a potem od 1945 r. na emigracji wymuszonej przez komunistyczne władze były Sztokholm i Londyn. Na końcu – farma Trossel w Kornwalii, gdzie „karmiłam świnie lub poiłam cielęta, a Zygmunt doił krowy i wyrzucał nawóz”. Wreszcie w 1957 r. – powrót do Polski, który chociaż wytęskniony, wcale nie był powrotem do utraconego raju. Jednocześnie w każdym z tych miejsc potrafiła stworzyć gościnny, otwarty dom – zarówno we dworze w Górkach Wielkich, jak i w małym mieszkanku w okupowanej Warszawie czy pokoiku w Częstochowie. W Górkach Wielkich przed wojną bywali m.in.: Melchior Wańkowicz, Jan Izydor Sztaudynger, Aleksander Kamiński, bp Stanisław Adamski czy też mieszkający niedaleko, w Skoczowie, Gustaw Morcinek. O tym drugim mieszkaniu – warszawskim – napisał po latach Władysław Bartoszewski: „Był to po prostu mały pokoik na terenie schroniska przy ul. Radnej 14, który zajmowała z sędziwą matką (...). W ciasnocie trudno się było poruszać, wokół mieszkały stare kobiety, pobożne i życzliwe, ale dość prymitywne i chyba nadmiernie ciekawe; domyślały się na pewno, że Zofia Sikorska (pod takim nazwiskiem zameldowana była wówczas Zofia Kossak) nie jest zwyczajną pensjonariuszką schroniska. Pokoik obu pań był tłumnie nawiedzany przez rodzinę, przyjaciół, znajomych, łączniczki z konspiracji”.
Poproszona o wskazanie swoich największych życiowych sukcesów, odpowiedziała: „Według mojego osobistego mniemania osiągnięcia mam następujące: praca w konspiracji i przebycie Oświęcimia. Z tego ostatniego wyszłam w najgorszej formie fizycznej, ale najlepszej duchowej. Pomoc uzyskana dla kraju, gdy pracowałam w Londynie jako delegatka PCK. Dziesięcioletnia praca wraz z mężem na angielskiej farmie. Pozostanie sobą mimo bardzo ciężkich warunków. To wszystko. Błogosławieństwa Bożego w postaci wspaniałych, kochających dzieci i wnuków, wiernej przyjaźni wielu serc, nie mogę uważać za osiągnięcia, bo to nie moja zasługa. Jako ostatnie osiągnięcie – ufam, że uproszę dobrą śmierć”.