Geohistoria

Afryka pod znakiem krzyża

Radosław Patlewicz
Analityk, pisarz, publicysta

Historia chrześcijaństwa w Afryce zaczyna się od doniosłego faktu; kontynent ten, jako jedyny oprócz azjatyckiego – odwiedził w dzieciństwie sam Jezus. Przebywał On przez kilka miesięcy w Egipcie, w czasie prześladowań króla Heroda i – co symboliczne – najprawdopodobniej właśnie tam stawiał swoje pierwsze, samodzielne kroki.

Właściwa ewangelizacja kontynentu rozpoczęła się niedługo po ukrzyżowaniu Chrystusa. Na terenie Egiptu pod koniec swojego życia działał św. Marek Ewangelista, zwany „pierwszym biskupem Aleksandrii”. W mieście przebywać miał też św. Barnaba. Z Egiptu chrześcijaństwo wywędrowało w dwóch kierunkach – na zachód – do dzisiejszej Libii i Tunezji, oraz na południe, na tereny obecnego Sudanu i Etiopii. W IV i V wieku jednymi z najważniejszych ośrodków chrześcijańskich były Aleksandria oraz Kartagina – miasta leżące w Afryce. Wywodzili się z nich tak wybitni ojcowie Kościoła jak św. Atanazy Wielki, św. Cyprian oraz św. Augustyn. Za sprawą wybitnych pisarzy i apologetów chrześcijańskich – Klemensa oraz Orygenesa działała teologiczna szkoła aleksandryjska, której świetności mogła dorównać tylko szkoła antiocheńska; także z Afryki wywodzą się ruch monastyczny oraz idea pustelnictwa.

Podatny grunt dla herezji

Na wczesny rozwój chrześcijaństwa w Afryce wpływ miał podział kulturowy i językowy. Tereny na zachód od Cyrenajki znajdowały się w kręgu wpływów łacińskich, natomiast te położone na wschód – greckich. Różnice pogłębiły się po podziale Imperium Rzymskiego na Wschodnie i Zachodnie oraz po późniejszym napływie barbarzyńskich Wandalów, którzy zajęli obszary podległe władzy Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Na problemy polityczne nałożyły się gorące dysputy teologiczne i daleko posunięty indywidualizm afrykańskich biskupów, którzy niechętnie uznawali autorytet papiestwa. Doprowadziło to do zrodzenia na kontynencie szeregu trudnych do zwalczenia herezji, takich jak tertulianizm i donatyzm, domagających się puryzmu, w tym wykluczenia z Kościoła osób, które złożyły ofiary bogom rzymskim w czasie prześladowań za cesarzy Decjusza, Waleriana i Dioklecjana. Doszło do tego, że w 411 r. odbyły się w Afryce dwa zwalczające się synody. Synod wierny papiestwu zgromadził 386 biskupów, a synod donatystów – 279. Inne herezje, takie jak pelagianizm i arianizm, również święciły tu triumfy, korzystając z konfliktogennej, gorącej pobożności ludowej Afrykańczyków oraz populizmu miejscowych elit.

Chrześcijaństwo rozszerzało się na kontynencie afrykańskim jeszcze w wiekach V-VI. Wówczas ochrzczono tysiące Etiopczyków i Nubijczyków. Pozyskano też wielu przedstawicieli żyjących na obszarze dzisiejszego Maroka i Algierii, Numidyjczyków i Berberów. Warto zauważyć, że naturalną barierą dla ekspansji religijnej stała się pustynia Sahara i w tym czasie Ewangelia w ogóle nie docierała do ludów centralnej i południowej części kontynentu. Nie miało się to szybko zmienić w sytuacji, gdy począwszy od VII wieku, chrześcijaństwo zaczęło się błyskawicznie zwijać z północnych krańców kontynentu w wyniku ekspansji islamu. Przejście z islamu na chrześcijaństwo było zagrożone karą śmierci, natomiast odwrotna sytuacja była nagradzana zwolnieniami z podatków. Wywołana w ten sposób presja ekonomiczna na konwersję dała spore rezultaty.

Powrót misjonarzy

W średniowieczu Afryka była poza zasięgiem katolickich misjonarzy. Pozostały na jej terenie jedynie izolowane grupy religijne, w dodatku skonfliktowane z Rzymem na gruncie herezji monofizytyzmu, takie jak np. wspólnoty koptyjskie w Egipcie.

Próby ponownej ewangelizacji Afryki podjął się św. Franciszek, który w 1212 r. zjawił się na tym kontynencie, lecz zachorował i musiał wracać do Europy. Kolejne misje, podejmowane przez zakony franciszkański i dominikański, również kończyły się miernymi rezultatami. Sukcesy przynosiły jedynie misje tercjarzy, choć zajmowali się oni przede wszystkim wykupem chrześcijańskich niewolników.

Zabobony i handel niewolnikami

Nowe szanse przyniosła epoka wielkich odkryć geograficznych. Od końca XV wieku na wybrzeżach afrykańskich zaczęto tworzyć hiszpańskie i portugalskie faktorie handlowe. Korzystając z ich infrastruktury, do pracy ruszyły zakony jezuitów, karmelitów i kapucynów. Dzięki ich pracy powstał cały szereg gmin chrześcijańskich u zachodnich wybrzeży kontynentu. W 1518 r. papież konsekrował pierwszego lokalnego biskupa, którym został Don Enrico, syn króla Kongo – Alfonsa. W 1534 r. powstało biskupstwo w Sao Tomé nad zatoką gwinejską. Trudności w ewangelizacji czarnej Afryki wynikały z wielu czynników, wśród których można wymienić m.in. głębokie przywiązanie miejscowych ludów do zabobonów, w tym praktyk magicznych, a także postępowanie niektórych chrześcijan i przybyłych z nimi Żydów, zajmujących się kupowaniem niewolników od miejscowych kacyków plemiennych. Brak poszanowania dla osoby ludzkiej odstręczał od chrześcijaństwa, które dla wielu jawiło się jako religia prześladowców i okupantów. Mnożyły się przypadki mordowania misjonarzy, np. na Madagaskarze. Z drugiej strony, wśród władców europejskich (głównie krajów protestanckich) nie było zrozumienia i wsparcia dla ewangelizacji ludów, które traktowano jako gorsze, jako siłę roboczą potrzebną dla rozwoju dochodowych plantacji. Od posługi w Afryce odstręczały także klimat, niski poziom kulturowy, liczne zarazy dziesiątkujące ludność, a także nieustanne wojny plemienne i rajdy muzułmańskich piratów. Niemniej warto zaznaczyć, że to właśnie misjonarze – jak pierwsi – podjęli w Afryce walkę z procederem handlu ludźmi.

Moda na Afrykę

Wzmożenie misji nastąpiło w XIX wieku, głównie w koloniach francuskich i portugalskich. Francuzi schrystianizowali Gambię, Senegal i Sierra Leone, częściowo też Algierię i Tunezję. Znaczne zasługi w tym dziele miały siostry józefitki z Cluny. Z kolei na południu kontynentu rozwijał się protestantyzm, choć miało to związek z napływem kolonistów holenderskich i niemieckich, zwanych burami.

Koniec XIX wieku przyniósł masowy ruch ewangelizacyjny, głównie dzięki postanowieniom konferencji w Berlinie z lat 1884-85. W ich myśl, państwa-sygnatariusze, do których należały mocarstwa kolonialne, miały wspierać misjonarzy i odkrywców, co też skutecznie czyniły. Utworzono sieć misji, w tym także na terenach dotychczas niedostępnych. Zasięg działań poszczególnych misjonarzy był w praktyce uznawany za zasięg posiadłości kolonialnych danego kraju.

Nadzieje i zagrożenia

Do kolejnego przyspieszenia ewangelizacji Czarnego Lądu przyczyniła się encyklika papieża Benedykta XV Maximum Illud z 1919 r., która dotyczyła stricte misji. Od tej pory w wielu państwach europejskich zbierano pieniądze i wysyłano do Afryki misjonarzy, zajmujących się ewangelizacją, organizacją wśród miejscowych życia społecznego i gospodarczego oraz służby zdrowia. Efektem tej encykliki oraz późniejszego listu apostolskiego Piusa XI Rerum Ecclesiae z 1926 r. była też wzrastająca liczba kapłanów wywodzących się z lokalnych, murzyńskich społeczności. Procesy te trwają nieprzerwanie aż do dzisiaj, mimo zawirowań związanych z dekolonizacją, wojnami domowymi, cyklicznym powstawaniem i upadkiem dyktatur wojskowych.

Aktualnie, choć Kościół katolicki w Afryce wyświęca coraz większą liczbę rodzimych kapłanów, wciąż jest uzależniony od pomocy z zewnątrz. Groźne pozostają miejscowe przesądy, nie do końca wyplenione, a częściowo wręcz tolerowane. Papież Paweł VI w wydanym w 1967 r. orędziu Africae terrarum przekonywał, że Afrykanin przyjmujący chrześcijaństwo nic musi wyrzekać się siebie i swojej kultury. Nie jest jednak łatwo pogodzić tamtejsze zwyczaje z nauką Chrystusa. Duchowni muszą stale mierzyć się z mentalnością plemienną, ustrojem rodowym, praktykami magicznymi i deifikacją zjawisk naturalnych. Co gorsza, tego typu praktyki, wobec mało stanowczej postawy Rzymu, wdzierają się do samego serca Kościoła, podobnie jak południowoamerykański kult Pachamamy.

Niedziela. Magazyn 6/2024

Dystrybucja

W parafiach

W wersji elektronicznej

Zamów e-wydanie

Archiwum